Rozdział 85

512 16 5
                                    


   Gdy schodziliśmy po schodach słyszałem gwar na dole. Głos mojego ojca i mojej matki odbijał się echem po prawie pustym mieszkaniu. Prawie, ponieważ słuzba krzątała się co jakis czas z kuchni do jadalni i na odwrót. 

- Nigdy nie było tutaj tak głośno - odwracam sie po tych słowach do Emily, a ona pociesza mnie tylko słabym uśmiechem.

   Strach w jej oczach podpowiada mi, że nie tylko stresuje się całą sytuacją, a słowa jej ojca odeszły w cień, a miłe wrażenie po opisie mojego młodszego ojca zostanie zatarte tym co ujrzy teraz, zaraz, za moment.

- Popraw włosy, słyszę, że schodzą do nas - głos mojej matki był łagodny i miły. Mozna by rzec, że ciapły.

   Wchodząc do jadalnii ujrzałem mojego ojca w delikatnym pół uśmiechu trzymającego Narcyzę pod rękę.

- Co jest kurwa - wyszeptałem ze zdziwieniem w głosie.

   Moi rodzice zdawali się nie słyszeć tych słow, tylko powoli podeszli do mnie i wręczyli mi prezent zapakowany w kolorowe pudełko z kokardką.

- Dobra, to jest sen czy koszmar - powiedziałem na głos, a Narcyza tylko usmiechnęła się delikatnie.

- Odbyliśmy powazną rozmowę o tobie i stwierdziliśmy, że żle cie traktowaliśmy - powiedział powoli Lucjusz. - To ja żle cie traktowałem, a po ostatnich wydarzeniach zrozumiałem wszystko. 

- Wszystko, czyli? - Zapytała Emily, przerywajac swoje milczenie.

- Na pewno zdajesz sobie sprawę z tego, że ja źle trakowałem Dracona, że nie dawałem mu odpowiedniego przykładu i dotarło to do mnie podczas ostatniego dnia Draco, podczas tego incydentu, tego co On - mój ojciec miał łzy w oczach, a ja czekałem na dalszy rozwój sytuacji, ale sie przeliczyłem.

Mężczyzna tylko odszedł w kierunku stału i zachęcił gestem dłoni, zebysmy usiedli.

Emily spojrzała na mnie ze zdziwieniem, a ja byłem zmieszany całą sytuajcą i zajściem w tym pokoju. Byłem prawie pewny, że już nic mnie nie zaskoczy po tym jak zostałem torturowny, ale nie spodziewałem się przemiany Lucjusza w te święta. 


                                                                                   *****Emily*****


   Siedziałam przy czarnym długim stole jadalnym, pokrytym białym obrusem i jadłam posiłek w milczeniu z rodicami blondyna. Po minie chłopaka wnioskowałam, że sam był zbity z trou po wyrazeniu skruchy przez jego ojca i prezencie, który dostał pierwszy raz w święta.

   Pudełko leżało na krześle obok nadal nie odpakowane, a wzrok Draco nie padł tam nawet na moment.

- No więc, Emily, tak? - Głos matki chłopaka był miękki i delikatny. Spokojny.

- Tak - odparłam i spojrzałam na kobietę.

- Draco w sumie nie mówił nam  o tobie za dużo, podejrzewam, że nie chciał po prostu dzielić się z nami swoimi prywatnymi rzeczami, ale mam nadzieję, że może ty zechcesz opowiedzieć o sobie cos więcej - po tych słowach Narcyza usmiechneła się.

- Coś wiecej? Na przykład co takiego - odparłam i włozyłam kawałek kurczaka do ust.

- Może jak ci idzie nauka, do jakiego domu zostałaś przydzielona, jak u twich rodziców, bo prawde mówiący Lucjusz i twój ojciec kiedys za czasów...

- Przyjaźnili się - nie dałam skończyć kobiecie jej zdania. - Wiem, rodzice mi to powiedzieli, jak Draco był u mnie.

Odparłam, a na jej ustach pojawił się delikatny usmiech.

- Czyli Lie, mówił cos o mnie? - Zapytał z entyzjazmem Lucjusz.

- Tak, mówił, że się przyjaźniliście w Hogwarcie - odparl ozieble Draco. 

- A może wspomniał coś o odnowieniu znajomości, albo mozę twoja matka, Evelyn,  coś mówiła? - Zapytała matka Draco z usmiechem na ustach. 

   Wyglądało na to, że sami bardzo chcieli odnowić starą przyjźń, ale z jakiś powodów nie chcieli jako pierwsi wyjść z inicjatywą. 

- Nie - odparł blondyn. - Nie wspomnieli nic o odnowieniu waszych kontaktów. 

Po tych słowach blondyn wytarł usta serwetką, wstał, dsunął krzesło i wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie w nim samą z jego rodziacmi. Ich spojrzenie utkwiło za ścianą, za którą jeszcze chwilę temu skręcił Draco.

W imię miłości /Draco MalfoyWhere stories live. Discover now