19.

602 50 27
                                    

Astaroth przetarła oczy, ziewając przy tym.
Oparła się wygodniej o bok Vagirio. Oczy zaczęły się jej powoli zamykać. Nie mogła zasnąć całą noc, ale gdy tylko pierwsze promienie słońca pojawiły się przed wejściem nory, w której schroniła się z ojcem, poczuła się senna. Było jej przyjemnie ciepło, dzięki otulającemu ją, wielkiemu skrzydłu demona.

Jednak nie mogła zasnąć. Spokój zakłócił słaby kaszel Vagirio. Choć dotąd oddychał głęboko, to zaczęło brakować mu tchu. Jego oddech w jednej chwili stał się świszczący. Co jakiś czas coraz mocniej pokasływał, przy czym z jego płuc wydobywał się gęsty, czarny dym.

Astaroth usiadła i spojrzała zmartwiona na śpiącego Vagirio.
Usłyszała bicie jego serca. Pracowało niepokojąco nierówno. Tłukło jak szalone, jednak co rusz znacznie zwalniało, jakby na krótką chwilę brakowało mu sił by dalej pompować smolistą krew demona.
Co jakiś czas zaciskał powieki i marszczył pysk, wyszczerzając przy tym kły. Jednak tym razem nie po to, by kogoś nastraszyć. To był grymas bólu...

Astaroth niepewnie wyciągnęła rękę w stronę ojca. Nie wiedziała dlaczego. Po prostu kierowała się przeczuciem.
Niepewnie dotknęła jego silnej paszczy. Poczuła dziwne mrowienie w palcach, gdy powoli przesunęła dłonią po szczęce demona, w stronę jego szyi.
Odruchowo oderwała rękę od skóry Vagirio, gdy ten odetchnął głęboko.

Demon rozluźnił się znacznie, znów zapadając w spokojny, głęboki sen.

Dziewczyna spojrzała na swoją dłoń. Czyżby odkryła nowy talent? Potrafiła koić cierpienie?Ciekawe co jeszcze będzie potrafić. Miała już skrzydła i coraz częściej wyczulały jej się zmysły. Zdarzyło jej się mieć dziwne wizje, a teraz chyba obudził się w niej dar uzdrawiania.

Czego jeszcze miała się spodziewać? A może już miała być gotowa tylko na napady agresji? 

Zerknęła w stronę worka, leżącego niedaleko niej. Uważając, aby nie obudzić Vagirio, sięgnęła po swój skromny bagaż. Wyciągnęła z niego małe pudełko. Niepewnie otworzyła wieko i spojrzała na śnieżną lotkę. Bała się, że znów będzie miała jakieś przywidzenia, więc wolała tym razem nie dotykać pióra.  Tylko patrzyła na śnieżno białe pióro. Liczyła, że upodobni się bardziej do matki, niż do Vagirio. Po prostu bała się tego, kim może się w wkrótce stać.

Spojrzała na demona, który niespodziewanie nieco uniósł pysk. Ten nawet nie otworzywszy oczu, szponami u wolnego skrzydła podrapał się w miejscu, gdzie Astaroth go dotknęła, po czym znów wygodnie ułożył paszczę na ziemi.

Dziewczyna zamknęła szkatułkę, następnie schowała ją z powrotem do worka.  Ułożyła się wygodnie, zamykając oczy. Westchnęła cicho, licząc, że gdy się obudzi uzyska odpowiedzi, na choć część dręczących ją pytań. Może Vagirio zechce jej w końcu coś powiedzieć? Miała nadzieję, że nareszcie łaskawie wyjaśni dlaczego zostawił ją u ludzi na tyle lat i w ogóle jak do tego doszło, że trafiła pod wrota kościoła.
Kilka chwil później już spała spokojnie, czując się zaskakująco bezpiecznie przy demonie, który miał pełen kłów pysk, ledwie parę centymetrów od jej głowy i ostre szpony, spoczywające tuż przy niej. 

○●○●○●○●○●○●

Kiedy Astaroth się obudziła, na zewnątrz królowała już noc. Zmierzyła wzrokiem skąpaną w mroku norę. Vagirio nie było. Zrobiło jej się gorąco. Zostawił ją? Od tak? Przecież tyle jej powtarzał o stworach, ukrytych w ciemnościach, czyhających na jej życie. Ogarnął ją lęk. A co jeśli zaraz coś zajrzy do nory? Sama nie da sobie przecież rady w walce, a umknąć nie miała jak. Nie było innej możliwości by wyjść, niż opuszczenie nory przez wnękę, która była zarazem wejściem. Jej schronienie było za razem pułapką. 

Dwa ObliczaWhere stories live. Discover now