31.

416 41 7
                                    

- Możemy już się zatrzymać? - jęknęła Nadele - Jestem padnięta...

- Nie - bruknął Vagirio.

- Stopy mnie bolą! I chcę spać...

- Chcesz dotrzeć do ludzkiej wioski, czy nie? - mruknął demon.

- Chcę.

- To zamknij jadaczkę i przebieraj nogami.

- Ale już nie mam siły... Mam całe pokaleczone stopy...

- Oczekujesz, że będę cię niósł? - prychnął Vagirio, nawet się nie odwracając.

- Nie, ale liczę, że zrobimy sobie choć chwilę przerwy...

- Eh... - Przewrócił oczami, zatrzymując się. - Niech ci będzie.

- Dziękuję - sapnęła, natychmiast siadając.

Vagirio łypnął na jej drobne, poranione stopy. Patrzył przez chwilę, jak anielica, krzywiąc się z bólu, wyjmuje z nóg igły sosen. Jednak jego uwagę najbardziej ściągała srebrzysta krew Nadele. Czuł jak żołądek zaczyna go ściskać. Z trudem zmusił się do odwrócenia wzroku. Ręce zaczęły mu drżeć. Ile by dał, by skosztować posoki anielicy. Jednak się powstrzymywał. Nie tylko ze względu na piętno danej obietnicy. Nadele była niczym dziecko. Zagubiona, niewinna i bezbronna. Obdarzyła go zaufaniem, choć był ostatnią istotą, której powinna ufać.

- W porządku? - spytała, widząc, że drżą mu dłonie.

Vagirio nie odpowiedział. Zmienił się w kota, po czym zwinnie wdrapał się na najbliższe drzewo aby się rozejrzeć.
Nadele drgnęła zaskoczona, gdy po chwili zaskoczył na ziemię. Przysiadł naprzeciwko niej i wlepił w nią upiorne, białe ślepia.

- Odpoczęłaś? Możemy już iść?

- Daj mi jeszcze chwilę - Uśmiechnęła się nieco. - Uroczy z ciebie kociak.

Vagirio w odpowiedzi zafuczał niezadowolony.

- Nie obrażaj mnie - mruknął.

- Co takiego powiedziałam?

- Demony nie są urocze - Położył uszy.

- No dobrze, dobrze. Nie wiedziałam, że to taka obraza.

- Nie ważne - Podniósł się. - Idziemy.

- A nie możemy polecieć?

- Nie. W tych okolicach czai się dużo demonów, które potrafią latać. Po za tym ty nie dasz rady ruszyć skrzydłami.

- A to niby czemu?

- Ugryzłem cię przecież. Przez moją ślinę rana jeszcze się nie zagoiła, do tego twoje skrzydła powinny być sparaliżowane. Dlatego nie czujesz bólu. Ale nie ważne. Idziemy.

- Nie mam już sił...

Vagirio przewrócił oczami. Po chwili drobna kocia sylwetka, zmieniła się w potężne ciało stworzenia, które na pierwszy rzut oka przypominało konia.
Był jednak bardzo wychudzony. Miał czarną, szorstką skórę, przez którą przebijały się kości. Oczy świeciły bielą. Miał przeżedzoną ciemną grzywnę, a ogon długi, biczowaty z rzadkim włosiem na końcu. Zęby były ostre, na wierzchu czaszki. Przednie kończyny zmieniły się w silne łapy zakończonymi szponami, zaś tylne w końskie kopyta.
Vagirio parsknął jak koń, wypuszczając przy tym dym z nozdrzy i ryjąc ostrymi pazurami w ziemi.

Nadele powoli się podniosła, przyglądając mu się z zaciekawieniem.

- W co się zmieniłeś? - spytała.

Dwa ObliczaKde žijí příběhy. Začni objevovat