70.

262 24 0
                                    

- A więc mówisz, że uleczyłaś połamane skrzydło - Servan spojrzał niedowierzając na Astaroth siedzącą tuż obok niego.

A po jego drugiej stronie, na wyciągnięcie szponiastej łapy, siedział Rimmone, wygodnie oparty o drzewo, pod którym spoczęli. Przed nimi znajdowało się nieduże ognisko, które dawało im przyjemne ciepło. Pozwolili sobie na odpoczynek po posiłku, jakim był upolowany przez Servana jeleń.
Jednak Vagirio z nimi nie było. Okazując towarzyszącemu im Egzekutorowi, zaskakująco dużo zaufania, pozostawił ich samych i udał się na zwiad, by się upewnić, że nikt ich nie śledzi.

- Jakoś się udało - Astaroth wzruszyła ramionami, po czym zerknęła na głowę Servana, a konktetnie na miejsce, gdzie powinno być rozcięcie po skale.

Upewniała się, że dobrze się zajęła raną myśliwego, której się dorobił jakby nie patrzeć przez nią.

- Teraz ty mi coś powiedz o łowcach - poprosiła.

- A co chciałabyś wiedzieć?

- Jesteś Egzekutorem, pomimo, że masz jednolitą barwę skóry... - zagadnęła, lecz nie zdążyła dokończyć.

- Owszem mogę zwać się Egzekutorem, ale nie jestem nim tak w pełni. Demony spoza stada strasznie upraszczają nasz podział.

- Zatem kim jesteś?

- Hybrydą. Moja matka jest Tropicielką, a ojciec Egzekutorem. Może i odziedziczyłem większość cech po ojcu, ale mam też umiejętności matki.

- To znaczy?

- Mam lepszy węch i słuch, niż zwyczajny Egzekutor. No i potrafię zmieniać barwę skóry. Ta cecha rzadko występuje wśród Egzekutorów czystej krwi, to raczej broszka Tropicieli.

- A są wśród was mieszańce? W sensie nie takich hybryd twojego pokroju, tylko mojego i Rimmone'a.

- Nie. Łowcy raczej niechętnie wiążą się z kimś spoza stada. A zwłaszcza z ludźmi. Zresztą taki osobnik długo by u nas nie przeżył. Nasze życie to walki i polowania.

- Chyba jak każdego demona - wtrącił Rimmone.

- Zapewniam cię, że u nas wygląda to znacznie gorzej. Młodzieńcy, który osiągnęli pełną dojrzałość i przeszli samotne polowanie, stają do brutalnej walki przeciwko sobie. Walczą o tytuł alfy. Wielu zostaje okaleczonych, niektórzy giną.

- Na czym to właściwie polega? - spytała Astaroth - Nie macie jednego wodza? Nie podlegacie Belialowi?

- Jeden wódz nie dałby rady zapanować nad wszystkimi łowcami. Jesteśmy zbyt poróżnieni w pewnych sprawach. Zwłaszcza jeśli chodzi o posłuszeństwo wobec Beliala. Łowcy dzielą się na grupy, nad którymi czuwa alfa. A nad alfami panuje najstarszy z nich, czyli wódz. Wódz nie wtrąca się w polowania i nasze prywatne sprawy, ale to on staje przed obliczem Beliala i podejmuje decyzje kto wykona jego rozkaz.

Astaroth wzdrygnęła się, przypominając sobie Shakura.

Servan to dostrzegł, przez co spojrzał na nią pytająco.

- Mamy kiepskie wspomnienia z myśliwymi - wyjaśniła.

- Shakur próbował nas zabić - dodał Rimmone.

- Shakur to rzeczywiście kawał drania. Nie znoszę go. Rzuca się na każdego i to bez powodu.

- Jeśli już to rzucał się - odparł chłopak - Shakur nie żyje. Agares go załatwił.

- Tak myślałem, że ktoś go w końcu zatłukł. Dawno nie było żadnej awantury, z nim w roli głównej - Przewrócił oczami. - Chwila... - Zmierzył mieszańców wzrokiem. - Powiedzieliście Agares?

Dwa ObliczaWhere stories live. Discover now