Rozdział 8

4.1K 143 18
                                    

***Emily***

- Co ty tutaj robisz? - spojrzałam się na blondyna zaskoczona, kiedy ten pojawił się tuż za mną.
- Nie widać? Odkładam rzeczy tak jak ty idiotko - odpowiedział bez emocji.
Spojrzał się na mnie przelotnie i poprawił swoje włosy. Podszedł do mnie. Mimowolnie zaczęłam się odsuwać od niego aż wpadłam na ścianę. Chłopak oparł jedną rękę o ścianę obok mojej głowy i schylił się. Czułam jego oddech na swoich ustach.
Chłopak poprawił moje włosy za ucho, a ja poczułam jakbym miała nogi z waty. Spojrzał mi się w oczy i zaśmiał się.
- Nie jesteś już taka pyskata jak na korytarzu - rzekł i odsunął się gwałtownie ode mnie.
Spojrzał się na mnie i wyciągnął swoją różdżkę. Przejechał nią po książkach znajdujących się na półce.
- Co ty kombinujesz Malfoy - odezwałam się bez chwili namysłu.
Podeszłam trochę bliżej do niego, a on się tylko uśmiechał i wyszedł. Trzasnął drzwiami.
- Co za debil - podeszłam by otworzyć drzwi. Zamknięte.
Czy on właśnie zamknął mnie w tym składziku starych książek, przepraw i kociołków? No chyba sobie jaja robi.
Zaraz zacznie się kolejna lekcja, a ja nie wiem nawet jak tam trafić. Co za pajac z niego. Zrobił to specjalnie.
Zaczęłam z całej siły ciągnąć za klamkę. Myśl Emily przecież nie możesz tak tutaj zostać do końca dnia. Gdyby istniało jakieś zaklęcie.
Zaklęcie. No właśnie. Jaka ja jestem głupia. Tylko gdzie moja różdżka. Oh no nie, leży sobie na stole i czeka na mnie, po drugiej stronie drzwi.
Mimowolnie oparłam się o ścianę i zjechałam po niej plecami w dół.
Malfoy. Jak ja go nienawidzę. Jak ja mam się stąd wydostać.
Gdybym umiała tylko zaklęcie Alohomora bez użycia różdżki. Nigdy mi ono nie wychodziło samymi dłońmi. Może warto spróbować jak i tak mam tutaj siedzieć.
Podeszłam do drzwi i złapałam klamkę jedną ręką. Skupiałam się i zaczęłam powtarzać w myślach to zaklęcie. Alohomora. Alohomora. Alohomora.
- Alohomora - powiedziałam szeptem.
Drzwi skrzypnęły i uchyliły się. Udało się. Nie wierzę w to. Teraz tylko szubko znaleźć klasę od Obrony przed Czarną Magią. To nie może być trudne.
Wybiegłam z klasy w pośpiechu, ale tuż za drzwiami zatrzymało mnie czyjeś ciało.
- O'Brein jak miło cię widzieć - powiedział chłopak o ciemnych blond włosach. O nie jeszcze tego mi brakowało.
Wyciągnął do mnie rękę i pomógł mi wstać. Otrzepałam się szybko i poprawiłam włosy.
- Część Cedrik. Wybacz, ale nie mam teraz czasu. Muszę lecieć szybko na Obronę przed Czarną Magią - powiedziałam na jednym wdechu i ruszyłam przed siebie.
Z tego co mi tłumaczyła Liv to musi być gdzieś. Nie wiem gdzie nawet. Na pewno piętro lub dwa nad lochami.
- Mogę cię zaprowadzić i tak za chwilę zacznie się lekcja, a ja zamierzam w tamtym kierunku - powiedział chłopak starając dotrzymać mojego kroku.
- Miło z twojej strony, ale... - zaczęłam, lecz nie dane mi było skończyć.
- Chodzisz na Runy i Alchemię ? - przerwał mi blondyn.
- Tak - odpowiedziałam krótko i zaczęłam wspinać się po schodach.
- To będziemy się widzieć na tych lekcjach. Jak się uda możemy siedzieć razem.
- Fantastyczny pomysł - powiedziałam z uśmiechem.
No oby nie. Przyspieszałam cały czas kroku, ale chłopak dotrzymywał mi go z ogromnym entuzjazmem i opisywał nauczyciela OPCM.
W pewnym momencie zatrzymał się i spojrzał się na mnie z uśmiechem.
- Coś się stało ? - Zapytałam zdziwnioa.
- To już tutaj. Skręcisz w lewo i to będzie druga sala od prawej strony - powiedział z uśmiechem.
Odwrócił się i poszedł w drugą stronę. To było trochę dziwne. Zero pożegnania, zero jakiej kolwiek interwencji czy do zobaczenia.
Cóż nie mi było oceniać jego zachowanie.
Skręciłam w lewo tak jak mi kazał i weszłam do sali znajdującej się po prawej stronie.
- Tak jak mówiłem muszę was przesiąść - powiedział donośny głos z końca sali.
Mężczyzna w czarnych włosach i czarnej długiej szacie spojrzał się w moim kierunku.
- O raczyłaś się zjawić. Co było przyczyną twojego spóźnienia panno - zaczął, ale nie potrafił powiedzieć jak się nazywam.
- Panno Emily O'Brein - odparłam i spojrzałam na niego z ukosa.
- Panno O'Brein. Nie siadaj nawet, bo i tak cię przesadę. Za spóźnienie masz minus dziesięć punktów dla Gryffindoru. Na moje lekcje nie wolno się spóźniać.
Podszedł do mnie z prędkością światła z drugiego końca sali. Czarna szata ocierała się o jego nogi.
- Zrozumiano - spojrzał się na mnie i uniósł mój podbródek swoją różdżką.
- Zrozumiano - odpowiedziałam.
Przystanęłam z nogi na nogę. Mężczyzna odszedł i zaczął ustawiać uczniów według własnego uznania. Tak żeby chłopak siedział z dziewczyną niekoniecznie z tego samego domu.
Jak zdążyłam zauważyć znowu Gryffindor miał lekcje ze Slytherinem.
- A ty Panno spóźnialska usiądziesz z Malfoy'em. Może się czegoś od niego nauczysz - delikatny złośliwy uśmiech pojawił się na jego twarzy na ułamek sekundy.
Tylko nie to. Z nim. Z tym debilem, który zamknął mnie w tej komórce. Gorzej być nie mogło.

***Draco***

Dziewczyna tylko przewróciła oczami i odszukała miejsce, w którym siedzę. Podeszła do mojego stolika i odsunęła sobie krzesło. Usiadła koło mnie, a jej oczy wyrażały niechęć do mojej osoby. W sumie to i lepiej. Nie miałem ochoty się z nią zaprzyjaźniać.
- Musiałeś mnie zamknąć? - Zapytała szeptem kiedy Snape tłumaczyć coś przy tablicy.
- Gdzie zamknąć? - Zapytałem z niedowierzaniem.
Gdzie ją niby zamknąłem. Nie zrobiłem nic takiego tylko wyszedłem z sali. Nie mogłem się skupić gdy byłem tak blisko niej. Patrzyła na mnie tymi ślicznymi oczami. Jej usta były tuż przy moich i ten zapach truskawki i pomarańczy. Kusiła mnie stojąc przygniecona do ściany.
- Nie udawaj debila - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Była zdenerwowana i zła na coś czego nie zrobiłem.
- Słuchaj. Nie zamknąłem cię nigdzie i nie wiem o co ci chodzi. A teraz jeżeli z łaski swojej możesz to skup się na lekcji - powiedziałem z irytacją.
Z chęcią bym się przyznał do tego, że ją zamknąłem, ale to nie byłem ja. Nie będę brać na siebie jakiś szczeniackich zagrywek, żeby poderwać dziewczynę. Z resztą nawet nie chciał bym jej poderwać.

~

Przez resztę lekcji dziewczyna nie odezwała się do mnie ani słowem. Gdy skończyły się zajęcia wyszła z klasy nawet nie patrząc w moją stronę.
Może nawet to i lepiej. Przez całe zajęcia czułem zapach truskawek, pomarańczy i brzoskwini, który prześladował mnie do końca dnia. Dopiero w swoim pokoju mogłem na chwilę zapomnieć o Emily O'Brein i jej wrogim nastawieniu do mnie.
Nie wiem co się ze mną działo odkąd ona się pojawiła. Moje myśli krążą wokół niej przez cały czas.
- Idziesz się przejść ze mną przed treningiem Quidditcha? - wyrwał mnie Zabini z namysłu podczas obiadu.
- Tak. Nie ma sprawy - odparłem mechanicznie.
- Bo jest coś o czym muszę z tobą porozmawiać - wytłumaczył.
- Tak jasne.
W ten właśnie sposób czekałem na niego przed swoim pokojem. Chłopak przyszedł do mnie z butelką ognistej. Był już wstawiony.
Przez następną godzinę opowiadał mi o tym, że chyba się zakochał, ale nie jest pewien czy ona czuje to samo. Tłumaczyłem mu, że miłość to niepotrzebne uczucie, ale on nie chciał tego słuchać. Doradziłem, żeby spróbował wyznać tej dziewczynie co czuje, a on że w tym jest problem, bo ona jest lesbijką i już odtrąciła go kilka razy.
Po opróżnieniu całej butelki zasnął na mojej kanapie przed kominkiem. Otworzyłem okno żeby się wywietrzyło od zapachu jego potu i łez.
Wyszedłem z pokoju. Było już późno. Idąc ciemnym korytarzem usłyszałem cichy płacz i przyspieszony krok.

W imię miłości /Draco MalfoyWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu