112.

495 30 43
                                    

- Tu jemy posiłki – rzekł Simur, otwierając drzwi do wielkiej sali.

O tej porze było tu pusto i cicho. Pod ścianami i na środku pomieszczenia stały masywne ławy, z ciemnego drewna. Jak w niemal całym zamku, i tu ściany i podłogę wykonano z czarnego kamienia. Z nierównego sufitu zwisały ciężkie żyrandole, tlące się słabym światłem, wypalających się świec. Niemal wszystkie miejsca wyglądały identycznie, prócz jednego stołu, ustawionego pod ścianą naprzeciwko drzwi wejściowych. Był długi i choć zmieściło by się znacznie więcej krzeseł, czekało tylko jedno miejsce, po środku, z widokiem na wszystkich.

- Belial również tu jada?

- Tylko podczas szczególnych świąt. Zazwyczaj spożywa posiłki sam w swojej komnacie.

- Dużo tu miejsc. Potrzeba ich aż tyle?

- W pałacu mieszka wiele demonów.

- Doprawdy? Dlaczego więc nikogo dotąd nie spotkaliśmy, nie licząc kilku strażników?

- To wielki pałac. Kiedy każdy rozejdzie się w swoje strony, zdaje się tu ziać pustką. Kucharze i czeladnicy koczują na dole. Pod zamkiem jest równie wiele pomieszczeń, co w samym budynku. Stajenni mają pod swą pieczą dziesiątki stworzeń, które trzeba nakarmić, oporządzić i zapewnić im dość ruchu. O tej porze większość z nich jest poza zamkiem. Podobnie jak myśliwi i część straży, którzy wybrali się na polowanie. Potrzeba naprawdę wiele mięsa, by wykarmić wierzchowce i nas. Ogrodnicy, przez całe dnie kryją się wśród roślinności pałacowego ogrodu, a służba biega po korytarzach i kolejnych komnatach, mając za zadanie dbanie o czystość.

- Mówiłeś, że część straży jest poza zamkiem. Z tego co widziałam, w tej chwili jest tu ich naprawdę nie wielu. Coś kiepsko strzeżecie swego króla.

Simur uśmiechnął się gorzko. Pokręcił głową, rzucając jej pełne politowania spojrzenie.

- A znasz kogoś, kto by ośmielił się go zaatakować? Sądzisz, że ktoś byłby na tyle głupi, aby tu wtargnąć i zmierzyć się z Belialem? Znam naprawdę niewiele odmian demonów, które być może dałyby mu radę. Być może – podkreślił – Straż nie jest dla króla, a dla pozostałych mieszkańców pałacu. Zwłaszcza dla służek wybierających się do miasta.

- Nie boicie się tu mieszkać?

- Dlaczego mielibyśmy?

Astaroth rzuciła mu wymowne spojrzenie.

- Przez króla? Nie. Praktycznie go nie widujemy. Trzyma się sali tronowej, bądź swoich salonów. Trafić na niego na korytarzu, to sztuka.

- Albo wyjątkowy pech – mruknęła.

- Nie jest taki zły.

- Czyżby? Myślę, że te wszystkie potworne historie o nim nie są zmyślone.

- Może trochę podkoloryzowane – przewrócił oczami.

- Nie mydl mi oczu, Simur. Belial cuchnie grozą i fałszem. Zresztą patrzyłam mu w oczy. Były zimne. A jego uśmiech był tak wymuszony, że byłabym skończoną idiotką, gdybym uwierzyła w szczerość tego gestu.

- No dobra, nie będę cię przekonywać, że twój brat to niewiniątko, bo tak nie jest. Ale nie jest tak zły, jak niektórzy sądzą. O ile nie wejdziesz mu w drogę, w ogóle cię nie zauważa. Jednak zadrzyj z nim, a bez mruknięcia okiem, rozedrze cię na strzępy. Ty masz to szczęście, że jesteś z nim spokrewniona. Tytuł księżniczki Piekła i fakt, że jesteś przyrodnią siostrą Beliala pozwoli ci na wiele. A sam król będzie robić wszystko by cię chronić. Doceń to.

Dwa ObliczaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz