Rozdział 17

3.5K 136 0
                                    

                  *****Draco*****

   Pół nocy nie spałem i patrzyłem się na nią. Spała w moim łóżku. Taka delikatna, taka bezbronna.
   Powiem szczerze nie wygodnie mi się spało na kanapie i chociaż kusiło mnie, żeby położyć się obok Emily to nie zrobiłem tego. Nie jestem jak ten nadęty Puchon. Wiem, że coś jest nieprzyzwoite i nie mam zamiaru się narzucać.
   Blondynka cicho mruknęła i odwróciła się twarzą do mnie. Ogień w kominku oświetlał cały pokój. Widziałem każdy zarys jej twarzy mimo dzielących nas metrów.
   Wyzwanie o naszym niebu związku nie podobało mi się. Musiałem spędzać z nią czas przez tydzień i udawać zainteresowanie jej rzeczami, a ona moimi. Nam obu to się nie podobało. Bałem się, że przez to spędzanie czasu serio będzie mi na niej zależeć. Rodzice mi mówili, że prawdziwa miłość nie istnieje. Na początku sami w to wierzyli i byli w sobie zakochani, ale szybko miłość zmieniła się w przyzwyczajenie. Lucjusz i Narcyza są ze sobą tylko dlatego, że łączy ich majątek i Czarny Pan. No i oczywiście ja, chociaż nie interesowali się mną nigdy.
   Nikt nie rozumiał co przeżywam, a i tak wszyscy mnie osądzali. Potter i jego przyjaciele nie lubili mnie po prostu za to, że jestem sobą i należę do Malfoy'ów. Połowa Hogwartu mnie nienawidzi, a z większością nawet nie rozmawiałem.
   Jedyna osoba dla której jestem neutralny leży w moim łóżku. Widać, że sama nie wie co o mnie myśleć. Raz jestem dla niej arogancki, a raz miły. Sam nie wiem jak to się dzieje.
   Wstałem z kanapy i podszedłem do niej. Przykryłem ją kołdrą szczelniej i usiadłem obok. Delikatnie odsunąłem jej blond włosy z czoła i pogładziłem po policzku. Nie mogłem się oprzeć, żeby tego nie zrobić.

                  *****Emily*****

   Otworzyłam oczy i ziewnęłam cicho. Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. To nie był pokój, który dzieliłam z dziewczynami.
   Zielone ściany, zielone firany, zielona kanapa, zielona pościel i zielony dywan. Wszystko było w kolorze zieleni z elementami bieli i czerni. Slytherin. Byłam w pokoju jakiegoś Ślizgona. No bez jaj, najebałem się i przespałam z jakimś nieznanym mi chłopakiem. No gorzej być nie mogło oprócz tego, że straciłam dziewictwo z jakimś debilem.
   Z ostatniej nocy pamiętam tylko imprezę i Cerdika. Pamiętam, że leciała mu krew z nosa. Czyjaś biała koszula była we krwi.
   Złapałam się za głowę. Bolała niemiłosiernie, ale nie wymiotowałam, co o dziwo było nowością.
   - Śpiąca królewna wstała w końcu - usłyszałam znajomy głos ze strony drzwi prowadzących do toalety. Chyba do toalety.
   W białych drzwiach pojawił się znajomi blondyn.
   To są chyba żarty. Czy ja przespałam się z Draco? No i życie straciło sens.
   - Czy my? Czy między nami do czegoś doszło - zaczęłam szybko gestykulować i pokazywać na siebie i na blondyna palcem.
   Zaśmiał się tylko cicho i pokręcił głową.
   - A co ? Chciałabyś, żebyśmy się kochali ? - Powiedział ze śmiechem.
   Mimowolnie zawstydziałam się. On sobie z tego żartował, a ja pytałam poważnie.
   - Do niczego nie doszło. Nie martw się - spojrzał się na mnie i odszedł w stronę kanapy. - Całą noc spędziłem na kanapie. Nie jestem zadowolony, że zajęłaś moje łóżko, ale no cóż. Nie jestem Cedrikiem, żeby wykorzystać każdą możliwą okazję, kiedy dziewczyna jest najebana. Nie jestem aż tak zdesperowany.
   A więc to Draco mnie wtedy uratował przed tym zadufanym w sobie Puchonem.
   - Dziękuję, że pomogłeś mi się pozbyć tego debila na imprezie - powiedziałam cicho.
   - Co mówiłaś ?
   Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Widać było, że chce bym powiedziała to głośniej.
   - No dziękuję ci za wczoraj - powiedziałam, a rumieniec sam wyszedł mi na policzki.
   Chłopak tylko machnął ręką i zjechał wzrokiem w dół i wrócił na górę.
   Stałam na przeciwko niego. Spojrzałam na swoje ubranie i zobaczyłam dopiero, że jestem w jego koszulce. Wisiała na mnie, ale chłopak nie odrywał ode mnie wzroku.
   Dopiero gdy spojrzał mi w oczy speszył się i odwrócił wzrok. Zauważyłam delikatny rumieniec.
   - Jest ósma. O dziewiątej jest śniadanie i będzie jeszcze do dziesiątej otwarta Wielka Sala. Jak chcesz zdążyć na śniadanie to radzę ci się pospieszyć - powiedział cicho i wyjął jakieś dresy z szafy.
   Rzucił mi je i odwrócił się. Podszedł do kominka i przygasił ogień.
   Założyłam szybko jego spodnie. Trochę na mnie wisiały, ale w pasie jakoś je dopasowałam.
   - Jeżeli nie chcesz wścibskich spojrzeń lepiej już idź - zaśmiał się i dopowiedział. - Chociaż w sumie niby jesteśmy parą.
   Zapomniałam całkowicie o tym wyzwaniu. Spojrzałam tylko na Draco i szybko wyszłam z pokoju kierując się w stronę dormitorium Gryfonów.

W imię miłości /Draco MalfoyWhere stories live. Discover now