41.

374 40 22
                                    

Rimmone niechętnie oddalał się od drzwi młyna, które skrzypiąc upiornie powoli się za nim zamknęły.

Uważnie patrzył pod nogi i stąpał ostrożnie, aby nie nadepnąć bosą stopą na nic ostrego. A nie było to łatwe, gdyż wszędzie walały się fragmenty dachu i liczne śmieci, ostre, metalowe części i porozbijane szkła.

Przez liczne dziury w ścianach i dachu wpadały smugi światła. Mimo to w budynku było ciemno i upiornie. Wszystko skrzypiało ze starości. A stare koło wodne co rusz trzaskało potwornie, wciąż się kręcąc, dzięki nurtowi rzeki, który cały czas wprawiał je w ruch. Było zupełnie oderwane od starej konstrukcji, odpowiadającej za przemiał ziarna.

- Asta? - szepnął chłopak, szukając wzrokiem towarzyszki - Gdzie jesteś?

Podskoczył zaskoczony, gdy dziewczyna nagle zaskoczyła na drewnianą belkę, która na wpół złamana, spoczywała tuż obok niego.

- A myślałam, że stchórzysz - Uśmiechnęła się zadziornie.

Rimmone zmierzył ją wzrokiem. Kucała na pochyłej beli, utrzymując równowagę dzięki swym, nieco rozłożonym, mrocznym skrzydłom.
W jej oczach był niepokojący błysk.
Chłopak wiedział, że teraz musi być czujny. Mroczne oblicze Astaroth właśnie przejmowało kontrolę.

- Chodźmy stąd - Wskazał na dach, który w każdej chwili mój zawalić im się na głowy. - Tu jest niebezpiecznie.

- I co z tego? - Wyprostowała się i zaczęła się wspinać po belce.

Poruszała się zwinnie, niczym kot. Nawet razu się nie zachwiała, a kiedy dotarła najwyżej jak mogła, machnęła skrzydłami, by doskoczyć na belkę wyżej.

- Asta, złaź stamtąd! - zawołał, patrząc, jak swobodnie wędruje po kruchej podporze pozostałości dachu.

- Po co? - zamruczała, zbliżając się do pionowej beli.

Rimmone wzdrygnął się, gdy paznokcie u dłoni Astaroth, powoli przesuwającej się po drewnie, nagle zmieniły się w ostre pazury.

- Złaź stamtąd, bo tam po ciebie wejdę - rzekł po chwili.

- Śmiało - zarechotała.

Nim chłopak się obejrzał, Astaroth umknęła mu z pola widzenia. Skołowany rozglądał się nerwowo, bojąc się, że nagle zabrzmi trzask i Astaroth spadnie, robiąc sobie krzywdę.

Dziewczyna nie miała takich obaw. Chichotała pod nosem, czając się w ciemnościach i patrząc, jak Rimmone zaniepokojony jej szuka.
Po chwili cichutko opuściła karyjówkę. Stanęła na belce, tuż nad głową chłopaka, pozwalając by w końcu ją zauważył.

- To nie czas na zabawy, Asta - mruknął - Zejdź stamtąd.

- No dobrze, dobrze - Przewróciła oczami. - Ale najpierw zobaczę co jest na drugim piętrze - Zarechotała, po czym skoczyła w stronę wyrwy w suficie, gdzie niegdyś były spiralne schody.

- Asta! Do jasnej cholery! - Chłopak poirytowany, podszedł do grubego filaru, wokół którego niegdyś zbudowano schody. - Złaź!

Nie otrzymawszy odpowiedzi, już wściekły, doskoczył do filaru i z pomocą pazurów zaczął się wspinać. Sapiąc ciężko, wdrapał się na pozostałości po drugim piętrze. Przeszły go ciarki gdy dostrzegł kolejne ślady po pazurach i odbicia łap w pozostałościach po mące.

- Wynośmy się stąd. Coś tu koczuje - Przykucnął nad śladami, po czym wziął głęboki wdech. - To demon - Stwierdził wyczuwając wśród zapachu wilgotnej mąki oraz starego drewna, słabą woń siarki. - Potrafi przybierać kształt jakiegoś dużego kota. Ślady wyglądają na świeże, więc obawiam się, że to co je zrobiło, gdzieś tu jest. Zapewne schroniło się przed słońcem - Wyprostował się. - Uciekajmy stąd.

Dwa ObliczaWhere stories live. Discover now