73.

291 26 18
                                    

Arioch zmierzał w stronę pałacu Beliala. Szedł dość powoli, nie spieszył się. Zdawał się po prostu spacerować po mrocznych ulicach, kamiennego miasta demonów.
Otulała go długa, czarna peleryna. Spod mrocznego kaptura, wyglądały świecące, białe ślepia. Bladą, siną skórę dodatkowo otulały dokładnie przylegające do szczupłej sylwetki mężczyzny, czarne szaty.

Demony wyglądające na ulicę, w popłochu chowały się, gdy rozpoznawały intruza. Arioch wzbudzał lęk, gdyż był bezwzględnym demonem zemsty. O sercu mroźnym, jak skuty lodem rejon Piekła, z którego pochodził. Nie bał się nikogo i nie miał litości. Zabijał z przerażającą wprawą i przychodziło mu to z niepokojącą łatwością. I dlatego cieszył się tak złą sławą, że niemal wszyscy schodzili mu z drogi.

No właśnie. Prawie wszyscy...

Arioch zatrzymał się przed bramą dzielącą go od terenu zamku. Łypnął na dwóch strażników, którzy stali mu na drodze. Jeden z nich był dość drobny i wyglądał, jak zwykły człowiek, który padł ofiarą pożaru. Jego skóra była zwęglona, a oczy świeciły się upiornie, przez co zdawały się wciąż płonąć.

Natomiast drugi wyglądał jak hybryda człowieka i byka. Miał masywne ciało, przez co jego gube nogi, zakończone kopytami zdawały się uginać pod jego własnym ciężarem. Demon zacisnął duże, niezgrabne dłonie na ciężkiej halabardzie, którą dzierżył. Zmarszczył byczy pysk i parsknął ostrzegawczo, gwałtownie wypuszczając powietrze dużymi nozdrzami.
To właśnie on ośmielił się zbliżyć do przybysza.

- Wpuście mnie - rzekł Arioch, pewnym głosem.

- Do pałacu nie może wejść byle śmieć - mruknął byk, basowym głosem.

- Wrota tego pałacu zawsze stoją dla mnie otworem.

- Niby kto tak powiedział?

- Belial.

- Nic mi na ten temat nie wiadomo. Więc dobrze ci radzę, zawróć i nie pokazuj się tu więcej.

Drugi strażnik nagle rozpoznał przybysza, który wciąż cierpliwie czekał, aż zostanie wpuszczony na teren pałacu.

- Taurum... - próbował ostrzec towarzysza, jednak byk parsknął ostrzegawczo, każąc mu zamilknąć.

Demon byk, nagle chwycił Ariocha za szatę.

- Głuchy jesteś? Wynoś się stąd, albo cię uszkodzę.

Arioch wlepił swe puste ślepia w głupca, który ośmielił się go dotknąć. Nagle głęboko zranił pazurami rękę, trzymającego go demona, przez co ten go puścił. Następnie szybko uderzył go w nos, a ostatecznie machnął ręką, przez co z ziemi wystrzelił ostry, sopel lodu, który zatrzymał się tuż przed krtanią Tauruma.
Drugi ze strażników ryknął na całe gardło z bólu, gdy jego nogi w jednej chwili unieruchomił lód.

- Najwyraźniej nie wiesz z kim masz do czynienia, tępa kupo mięcha - mruknął Arioch, po czym ściągnął kaptur, ukazując blade lico.

Skórę pokrywał szron, a na lewym policzku miał symbol, składający się z trzech przeplatających się ze sobą rogów. Jego zimne, białe ślepia patrzyły prosto w ciemne oczy Tauruma.

- Arioch... - Byk dopiero wtedy go rozpoznał.

- Czy teraz mogę liczyć, że odpierdolicie się ode mnie i dacie mi w spokoju przejść?

Strażnicy pokiwali głowami, choć Taurum zrobił to dość niemrawo przez lodowy szpikulec, grożący mu przebiciem gardła.

Arioch pchnął wrota, ignorując strażników. Nie kłamał, mówiąc, że ma prawo od tak wejść do pałacu. Dlatego brama otworzyła się, gdy jej dotknął. Wkroczył na dziedziniec i natychmiast ruszył na schody.
Szybko dostał się do zamku i zaczął kroczyć przez dobrze znane mu korytarze. Zupełnie ignorował wystrój pałacu, gdyż i tak znał na pamięć każdy jego kąt.
W końcu zatrzymał się przed jednymi z setek drzwi. Zmierzył wzrokiem głębokie szramy po pazurach. Bez krzty lęku, oparł dłonie ja skrzydłach wrót, po czym pchnął je, by następnie wejść do komnaty króla.

Dwa ObliczaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz