Rozdział 30

3K 118 3
                                    

   - Chyba żartujesz - powodziałam stojąc przed nim i jego miotłą na boisku od Quidditcha.
   - Mówię całkiem poważnie - uśmiechnął się i przeczesał dłonią włosy.
   - Nie, Draco. Ja się zbłaźnię. A co jak ktoś nas zobaczy? Co jak mnie ktoś zobaczy ? - Zaczęłam panikować.
   Chłopak tylko się uśmiechnął i położył dłoń na moim policzku.
   - Spokojnie. Obiecuję, że nie puszczę cię samej na miotłę. Będziesz lecieć ze mną i ja będę sterował - uśmiechnął się łobuzersko.
   - Na pewno?
   Nadal nie byłam pewna do tego czy w tej sytuacji mogę mu ufać.
   - Obiecuję, że jak się zgodzisz trochę pouczyć i polecieć ze mną to zabiorę cię dzisiaj do Hogsmeade na lody lub pizzę lub co tylko zechcesz - nie dawał za wygraną i posunął się nawet do próby przekupstwa.
   - Ale ja naprawdę nie umiem.
   - I właśnie dlatego będę cały czas przy tobie. Nikt nie przyjdzie, bo jest sobota i każdy ma lenia.
   - Ehhh - westchnęłam. - No dobrze.
  Blondyn uśmiechnął się i podał mi do ręki miotłę.
   - Może zaczniemy od czegoś prostego. Wsiądź na nią i spróbuj się unieść.
   Wykonałam jego polecenie. Miotła znajdowała się pomiędzy moimi nogami i mimo tego, że starałam się jakoś chociaż o centymetr oderwać od ziemi to moje stopy stały na niej twardo.
   - No i co teraz. Nie umiem się unieść - powodziałam z rezygnacją.
   - Spokojnie - zaśmiał się i delikatnie dotknął moich pleców.
   Jego dłoń była ciepła, a koniuszek jego kciuka gładzik mnie powoli. Czułam jego skórę nawet przez sweterek odsłaniający moje ramię i bawełnianą cienką bluzeczkę.
   Poczułam jak moje stopy odrywają się od podłoża i mocniej zacisnęłam ręce na miotle.
   - Spokojnie. Jesteś zaledwie pięć centymetrów nad ziemią - zaśmiał się i złapał mnie za ramię.
   - Boję się - powiedziałam z przerażeniem.
   Zawsze chciałam latać, ale bez miotły. Tak po prostu móc się unosić nad ziemią bez żadnej pomocy innych osób lub przedmiotów.
   - Spróbuj teraz polecieć do przodu na tej samej wysokości.
   - Chyba sobie żartujesz - otworzyłam szeroko oczy.
   Uśmiechnął się tego i delikatnie pchnął do przodu moje ramię. Miotła jak na znak zaczęła powoli przesuwać się w przód.
   - Wolniej - chłopak tylko się głośno zaśmiał i delikatnie wziął swoją rękę z mojego ramienia.
   Cały czas leciałam przed siebie powoli. Jeżeli można to w ogóle nazwać lataniem. Bardziej może lewitowałam pięć centymetrów nad ziemią powolutku przesuwając się do przodu.
    Gdy przesunąłem się kilka metrów dalej od miejsca startu Draco dotknął moich pleców i zaczął delikatnie zawracać.
   - Za tydzień może spróbujesz sama bez mojej pomocy. Co ty na to - uśmiechnął się i spojrzał w moje oczy.
   - Chyba sobie żartujesz - powiedziałam wystraszona.
   - Mówię całkiem poważnie.
   Uśmiech nie schodził z jego twarzy.
   W końcu znalazłam się na miejscu z którego zaczynałam. Chłopak tylko delikatnie i powoli pchał moje ramię w dół, a miotła sama zaczęła obniżać się, aż moje stopy nie dotknęły ziemi.
   Nastała niezręczna cisza. Draco poprawił swoje włosy, a ja przygryzłam dolną wargę. Starałam się nie patrzeć na jego twarz, a tym bardziej w oczy, bo od razu bym się zawstydziła.
   - To może teraz chcesz ze mną trochę polatać ? - Jego pytanie przerwało niezręczną ciszę.
   - No nie wiem. Będę się bać - odpowiedziałam podając mu miotłę do ręki.
   - Spokojnie nie będę latał zbyt wysoko - uśmiechnął i się wsiadł na nią pokazując mi gestem głowy bym usiadła za nim.
   - No niech ci będzie, ale ma nie być szybko i nie ma być za wysoko.
   Usiadłam za nim i delikatnie objęłam od w pasie.
   - Nie obiecuję cudów - zaśmiał się i gwałtownie oderwał się od ziemi, sprawiając, że mocniej się w niego wtuliłam.

W imię miłości /Draco MalfoyWhere stories live. Discover now