- A więc mówisz, że uleczyłaś połamane skrzydło - Servan spojrzał niedowierzając na Astaroth siedzącą tuż obok niego.
A po jego drugiej stronie, na wyciągnięcie szponiastej łapy, siedział Rimmone, wygodnie oparty o drzewo, pod którym spoczęli. Przed nimi znajdowało się nieduże ognisko, które dawało im przyjemne ciepło. Pozwolili sobie na odpoczynek po posiłku, jakim był upolowany przez Servana jeleń.
Jednak Vagirio z nimi nie było. Okazując towarzyszącemu im Egzekutorowi, zaskakująco dużo zaufania, pozostawił ich samych i udał się na zwiad, by się upewnić, że nikt ich nie śledzi.- Jakoś się udało - Astaroth wzruszyła ramionami, po czym zerknęła na głowę Servana, a konktetnie na miejsce, gdzie powinno być rozcięcie po skale.
Upewniała się, że dobrze się zajęła raną myśliwego, której się dorobił jakby nie patrzeć przez nią.
- Teraz ty mi coś powiedz o łowcach - poprosiła.
- A co chciałabyś wiedzieć?
- Jesteś Egzekutorem, pomimo, że masz jednolitą barwę skóry... - zagadnęła, lecz nie zdążyła dokończyć.
- Owszem mogę zwać się Egzekutorem, ale nie jestem nim tak w pełni. Demony spoza stada strasznie upraszczają nasz podział.
- Zatem kim jesteś?
- Hybrydą. Moja matka jest Tropicielką, a ojciec Egzekutorem. Może i odziedziczyłem większość cech po ojcu, ale mam też umiejętności matki.
- To znaczy?
- Mam lepszy węch i słuch, niż zwyczajny Egzekutor. No i potrafię zmieniać barwę skóry. Ta cecha rzadko występuje wśród Egzekutorów czystej krwi, to raczej broszka Tropicieli.
- A są wśród was mieszańce? W sensie nie takich hybryd twojego pokroju, tylko mojego i Rimmone'a.
- Nie. Łowcy raczej niechętnie wiążą się z kimś spoza stada. A zwłaszcza z ludźmi. Zresztą taki osobnik długo by u nas nie przeżył. Nasze życie to walki i polowania.
- Chyba jak każdego demona - wtrącił Rimmone.
- Zapewniam cię, że u nas wygląda to znacznie gorzej. Młodzieńcy, który osiągnęli pełną dojrzałość i przeszli samotne polowanie, stają do brutalnej walki przeciwko sobie. Walczą o tytuł alfy. Wielu zostaje okaleczonych, niektórzy giną.
- Na czym to właściwie polega? - spytała Astaroth - Nie macie jednego wodza? Nie podlegacie Belialowi?
- Jeden wódz nie dałby rady zapanować nad wszystkimi łowcami. Jesteśmy zbyt poróżnieni w pewnych sprawach. Zwłaszcza jeśli chodzi o posłuszeństwo wobec Beliala. Łowcy dzielą się na grupy, nad którymi czuwa alfa. A nad alfami panuje najstarszy z nich, czyli wódz. Wódz nie wtrąca się w polowania i nasze prywatne sprawy, ale to on staje przed obliczem Beliala i podejmuje decyzje kto wykona jego rozkaz.
Astaroth wzdrygnęła się, przypominając sobie Shakura.
Servan to dostrzegł, przez co spojrzał na nią pytająco.
- Mamy kiepskie wspomnienia z myśliwymi - wyjaśniła.
- Shakur próbował nas zabić - dodał Rimmone.
- Shakur to rzeczywiście kawał drania. Nie znoszę go. Rzuca się na każdego i to bez powodu.
- Jeśli już to rzucał się - odparł chłopak - Shakur nie żyje. Agares go załatwił.
- Tak myślałem, że ktoś go w końcu zatłukł. Dawno nie było żadnej awantury, z nim w roli głównej - Przewrócił oczami. - Chwila... - Zmierzył mieszańców wzrokiem. - Powiedzieliście Agares?
YOU ARE READING
Dwa Oblicza
FantasyAstaroth jest owocem miłości anielicy i demona. Ma dwie skrajne natury. Drzemie w niej zarówno dobro, jak i nieposkromione zło. Długo nie zdaje sobie sprawy kim tak naprawdę jest. Jednak przychodzi czas, że jej wyjątkowe umiejętności zaczynają się...