Rozdział 70

1.4K 49 0
                                    

                 *****Emily*****
  
   Dopiero gdy byliśmy nad ziemią, zaczynałam zdawać sobie sprawę nad otaczającym nas światem.
   Zauważyłam, że prószy delikatnie śnieg, a gwiazdy mienią się mocniej niż wcześniej.
   Gwar zabawy ucichł, a cała ludzie, którzy wychodzili by zaczerpnąć świeżego powietrza wyglądali z tej odległości jak mrówki.
   Przytulałam się do Draco i wdychałam jego zapach, rozkoszowałam się tą chwilą, tak jakby mogła trwać wiecznie w moim umyśle, zapamiętana na wieki.
   - Już prawie jesteśmy - głos chłopaka wydawał się głuchy, jakby dochodził z daleka przez szum wiatru i spadającego śniegu.
   Przytuliłam się mocniej na znak tego, że usłyszałam.
   W mgnieniu oka zaczęliśmy powoli opadać w dół, na jakiś taras, bo to ewidentnie było za małe na balkon. Chociaż według mnie taras jest raczej w ogrodzie, a nie prawie na szczycie starej szkoły.
   - Znalazłem to miejsce dwa lata temu, jak jeszcze cię nie znałem i jak pewnie ty nie wiedziałaś, że tu się przeniesiesz - wyznał, gdy nasze stopy dotknęły zimnej podłogi.
   - Czyli często tutaj przychodziłeś - zaśmiałam się schodząc z miotły.
   Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że mimo iż wszędzie pada śnieg, tutaj on nie trafił. Nie ma nigdzie ani płatka, dodatkowo jest tutaj ciepło, jakbyśmy byli normalnie w szkole.
   - Przychodzę tutaj, żeby pomyśleć. Nikt mnie tutaj nie znajdzie, jak widać nie ma nigdzie drzwi i dodatkowo, żeby znaleźć to miejsce, ktoś musiałby być na tyle zdesperowany, żeby wzlecieć tak wysoko i zawisnąć, nie ruszając się, żeby zobaczyć to miejsce. Co śmieszne jak się lata tak po prostu to tak jakby nie można znaleźć tego miejsca nie ważne jak bardzo by się chciało. Trzeba zawisnąć na jakiś czas i przyglądać się dachowi, a ono sami się pojawi, nie wiem jak to działa - zaśmiał się i usiadł na kocu.
   - Byłeś kiedyś na tyle zdesperowany, żeby tak zrobić? - Usiadłam koło niego.
   - Można tak ująć - zaśmiał się.
   Patrzył w moje oczy z taką intensywnością, że nie widziałam co zrobić.
   Przełknęłam ślinę i przygryzam delikatnie dolną wargę.
   Nie wiem jak ten chłopak to robił, ale przy nim brakowało mi słów.
   - Przestań tak robić, bo obiecałem sobie, że nie będę się od razu z tobą kochał jak tylko staniemy tutaj - uśmiechnął się i poprawił włosy, kierując wzrok na gwiazdy.
   Zaśmiałam się tylko i spojrzałam w tym samym kierunku co on.
    - Rozpraszasz mnie - wyznał po chwili.
   - To może porozmawiajmy o czymś nie związanym z seksem - podjęłam. 
   - Okay, to może, kiedy stwierdziłaś, że podobam ci się ? - Gdy skończył pytanie, spojrzał na mnie, a jego błękitne oczy badały każdy mój ruch.
   - Szczerze to sama nie wiem. Nie jestem pewna czy to było już pierwszego dnia, czy może po tym wyzwaniu od Bleisa na imprezie jak nocowałam u ciebie, czy to nastąpiło podczas przebiegu tego wyzwania czy może na pierwszej randce, a może od pierwszego pocałunku - zaczęłam, a słowa wylatywały ze mnie bez przeszkód. - Może tak naprawdę zawsze cię kocham, nawet nie znając ciebie. Może spodobałeś mi się w pierwszej sekundzie, gdy cię zobaczyłam, a później tylko to uczucie się wzmacniało, aż doszło do tego, że podobanie zmieniło się w zauroczenie, a potem w uczucie miłości, pożądania i namiętności. A te wszystkie rzeczy doprowadziły do tego, że po prostu zakochałam się w tobie i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
   Skończyłam i już wiedziałam, że te kilka kieliszków ognistej daje o sobie znać.
   Gdy spojrzałam na Draco, zobaczyłam w jego twarzy coś czego nigdy wcześniej nie widziałam. To nie był zwykły wyraz namysłu, on przyswajał każde wypowiedziane przez mnie słowo, intonację jakiej użyłam i gesty jakie wykonałam mówiąc o tym. On oceniał czy to co powiedziałam było prawdziwe czy po prostu kocham go, bo kocham i tyle. Ocenił to czy kocham jego czy to jak się przy nim czuję.
   - A ja tak szczerze - zaczął.
   Jego oczy zaszkliły się i zdałam sobie sprawę, że takiej odpowiedzi chciał, taką odpowiedź pragnął usłyszeć. Chciał, żebym kochała jego za to jaki jest, a nie uczucie jakie przy nim ja odczuwam. Pragnął by moja miłość do niego była czystą postacią miłości, w której chodziło o to jaki on jest, a nie o to co mi daje, jakie uczucia przy nim odczuwam, że sama czuję się lepiej. Chodziło o niego. Tylko o niego.
   - Tak szczerze - podjął znowu. - Zaczęłaś mi się podobać, a może nie podobać, zauroczyć też się nie zauroczyłenlm. To było coś silniejszego. - Próbował znaleźć odpowiednie słowa.
   - Zacząłem cię kochać, jak tylko zobaczyłem cię w pociągu, jak szukałaś przedziału, zanim Pansy do ciebie podeszła i udawała, że wpadła na ciebie. Zrobiła to, ponieważ widziała jak stanąłem na środku i wpatrywałem się w ciebie jak idziesz, jak szukasz miejsca. Ocknąłem się dopiero jak zaczęła cię wyzywać.  Byłem niemiły, ponieważ, sam nie wiem, nie znałem tego uczucia wcześniej. Nie wiedziałem co ono oznacza.
    Mówił bez wytchnienia.
   - Jak powiedziałem ci kilka niezbyt miłych słów, jak zobaczyłem twoje oczy, na długo nie mogłem o nich zapomnieć. O widoku twojej twarzy. Jeszcze zanim wysiedliśmy z pociągu by pojechać do szkoły, znalazłem cię w przedziale, jakimś przypadkowym. Przyznam się, że szukałem ciebie. Nie wiem czy chciałem porozmawiać, przeprosić czy po prostu patrzeć na ciebie i nic nie robić. Chciałem być twardym. Gdy wszedłem do twojego przedziału spałaś. Usiadłem na przeciwko ciebie i po prostu patrzyłem. Nie dotknąłem cię, nie usiadłem obok ciebie, usiadłem od razu przy drzwiach na drugim końcu twojego przedziału i tylko patrzyłem. Dziękowałem w duchu, że nikt z tobą nie jedzie. Gdy tak patrzyłem, zasnąłem. Zasnąłem patrząc na ciebie.  Gdy wstałem, nie wiedząc co się stało, ty nadal spałaś. Wyszedłem na chwilę wcześniej zanim weszła do ciebie Luna. Wtedy wiedziałem, że cię kocham. Że to nie jest zwykłe podobasz mi się lub ładna jesteś i tyle.
Wtedy zdałem sobie sprawę, że kocham cię, a ty mnie nie lubisz, za to jak cię wcześniej potraktowałem.
Udawałem niechęć do ciebie, by nikt nie zdawał sobie sprawy, że coś się zmieniło. Częściej zacząłem tutaj przychodzić, myśleć o tobie. Planować co powiem, co zrobię, jaki gest wykonam, jak się zachowam. Chciałem zadbać o wszystko, żebyś tylko mnie polubiła. Żebyś chociaż mnie lubiła.
   Skończył, a ja patrzyłam na niego. Patrzyłam tak jak on patrzył na mnie w tamtym przedziale pierwszego dnia. Nie dotykając go, tylko patrząc i nic więcej.
   - Powiedz coś - wyszeptał.
   Wiedziałam, że wyznał więcej niż chciał. Wyznał wszystkie uczucia i wszystko co zrobił od momentu naszego poznania się.
   - Kocham cię - wyszeptałam. - I nic tego nie zmieni.
   Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
   Zmieniłam pozycję i na kolanach, powoli podeszłam do niego.
   - Kocham cię - wyszeptałam raz jeszcze.
   Zbliżył się do mnie i pocałował mnie. Zaczął powoli, delikatnie kładąc mnie na kocu, gdy tylko leżałam plecami, pocałunek stał się namiętny, pożądliwy.
   - Jak powiedziałaś, że mnie kochasz to już nie mogłem się powstrzymać - wymruczał mi w szyję. - Emily, kocham cię. Kocham cię bardziej niż jesteś w stanie to sobie wyobrazić.
   Wyznawał mi szeptem miłość, rozbierając mnie przy tym.
  

W imię miłości /Draco MalfoyWhere stories live. Discover now