94.

243 27 25
                                    

~ 5 lat później ~

Astaroth stała na krawędzi klifu. W ulubionym miejscu jej rodziców.
Patrzyła daleko przed sobie, jak słońce powoli wyłania się zza linii morza i jego pierwsze promienie oświetlają fale.
Dziewczyna zmieniła się przez ostatnie lata. Już nie była kruchą, przerażoną swoją naturą dziewczynką. Teraz była młodą, silną kobietą, akceptującą swoje prawdziwe oblicze.
Oswoiła się nawet ze swoim wyglądem. Jej twarz nabrała nieco ostrzejszych, dojrzalszych rys. Ciało nabrało nieco masy, co podkreśliło jej kobiece kształty. Nie zwracała już uwagi na lekko zakrzywione w tył rogi, które jakiś czas temu wyrosły spomiędzy jej mrocznych włosów. Pozwalała, by jej włosy pozostawały czarne, a uszy były duże i spiczaste, dzięki czemu mogła swobodnie poruszać. Panowała już nad długim, biczowanym ogonem, który teraz wystając spod zwiewnej sukienki, wisząc ledwie kilka centymetrów nad ziemią, subtelnie poruszał się to w jedną, to w drugą stronę. Mogła nim spokojnie udusić napastnika, bądź dotkliwie zranić, uderzeniem. Z pleców na stałe wystawały jej kręgi, w postaci kolców. Już nie kaleczyła języka i dziąseł o ostre kły, i co najważniejsze potrafiła korzystać ze swych potężnych, olbrzymich skrzydeł, które wciąż zdobiły śnieżne lotki, wyróżniające się na tle pozostałych, smolistych piór.
Nie walczyła już ze swoją demoniczną stroną, a wręcz ją zaakceptowała.

Wzięła głęboki wdech, powoli zamykając oczy, gdy słoneczne światło ogarnęło jej twarz. Nastał kolejny cudowny, letni poranek. Słuchała gwizdu wiatru i szumu fal, które co rusz zderzały się z kamienną ścianą klifu. Lekko rozłożyła skrzydła, by i je mogło ogarnąć przyjemne ciepło. 
W końcu powoli uniosła powieki, odkrywając nienaturalnie błękitne oczy, otoczone przez długie, gęste rzęsy, gdy ciszę przerwały wrzaski Kosiarzy. 
Obróciła się w stronę lasu i spojrzała na kołysane przez wicher drzewa. Uśmiechnęła się nieco. Tym razem była zupełnie sama i cieszyło ją to. Nagle odchyliła się w tył, przez co runęła w dół. Spadając, obróciła się tak, że zaczęła pikować prosto w stronę spienionej wody. W końcu rozłożyła skrzydła, pozwalając by napotkały opór ze strony potężnego, powietrznego prądu. Wyrzuciło ją wysoko, w górę, tak jak chciała. Poszerzyła uśmiech, po czym zrobiła kilka pętli i beczek. Kochała te chwile wolności. Witała w ten sposób niemal każdy, ciepły poranek, nim udawała się na spoczynek. 
Nagle, zadarła głowę, znów słysząc krzyki Kosiarzy. Machnęła mocniej skrzydłami, chcąc wzbić się jeszcze wyżej. Po chwili znalazła się tuż pod spokojnie szybującym stadem Kosiarzy. Zmierzały wysoko w góry, gdzie miały zamiar przeczekać do kolejnego zmroku. Ryczały głośno, a wtórował im łopot ich potężnych skrzydeł. Jednak to nie odstraszyło Astaroth. Zaczęła przemykać między nimi, nie przejmując się ostrzegawczymi wrzaskami i syczeniem. Wiedziała, że nic jej nie zrobią. Ośmieliła się nawet musnąć dłonią skrzydło jednego ze stworzeń. Uśmiechnęła się szeroko czując pod ręką miękką, gładką skórę Kosiarza i patrząc prosto w małe żółte ślepie, które zaczęło się w nią uważnie wpatrywać. Nagle ogarnęły ją cudowne kolory. Patrzyła na pomarańczowe i czerwone plamy, które ozdobiły jej ręce. Spojrzała nad siebie, na wielkie skrzydła, przez które przebijało się światło. Był to niezwykły widok. Przez prześwitującą skórę Kosiarza dostrzegła jego kości i plątaninę żył, a to wszystko odziane w ciepłe, urocze barwy.

W końcu postanowiła zostawić stworzenia w spokoju. Zniżyła lot, po czym zatoczyła parę kółek nad zatoką i nad ruinami Melmore. Po chwili ruszyła w stronę lasu. Odnalazła wąską rzeczkę i zaczęła powoli zniżać lot. Omal nie zmoczyła piór, gdy przemknęła tuż nad strumieniem, by ostatecznie wylądować na piaszczystym brzegu. Przeciągnęła się, ziewając przy tym. Jej skrzydła rozprostowały się w pełni, trzaskając cicho, po czym powoli wsunęły jej się pod skórę. Rozejrzała się. Czyżby zjawiła się zbyt wcześnie?
Po chwili dostrzegła młodzieńca zmierzającego w jej stronę. Uśmiechnęła się nieco, kiedy zbliżył się do niej, by powitać ją cmoknięciem w policzek.

Dwa ObliczaTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang