71.

263 27 2
                                    

Rimmone obudził się pierwszy. W lesie było już niemal zupełnie ciemno, pomimo, że niebo jeszcze mieniło się barwami, towarzyszącymi zachodzącemu słońcu. Ku zdziwieniu chłopaka, w pobliżu nie było ani Vagirio, ani Servana, choć noc dopiero co się zbliżała. Przeszedł go dziwny dreszcz. Ich nieobecność bardzo go niepokoiła. Rozejrzał się, szukając wzrokiem któregoś z demonów. Patrzył także na drzewa, wiedząc, że mogą się kryć wśród gałęzi. Jednak nie dostrzegł żadnego z nich.
W końcu spojrzał na Astaroth, która wciąż słodko spała, otulona własnymi skrzydłami.

Delikatnie ruszył jej ramię, chcąc ją obudzić. Dziewczyna leniwie uniosła powieki, po czym uniosła się nieco na łokciu, rzucając mu zaspane, pytające spojrzenie.

- Widziałaś gdzie poszli? - spytał.

- Nie - ziewnęła, po czym znów zwinęła się w kłębek i otuliła swoim skrzydłem.

Chłopak podniósł się, by móc się przeciągnąć i rozprostować kości. Rozłożył skrzydła, pozwalając napiętym mięśniom się rozluźnić. Wziął głęboki wdech, powoli składając skrzydła. Nagle zmarszczył brwi. Do jego nozdrzy dotarł niepokojący odór. Zapach krwi i rozkładu.

- Czujesz to? - spytał rozglądając się.

Jednak Astaroth nic nie odpowiedziała. Była zbyt niewyspana, aby przejąć się kolejnym zniknięciem Vagirio, nieobecnością Servana i niepokojącym zapachem.

Natomiast Rimmone postanowił sprawdzić źródło odoru, pomimo, że wahał się czy powinien zostawić dziewczynę samą. Jednak obiecał sobie, że szybko sprawdzi skąd dochodzi ta niepokojąca woń i natychmiast wróci do nastolatki. Ruszył przed siebie, węsząc. Szedł dość żwawo, przez do szybko oddalił się nieco od miejsca, gdzie pozostawił Astaroth. Nagle smród stał się o wiele intensywniejszy.
Rimmone zatrzymał się nagle, gdy dostrzegł czyjąś sylwetkę leżącą na ziemi. Zaparło mu dech, kiedy okazało się, że odnalazł zmasakrowane ciało. Kości były zmiażdżone. Strzaskane ręce twardo przylegały do tułowia. Wszystkie żebra były spękane i przedziurawiłyby narządy, gdyby nie fakt, że ich nie było. Zostały strawione przez potężny kwas, podobnie jak gałki oczne i mięśnie. Resztki stopionych ścięgien i włókien mięśni trzymały szkielet w całości. Najdziwniejszy był fakt, że zwłoki wyglądały na mokre.

Rimmone obejrzał się nagle słysząc szelest ściółki. Dostrzegł węszącego Vagirio. Demon uniósł łeb, gdy go dostrzegł, wiedząc już, że również odnalazł źródło niepokojącej woni.
Zbliżył się do zwłok. Szybko na jego lico wkradło się przerażenie. Domyślił się, że zwłoki miały ich zwabić. Nerwowo zaczął się rozglądać, licząc, że nie ma nikogo w pobliżu.

- Coś go zmiażdżyło - rzekł Rimmone.

- I połknęło... - Vagirio cofnął się o krok, nagle wyczuwając w powietrzu woń jakiegoś demona. - Uciekaj! - ryknął do chłopaka.

Na dźwięk jego głosu, nagle coś się poruszyło. Wielki, gadzi łeb wyrwał się spod ziemi. Demon w postaci wielkiego węża, otrzepał się z ziemi i mchu, ukazując swą czerwoną skórę, w jasne pręgi. Zasyczał głośno, ukazując wielkie kły jadowe. Skupił żółte ślepia tylko na mieszańcu. Vagirio go nie interesował. Wąż polował jedynie na zwierzęta, ludzi i mieszańców. Nie interesowały go ani anioły, ani demony, ponieważ ich ciała nie mogły mu posłużyć za pokarm. Jego jad paraliżował ofiary, by mógł je następnie spokojnie udusić i bez problemu połknąć. Po polowaniu znów skryłby się w ziemi, by spokojnie przetrawić połkniętego nieszczęśnika.

Zasyczał pełznąc w stronę Rimmone'a. Kolejnym pechowcem, który miał trafić do jego żołądka miał być właśnie on. Chłopak rzucił się do ucieczki, jednak demon był szybszy. Nim się obejrzał upiorny pysk znów był przed nim. Przerażony zaczął się cofać. Nie łatwo było go wystraszyć, lecz tym razem widok wielkiej wężowej paszczy i dużych kłów, ociekających zatrutą śliną, sprawił, że mimowolnie zaczął drżeć ze strachu.

Dwa ObliczaWhere stories live. Discover now