42.

340 37 23
                                    

Rimmone patrzył jak demoniczna matka odchodzi. Kiedy zniknęła mu z pola widzenia, obrócił się by wrócić do miejsca, gdzie miał pozostać Vagirio. Po chwili obejrzał się w stronę Astaroth, która trzymała się z tyłu. Spojrzał na jej okaleczone stopy i ręce. Rozcięcia na dłoniach i przedramionach powoli się leczyły, lecz na nogach obrażenia były o wiele głębsze. 
Cofnął się do niej, widząc jak cierpi. Bez słowa wziął ją na ręce, czym ją zaskoczył. Nic nie mówiąc, podszedł do rzeki, by posadzić ją na dużym kamieniu, tuż przy wodzie.
Przykucnął przy niej, po czym delikatnie uniósł jej nogę, by ją obmyć chłodną wodą. 

Astaroth syknęła z bólu, czując jak woda spływa jej po ranach. 

- Czy twoja krew powinna być złota? - spytał Rimmone, oglądając rany.

- Chyba tak. Mam taką odkąd zaczęły się pojawiać demoniczne talenty. Bardzo źle to wygląda?

- Rany są głębokie, ale zaczynają się już leczyć, ale... - Zmarszczył brwi. - Tu jest szkło. I to spore.

- Wyciągniesz je? 

- Mogę spróbować, ale to zaboli. Bardzo.

- Wytrzymam.

Jej wrzask rozniósł się po okolicy, gdy Rimmone złapał szkło i zaczął je powoli wysuwać z jej stopy. Odruchowo chwyciła jego ramię. Łzy spłynęły jej po policzkach.

- Uważaj z tymi pazurami - Chłopak nieco się skrzywił, czując jak Astaroth zaciska chwyt, wbijając mu przy tym paznokcie w rękę.

- Przepraszam - Nieco rozluźniła chwyt, choć ból był niemiłosierny.

- To nic - Poprawił chwyt, bo szkło było śliskie od krwi. - Wytrzymaj jeszcze chwilę.

Kolejny krzyk wydarł się z gardła Astaroth, kiedy chłopak znów zaczął wyciągać szkło z jej stopy.

W końcu Rimmone zdołał wyjąć  odłamek. Wyrzucił szkło, po czym delikatnie obmył nogę Astaroth, która nie była w stanie powstrzymać łez.
Patrzył przez chwilę na głęboką ranę. Uśmiechnął się nieco widząc jak krew powoli przestaje ciec, a szrama zaczyna się goić.
Po chwili obejrzał dokładnie jej drugą stopę.
W końcu chwycił długą sukienkę Astaroth i oderwał z niej kawałek. Zamoczył materiał w rzece, by mieć czym obmyć rany na jej rękach.

- Naprawdę masz talent do pakowania się w kłopoty - zagadnął, płucząc tkaninę.

- Mogę się założyć, że to też demoniczny dar...

- Ale za to umiejętność leczenia z pewnością nim nie jest - Wyprostował się, by jedną ręką ująć jej podbródek i aby przetrzeć wilgotnym materiałem jej ubrudzoną twarz oraz powstałe na niej otarcia. - I miałaś rację. Rzeczywiście twoje włosy miały kiedyś wyjątkową barwę.

- Skąd wiesz? - zdziwiła się.

W odpowiedzi Rimmone lekko złapał srebrzysty kosmyk i pokazał go nastolatce.

- To pasmo pojawiło się, gdy uleczyłaś Suzę - Uśmiechnął się nieco. - Widzisz? Jednak jest w tobie coś z anioła.

- Mogę wiedzieć co się tu dzieje, że Astaroth tak się darła? - zabrzmiał głos Vagirio.

Rimmone natychmiast odskoczył od dziewczyny i spojrzał na Vagirio, stojącego w cieniu.

- Czemu jesteście tacy brudni? - mruknął demon, patrząc na ich umorusane ubrania i twarze - I co to za rany? - Zmarszczył brwi, dostrzegając zacięcia na ich dłoniach i stopach.

- Długo by opowiadać - westchnął Rimmone.

Vagirio spojrzał na niego wzrokiem pełnym złości.
Chłopak natychmiast spuścił wzrok. Zdawał sobie sprawę, że go zawiódł, bo nie uchronił Astaroth przed kolejnymi kłopotami.

Dwa Obliczaحيث تعيش القصص. اكتشف الآن