Rozdział 26

3.2K 120 0
                                    

   - Potraktował mnie jak zabawkę. Chciał tylko seksu i nic więcej. Ja nie chciałam mu tego zapewnić to wziął sobie kogoś innego byle tylko to robić.
   - Dupek z niego i tyle. Nie rozumiem jak można tak traktować dziewczynę. Jak można tak traktować ciebie - powiedział z wrogością i wziął dużego łyka ognistej.
   - Zależało mu tylko na seksie, a nie na mnie - wzięłam łyka po nim i poprawiłam włosy.
   - To był zwykły debil i tyle.
   Zaśmiałam się i spojrzałam na Draco. On tylko wziął łyk alkoholu i spojrzał się w przestrzeń.
   - A ty masz jakiś przykre historie miłosne ?
   Chciałam się dowiedzieć czegoś więcej o nim.
   - Jeszcze nigdy z nikim nie byłem - zaśmiał się chłopak i poprawił swoje włosy.
   - Naprawdę ? Przecież tyle dziewczyn za tobą lata - zdziwiłam się.
   - Inne dziewczyny mnie nie interesują - uśmiechnął się łobuzersko i spojrzał na mnie.
   Poczułam motylki w brzuchu. Głos w mojej głowie chciał go pocałować, a moje ciało zamiast się opamiętać to zbliżało się delikatnie do blondyna.
   Chłopak sam zaczął się zbliżać. Tak bardzo chciałam jeszcze jednego pocałunku, ale nadal nie miała pewności czy Draco pokaże prawdziwego siebie czy nadal będzie się zakrywać maską bez uczuć.
   - A co tu się dzieje - usłyszeli donośny głos. - Cholibka.
   Szybko odskoczyli od siebie widząc za sobą Hagrida. Mężczyzna wyrósł za nimi z podziemi i patrzył na uczniów łagodnie, ale za razem wrogie spojrzenie padło na Dracona Malfoya.
   - Nic - spojrzałam na gajowego z rumieńcem na twarzy.
   - Jest już grubo po ciszy nocnej. Nie powinno was tu być o tej godzinie.
   Popatrzyłam na Draco, a on na mnie i wskazał drugą butelkę ognistej opróżnioną w jednej trzeciej. Schował ją za siebie i wstał.
   - To my już możemy iść - powiedział z łobuzerskim uśmiechem i ruszył przed siebie zerkając na mnie przez ramię.
   - Uważaj na niego - złapał mnie za ramię Hagrid i powiedział szeptem.
   - Dobrze - uśmiechnęłam się i ruszyłam za blondynem zostawiając gajowego daleko za sobą.

~

   Przemknęliśmy obok kotki Flincha i biegiem ruszyliśmy w stronę dormitorium chłopaka. Cichy śmiech roznosił się echem po korytarzu.
  Czułam, że alkohol zaczął działać aż za dobrze. Wszystko wydało się takie radosne i kolorowe.
   Draco zamknął za nami drzwi pokoju i osunął się plecami wzdłuż drzwi. Ja opadam na kanapę koło kominka i ogrzewam ciało z delikatnego chłodu.
   Cichy śmiech blondyna rozbrzmiewał w pokoju. Uświadomiłam sobie, że w tym momencie widzę prawdziwego Malfoya, bez żadnej maski, bez grania jakiejś wymyślonej przez niego roli, bez zbędnych komentarzy.
   - Musimy jakoś się spotkać w tygodniu by napisać ten referat dla Snapa - powiedział z uśmiechem.
   - Właśnie, zapomniałam o tym całkowicie - powiedziałam z przerażeniem.
   - Jakoś to ogarniemy, a na razie musimy się zastanowić jak dostać się do twojego dormitorium - jego uśmiech przygasł.
   - Sama nie wiem za bardzo czy nam się to uda. O mało Flinch nas nie złapał, a co dopiero jak spotkamy nauczyciela.
   - Wiesz, już raz spałaś u mnie - powiedział łobuzerskim tonem i znacząco poruszył brwiami po czym się zaśmiał.
   Ewidentnie to był prawdziwy Draco.
   - Niby nic mi się nie stało - przewróciłam oczami widząc jego uśmiech. - Ale znowu nie mam w co się przebrać i nawet nie chcę mi się spać.
   Chłopak jak na jakiś rozkaz wstał i podszedł do szafy. Wyjął z niej czarną koszulkę, która dla niego ewidentnie była trochę obcisła.
   - Zobacz czy będzie dobra. Gdybyś zdążyła mi oddać wcześniejsze ubrania może byś miała się w co ubrać teraz - spojrzał na mnie z delikatnym rumieńcem.
   Bez zbędnych słów weszłam do toalety delikatnie się chwiejąc i zdjęłam z siebie mundurek. Założyłam koszulkę Malfoya sięgającą mi do połowy uda.
   - Chyba sama koszulka wystarczy - wyszłam z łazienki ze swoimi ubraniami w ręce.
   Blondyn tylko otaksował mnie spojrzeniem od góry do dołu i uśmiechnął się. Odłożyłam ubrania na małą pufę przy oknie.
  - To może dokończymy butelkę ognistej i skończymy naszą rozmowę, która została nam tak brutalnie przerwana - zaśmiał się i usiadł na podłodze przy kominku opierając głowę o sofę.
   Usiadłam koło niego i wzięłam łyka z butelki.

~

   - No co ty. Latać nie umiesz!? - Wykrzyknął chłopak i uniósł się śmiechem.
   - To nie moja wina. Jakoś nie po drodze mi z miotłą - piorunowałam go wzrokiem.
   - W tym nie ma nic trudnego. Umiesz wszystkie zaklęcia, na lekcjach, wiesz wszystko lepiej niż Hermiona, ale ty chociaż się nie wymądrzasz jak ta szlama - Draco nie mógł opanować śmiechu. - Jesteś wysportowana, rysujesz i w ogóle, a latać na miotłę nie umiesz ?
   Chłopak nadal nie mógł się opanować biorąc kolejne łyki ognistej. Alkohol już prawie im się skończył, ale nie zwracali na to większej uwagi. Mogli pobyć sami i porozmawiać normalnie bez publiczności.
   - Śmiej się śmiej, bo możesz potem nie być w stanie.
   - Dobra, dobra. Co byś powiedziała na darmowe lekcje u mnie z nauki latania ? - blondyn otarł łzy spowodowane śmiechem.
   - Przemyśle tą propozycję
   - Dobrze, a w międzyczasie moja kolej - mina chłopaka spochmurniała.
   - A więc słucham.
   - Szczerze mówiąc. Moi rodzice są śmierciożercami. To w gruncie rzeczy przez nich jestem jaki jestem i nie dopuszczam do siebie ludzi. Nigdy nie okazywali mi miłości, tylko oczekiwali bym wypełniał ich wolę i jak Czarny Pan będzie czegoś chciał ode mnie to mam być mu posłuszny, ale ja nie chcę. Nie chcę służyć Czarnemu Panu tak jak oni. Nie chcę być taki jak oni. Nie chcę mieć takiego życia jak oni.
   - Nie będziesz miał - powiedziałam ze smutkiem.
   - Skąd wiesz ? - Parsknął chłopak.
   - Mój ojciec też miał służyć Czarnemu Panu, ale się sprzeciwił. Kiedy moja mama powiedziała, że jest w ciąży, to mój ojciec zerwał wszelkie kontakty ze śmierciożercami i odmówił Czarnemu Panu.
   - Voldemort się nie wściekł ?
   - Torturował go zaklęciem niewybaczalnym, ale mój ojciec się nie ugiął w swej decyzji. Czarny Pan nie chciał go zabijać, bo stwierdził, że mój ojciec sam do niego prędzej czy później przyjdzie. Powiedział mojemu ojcu, że karma wróci za zdradę.
   - Twój ojciec dokonał wyboru. Miał do tego prawo - wyraz twarzy chłopaka ukazał złość, smutek i trudno w to uwierzyć, ale Emily zobaczyła w oczach nadzieję.
   - Miał do tego prawo, ale komuś się ta decyzja nie spodobała. Może i miał rację, teraz moja mama jest chora na raka i mój ojciec nie wie już co robić. Przeniosłam się do Hogwartu, bo w sumie w tym regionie są lekarze, którzy mogą jej pomóc, ale nigdy nie ma pewności, że będzie dobrze.
   - Na pewno będzie dobrze. Zobaczysz, że twoja mama wyzdrowieje - po tych słowach przytulił mnie do siebie.
   - Może zmieńmy temat - powiedziałam szeptem.
   - Dobrze. O czym byś wolała porozmawiać.
   - Najpierw to muszę się napić - pochyliłam się nad blondynem by wziąć prawie pustą butelkę.

  

W imię miłości /Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz