14.

642 53 28
                                    

- To od czego zaczynamy? - spytała Astaroth, zerkając przy tym przez ramię, w stronę wioski, którą musiała opuścić.

- Ruszamy przed siebie - Vagirio wzruszył ramionami, po czym wziął od dziewczyny worek z jej rzeczami. - Przed nami długa droga.

- Nie wolisz poczekać do zmroku?

- Im szybciej ruszymy, tym lepiej - rzucił, idąc w głąb lasu - Po za tym pamiętaj, że nie tylko ja potrafię latać.

- A nie możemy pozostać w twojej dotychczasowej kryjówce? - spytała dziewczyna, podążając za nim.

- Nie będziesz tam bezpieczna. Zresztą korciłoby cię, aby wracać do tej ludzkiej osady.

- Skąd wiesz? - spytała - Czytasz w myślach?

- Nie - Łypnął przez ramię. - Nie jestem głupcem. Doprawdy sądzisz, że tak łatwo mnie przechytrzyć?

- Przyznam, że przemknęło mi to przez myśl... - mruknęła pod nosem.

Demon zaśmiał się gardłowo, kręcąc przy tym głową.

- Twa naiwność jest tak żałosna, że aż urocza - rzekł po chwili, rzucając córce pełne politowania spojrzenie.

Dziewczyna zarumieniła się, spuszczając przy tym głowę. Zdawała sobie sprawę, że właśnie się wygłupiła.
W milczeniu, po prostu podążała za Vagiro, który starał się za wszelką cenę trzymać w cieniu.
Co chwilę zerkała za siebie. Jej serce z każdą chwilą wypełniał coraz większy żal, gdy tak patrzyła na znikającą jej z pola widzenia wioskę, w której dorastała.

- Nie oglądaj się za siebie, Astaroth - Vagirio przerwał nieznośną ciszę. - Będzie ci trudniej pogodzić się z tym, że opuszczasz tą zabitą dechami dziurę - Zatrzymał się i obrócił się w stronę dziewczyny, która była dość daleko od niego - I nie trzymaj się tak w tyle. Pamiętaj, że w każdej chwili mogą nas zaatakować mieszańce. Trzymajmy się razem, inaczej nie masz żadnych szans na przeżycie.

- Skoro jestem taka niebezpieczna, to chyba dam sobie radę - prychnęła Shanira, dołączając do niego - Nie sądzisz?

- Twe mordercze instynkty budzi gniew, a nie lęk - odparł Vagirio, wznawiając marsz - Jeśli wpadniesz w panikę, to nie ważne jak wielkie zło w tobie drzemie i tak będzie bezużyteczne.

Shanira przewróciła oczami.
Mamrocząc pod nosem, szła niechętnie za demonem, coraz dalej w las.
Nagle zatrzymała się gwałtownie, czując jakąś słabiutką woń. Czuła subtelny zapach pomarańczy i goździków. Uwielbiała ten zapach. Łypnęła na demona, który zamyślony po prostu szedł przed siebie, nie zdając sobie sprawy co wyczynia dziewczyna.

Srebrnowłosa zboczyła z dotychczasowej ścieżki, dając się prowadzić swemu węchowi.
Nie zwróciła uwagi na fakt, że Vagirio szybko zniknął jej z pola widzenia. Po prostu szła przed siebie, rozkoszując się przyjemnym zapachem, który stawał się coraz intensywniejszy. Z czasem woń zaczęła się zmieniać. Shanira wyczuła jabłko, a po chwili mieszankę polnych kwiatów.
Zdziwiła się nieco. Co może mieć tak wiele zapachów?

Zatrzymała się gwałtownie, dostrzegając wielką plątaninę suchych cierni. 
Obejrzała się, by sprawdzić czy aby gdzieś za nią jednak nie czai się Vagirio.

Kiedy z powrotem skupiła się na przeszkodzie, zamiast ściany z ostrych badyli, dostrzegła przejście, między dużymi liśćmi, o żywej, jasnozielonej barwie. Nie zastanawiając się nad tym czy robi słusznie, ruszyła między krzaki. Szła bezmyślnie przed siebie, coraz bardziej skupiając się na zapachu, który stał się tak słodki, że omal jej nie zemdliło. 
Po chwili stanęła. Wlepiła nieprzytomne spojrzenie w lśniące, wielkie liście, które otaczały dziwny kwiat. Wyglądał jak kryształ i mienił się, jakby w jego wnętrzu pływała wrząca lawa. Kształtem przypominał duży kwiat lotosu, o licznych, gęstych płatkach.

Dwa ObliczaKde žijí příběhy. Začni objevovat