50.

445 33 12
                                    

Vagirio z hukiem spadł na ziemię, niedaleko sporego, portowego miasta.
Wspierając się na swych dużych, błoniastych skrzydłach, podszedł do gęstych zarośli. Przyczaił się w nich. Zaczął uważnie obserwować ludzi, powoli pojawiających się na ulicach. Wiedział, że pół co im dalej od doków, tym będzie spokojniej. Jednak dzień powoli się zaczynał, a to oznaczało z każdą chwilą więcej ludzi.
Po chwili jego upiorną postać, zastąpiła ludzka sylwetka.

Sekundę później tuż za nim wylądował Rimmone. Chłopak uśmiechnął się. Doskonale znał to miasto. Tu przez kilka tygodni był jego dom i tu miał przyjaciół. Ale też niestety i wrogów.
Nagle uniósł głowę, gdy uderzyła go szyszka i zabrzmiał trzask gałęzi. Cudem zdołał złapać Astaroth, która wciąż nie opanowała lądowania. A jej próba spoczęcia na gałęzi, skończyła się wpadnięciem prosto w jego ramiona.

Rimmone uśmiechnął się pod nosem, odstawiając ją na ziemię.

- Jeszcze się nauczysz - rzekł łagodnie, widząc, że się zarumieniła.

Nic nie odpowiedziała. Jedynie się słabo uśmiechnęła. Wciąż nie odzyskała czucia w twarzy, po rzuciu liści Parzydła.

- Trzeba się gdzieś przyczaić i przeczekać do zmroku - rzekł Vagirio.

- To może przez ten czas pokażę Astaroth miasto? Zwłaszcza zatokę.

Vagirio łypnął na niego.

- To tylko spacer - dodał Rimmone - Nic się przecież nie stanie.

- Niech będzie. Ale trzymajcie się z dala od kłopotów.

- O ile z nią to możliwe, to nie ma sprawy.

- Spotkamy się w dokach, po zmroku. Ja spróbuję dogadać się z jakimś kapitanem i muszę coś sprawdzić.

- Powinniśmy się obawiać tego czegoś?

Vagirio przez chwilę milczał.

- Tak - rzekł w końcu, po czym oddalił się, zostawiając Rimmone'a i Astaroth samych.

- Pocieszające - prychnął chłopak - Mógł chociaż powiedzieć na co, a raczej na kogo powinniśmy uważać.

Astaroth przewróciła oczami. To akurat u Vagirio było normą, że nigdy nic nie mówił.

- Gotowa na wycieczkę? - spytał, wskazując na miasto.

Astaroth zmierzyła wzrokiem ulice. Po chwili spojrzała na Rimmone'a. W końcu skinęła głową, po czym pozwoliła mu wziąć się pod rękę i poprowadzić się w stronę zabudowań.

- Trochę się tu zmieniło - rzekł po dłuższej chwili, gdy dotarli na targ.

Astaroth spojrzała na niego z ciekawością. Uśmiechnęła się. Na tyle, ile mogła zmusić swoje usta.

- Kiedyś było tu więcej drewnianych domów - Wskazał na fontannę.  - A tam kiedyś była studnia. Musisz zobaczyć zatokę i kościół. Został wybudowany na klifie, nad samą zatoką. Stamtąd jest piękny widok.

Nastolatka łypnęła na niego wymownie. Pokazała mu na swoje czarne włosy.

- Spokojnie. Nie będziemy wchodzić do kościoła. Sam nie najlepiej tam się czuję. Ale na klif warto się wybrać. Zaufaj mi.

Dziewczyna po namyśle skinęła głową.

- Mógłbym się przyzwyczaić do tej ciszy - zarechotał Rimmone.

W odpowiedzi Astaroth pokazała mu język.

- Tylko się droczę - Poszerzył uśmiech. - Na obrzeżach miasteczka jest opuszczona posiadłość, która dawno temu spłonęła. Wokół niej jest piękny ogród. Chcesz go zobaczyć?

Dwa ObliczaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz