Rozdział 77

1.1K 36 1
                                    

Kobieta powoli i spokojnie podeszła do stołu, Emily tylko odsunęła jej krzesło i czekała aż jej matka usiądzie.
Uniosła wzrok w momencie, gdy jej matka zaczęła delikatnie przysuwa krzesło do stołu i poprawiać siedzenie.
Jej oczy spotkały się z moim wzrokiem i uśmiechnęła się, iskry nadal towarzyszyły jej w każdym momencie rejestrowania otoczenia.
Teraz tak bardzo wydawała się podobno do matki, a w ogóle nie przypomniała ojca. Na pierwszy rzut oka było na odwrót, ale jak zestawić blondynkę i jej rodziców razem to można by rzecz, że Charlie nie jest jej ojcem.
Wstałem i podszedłem do stołu. Było na nim już kilka potraw, a Evelyn przyglądała się im bardziej podejrzliwie niż ja.
- Gdzie mogę usiąść ? - Zapytałem trochę zbity z tropu.
Przy tym stole było więcej miejsc niż u mnie w domu, a z tego co zdążyłem zauważyć, tutaj nie było żadnego określonego miejsca, kto gdzie może usiąść.
- Siadaj gdzie chcesz Draco - powiedział wchodząc do kuchni ojciec Emily.
- Osobiście doradzam jak najbliżej tej oto sałatki - powiedziała ze śmiechem Evelyn i wskazała palcem w kierunku potrawy. Widząc mój pytający wzrok dodała - Charlie bardzo ją uwielbia i nie zdążysz nawet jej spróbować, a już jej nie będzie.
Uśmiechnęła się i mrugnęła do mnie.
Zająłem więc miejsce na przeciwko kobiety, tuż obok wspomnianej sałatki.
- Kochanie mam nadzieję, że nie rozmawiasz z Draco o sałatce greckiej? - Ojciec Emily zdjął fartuch i odłożył go na krzesło znajdujące się u szczytu stołu, po czym zajął miejsce obok żony.
- Naprawdę posądzasz mnie o taki haniebny czyn ?
- Ależ skąd moja droga - zaśmiał się i spojrzał w kierunku schodów.
- Emily zaraz zejdzie - powiedziała jej rodzicielka.
Popatrzyłem za ich wzrokiem i czekałem. Wiedziałem, że Emily nie była ubrana jak na świąteczną kolację, ale nie przypuszczałem, że pójdzie się przebrać i zostawi mnie samego ze swoimi rodzicami. Ja bym nigdy Emily samej nie zostawił z Lucjuszem w jednym pokoju.
Mój wzrok skierował się do szczytu schodów, gdzie moja blondynka zaczęła powoli schodzić.
Jej czarne szpilki stukały cichutko, tłumione o dywan znajdujący się na schodach. Ubrała czarną dopasowaną sukienkę z marszczeniem, a jej włosy były spięte czarną klamrą do tyłu. Wypuściła kilka włosów na twarz i boki co dawało efekt tajemniczości i kobiecości.
- Wygląda ślicznie - wyszeptałam mimowolnie.
Nie mogłem oderwać od niej wzroku, a obcisła sukienka nie pomagała ani trochę. Jej uśmiech gdy zeszła ze schodów i podeszła do stołu na miejsce obok mnie, zdradzał, że zrobiła to specjalnie.
- Po obiedzie jedziemy do ciotki - odezwał się Charlie nakładając sobie sałatkę.
- Kochanie może na nich zadziała to odwrócenie uwagi, bo w ich głowach będzie już tyle pomysłów co robić, gdy nas nie będzie, ale ja ewidentnie widzę, że już sobie nałożyłeś więcej sałatki niż twój talerz zmieści - odparła mama Emily, śmiejąc się przy tym.
- Mamo - powiedziała Emily z wyrzutem i usiadła obok mnie na krześle.
Położyła rękę na moim kolanie i przesunęła delikatnie, powoli w stronę mojego krocza.
- Tak chcesz się bawić - odezwał się Charlie do swojej żony i odłożył resztę sałatki, której nie zdążył włożyć sobie na talerz.
Jego słowa odzwierciedlały moje myśli, a Emily uśmiechała się biorąc widelcem jedną roladę z talerzyka obok niej, zerknęła na mnie przelotnie i przygryzła dolną wargę, nabierając sobie ziemniaków. Wzięła rękę z mojego krocza, a powietrze, które wstrzymywałem przez cały ten czas opuściło moje ciało.
Emily nachyliła się po miskę z ziemniakami machając swoją pupą koło mnie.
Wziąłem głęboki wdech i sięgnąłem po sałatkę, którą wcześniej tata Emily, próbował całą wrzucić na swój talerz.
Aktualnie jej rodzice rozdzielali tą sałatkę na dwa talerze, żeby Charlie nie zjadł wszystkiego na raz.
- Ziemniaków ? - Głos Emily wyrwał mnie z letargu.
- Tak, poproszę - mówiąc to wypuściłem powietrze po raz drugi.
Blondynka nałożyła mi ziemniaków i w gratisie dostałem jedną roladę.
Gdy na talerzu znajdowało się już wszystko co chciałem, napełniłem sokiem wszystkie szklanki.
- Draco, jak ci idzie w szkole ? Słyszałem, że lekcje Obrony Przed Czarną magią są dosyć ciekawe, a Emily mówiła, że Profesor Snapea z chęcią zostaje po lekcjach, by tłumaczyć coś swoim uczniom - zaczął Charlie.
- Tak, Emily dostawała listy od nas po OPCM, ale dostawaliśmy odpowiedzi dopiero na drugi dzień.
Twarz Evelyn wyrażała radość, a ja o mało się nie zakrztusikem ziemniakiem.
Przypomniało mi się kilka wydarzeń po lekcjach Obrony i to ewidentnie nie była nauczycielska pomoc.
Tak, więc Emily wytłumaczyła późne odpisywanie, jako zostawanie po lekcjach.
Przed oczami miałem obraz blondynki leżącej lub siedzącej na naszej ławce i moje ręce pod jej spódniczką, a usta na jej szyi.
Dziewczyna z tych wspomnień siedziała obok mnie i uśmiechała się z lekkim rumieńcem. Większość tych sytuacji to była jej wina.
- Tak, Profesor Snapea o dziwo to dość pomocny nauczyciel - odpowiedziałem wymijająco.
- Ale żeby po Zaklęciach samemu odnosić rzeczy do tego składziku to już przesada - zaczęła Evelyn.
- To prawda, jestem ciekaw od kiedy wprowadzili dyżury, że jedna lub dwie osoby sprzątają po wszystkich - powiedział Charlie z sałatką w ustach.
Wspomnienia tamtego niby sprzątania po wszystkich przeszły przez mój umysł. Co prawda ja lub Emily zgłaszaliśmy się, że sami wszystko posprzątamy, ale oczywiście robiliśmy to na szybko, żeby mieć więcej czasu dla siebie w tym składziku, a nie na jakieś mikstury, zaklęcia i inne badziewia.
Obrazy jej twarzy, przygryzionej dolnej wargi, jej ciała ukazały się przed moimi oczami. Jak delikatnie szarpałem jej włosy lub trzymałem żeby się nie rozwaliły kiedy ona klęczała przede mną. Jej cichy jęk, stłumiony przez moją dłoń, żeby nikt nie usłyszał.
Wiedzieliśmy, że jak ktoś nas nakryje to będzie bardzo źle, ale to chyba dodawało tej adrenaliny i przyjemności z tego.
- Nowe metody wychowawcze - powiedziałem, czując, że oblewam się rumieńcem.
- Tak, mają nauczyć odpowiedzialności i szacunku do przedmiotów szkolnych - dodała Emily, a gdy spojrzałem na jej twarz, zauważyłem, że jej policzki się rumienią i to nie od różu, który delikatnie nałożyła na kości policzkowe.
- Mam nadzieję, że w bibliotece nie zrobili takich dyżurów - zaśmiała się Evelyn. - Co to by było, tyle książek, tyle uczniów.
- Całe szczęście nie - zaśmiałem się, a obraz Emily próbującej sięgnąć książkę z wyższej półki, przemknął mi przed oczami.
Szukałem jej wtedy, a Liv powiedziała, że jest w bibliotece. Kilku Krukonów się jej przyglądało wtedy, ale tylko ja mogłem skorzystać z tamtej sytuacji.
Podszedłem wtedy i tak żeby nie widzieli, od strony ściany i okna, włożyłem jej rękę pod spódniczkę i sięgnąłem książkę, którą próbowała sięgnąć na palcach. Jeknęła cicho, gdy stanęła płasko na podłodze wbijając powoli mój palec, który znalazł to idealne mokre miejsce pod jej majtkami. Oddałem jej książkę i wyciągnąłem rękę spod jej bielizny, nachyliłem się i całując w płatek ucha wyszeptałem, że jak skończy się uczyć to może przyjść do mnie i jak będzie chciała to dostanie więcej.
Odchodząc czułem wzrok Krukonów na sobie, wiedziałem, że Emily będzie się rumienić i zawstydzi się strasznie, ale wtedy byłem zadowolony, że widzieli to ci, którzy powinni zobaczyć, że Emily jest ze mną, jest moją ukochaną.
Przez te wspomnienia czułem, że spodnie zrobiły się za ciasne, a wzrok Emily wskazywał na to, że zauważyła ten drobny problem i była z niego bardzo zadowolona.
- Tak w gruncie rzeczy to jak się poznaliście ? - Zapytała Evelyn.
- W końcu Ślizgoni i Gryfoni się nie lubią, chociaż my też obaliliśmy ten mit - powiedział ojciec Emily popijając sałatkę sokiem jabłkowym.
- No na początku się nie lubiliśmy, bynajmniej Emily mnie nie lubiła, z mojej strony to wyglądało trochę inaczej - podjąłem pytanie i usiadłem trochę wygodniej na krześle, jedną ręką bawiłem się szklanką, a drugą położyłem na kolanie Emily, sprytnie założyła rajstopy, ale wiedziałem, że tak łatwo się nie poddam.
- Taki pierwszy pierwszy raz kiedy się spotkaliśmy to było w pociągu, jak jedna ze Ślizgonek, której sam osobiście nie lubię, w sensie lubiłem, ale gdy zaczęła być zbyt nachalna w stosunku do mnie, to przestałem ją lubić. Kłóciły się, w skrócie się kłóciły, a ja stałem jak ten kółek i patrzyłem na dziewczynę z blond włosami, a mój mózg zastanawiał się dlaczego jej wcześniej nie zobaczył - uśmiechnąłem się na to wspomnienie, a moja ręka pojechała trochę wyżej, z kolana na udo i zaczęła delikatnie zataczać kciukiem kółka, zbliżając się do wewnętrznej strony ud, przy miejscu, w którym zaraz będzie mokro i oddalając się od niego.
- W końcu ruszyłem się, bo jeszcze chwila i by się tam pobiły, a mój mózg odzyskał władze w kończynach. Przegoniłem Pansy, bo tak ma na imię ta wredna Ślizgonka i tylko spojrzałem na Emily, nie mogłam nic porządnego wykrztusić i odszedłem - zaśmiałem się i przesunąłem rękę wyżej, rajstopy zaczęły mi przeszkadzać, więc powoli, ale mocno zacząłem rozdzierać rajstopy w miejscu, w którym wyczułem, że zaczęło robić się mokro.
- U nas było podobnie, prawda Charlie? Tylko to nie było w pociągu, a na korytarzu i to Lucjusz dokuczał mi i Narcyzie za to, że Ślizgonka przyjaźni się z Gryfonką - uśmiechnęła się i pogładziła mężczyznę obok siebie po włosach.
Na chwilę zapadła cisza, ojciec Emily chciał coś powiedzieć, ale najpierw musiał przeżyć sałatkę.
Dźwięk rozdzielanych rajstop był głośniejszy niż mogłoby się wydawać.
Emily zaczęła kaszleć by zagłuszyć ten dźwięk, ale całe szczęście rodzice Emily zaczęli dyskutować na temat sałatki, bo jej ojciec chciał dokładkę, a matka mu nie pozwalała.
- Mamy jechać do cioci, a ty już będziesz wyglądać jak najedzony prosiaczek, a ona ciasto zrobiła - tłumaczyła matka Emily.
- Oj tam, oj tam, na deser zawsze znajdzie się miejsce - odpowiedział Charlie. - Emily pij spokojniej, bo znowu się krztusisz - zaśmiał się jej ojciec.
- Dobrze - odchrząknęła blondynka, a ja w tym momencie zrobiłem już dziurę w jej rajstopach.
Wsunąłem rękę i nie napotkałem zbędnych przeszkód. Nie założyła bielizny.
Spojrzałem w dół i zauważyłem, że namiot w moich spodniach był większy niż wcześniej, ale mogło mi się to tylko wydawać. Wsunąłem palec delikatnie i powoli, przez co mokro zrobiło się bardziej niż wcześniej wyczułem.
- Czy nadal twoi rodzice są tak poważni jak byli za moich czasów ? - Zaśmiał się Charlie, biorąc ziemniaki na talerz.
- Są bardzo poważni, nawet chyba bardziej niż za młodu, bynajmniej ojciec - odpowiedziałem i zacząłem poruszać palcami szybciej.
- Tak w gruncie rzeczy nie widziałem ich nigdy wyluzowanych - zaśmiałem się. - Żeby tak siedzieli normalnie i sobie żartowali.
- Cały Lucjusz, za młodu już miał dziwne, spokojne i poważne usposobienie, na starość gamoniowi jeszcze bardziej się pogorszyło.
Czułem, że cała moja ręka jest już mokra, ale Emily siedziała jak gdyby nigdy nic z lekko rozłożonymi nogami. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się łobuzersko, wysłała mi pytające spojrzenie, na co mój kciuk zaczął masować jej guziczek na szczycie łechtaczki.
Blondynka cicho jeknęła i zaczęła się krztusić sokiem.
- Emily, coś się stało ? - Zapytała jej matka, podając blondynce serwetkę.
- Nie, nic, po prostu pyszny sok, ale chyba miąsz się zabłąkał - odpowiedziała dziewczyna i wzięła chusteczkę z dłoni Evelyn.
Gdy dotknęła dłoni swojej matki, nadusiłem bardziej na czuły punkt i przyspieszyłem. Gdy poczułem jak jej nogi się łączą i mocno przyciskają do siebie, wyciągnąłem rękę. Wiedziałem, że brakowało chwili, żeby powoli zaczęła zbliżać się do szczytowania, że ta gra wstępna przerodziła by się w coś przyjemniejszego, więc zostawiłem ją po złości tak jak ona mnie, gdy ocierała dłonią o moje krocze.
Wytarłem rękę o spodnie, ale czułem, że rękaw mojej koszuli jest mokry od soków Emily.
- Co będziecie robić jak pojedziemy ?
Matka Emily wydawała się specjalnie dopytywać mimo tego, że tą odpowiedź dało się wyczytać z oczu jej córki, a wcześniej z moich.
Przyznam, że gdyby ich już teraz nie było to bym wziął Emily tu i teraz, na tym stole w tych wszystkich potrawach, a ona by sama mnie do tego zachęcała i chciała więcej.
Czasami zastanawiałem się kto jest bardziej niewyżyty ja czy blondynka, udawała słodką i niewinną, ale gdy nikt nie patrzył lub nie zwracał uwagi to ona była prowodyrem sytuacji.

*****Emily*****

Gdybym miała powiedzieć prawdę mojej mamie to bym od razu bez zastanowienia powiedziała, że będziemy się kochać, powoli i namiętnie, spokojnie, delektując się tym, a potem Draco zerżnie mnie bez opamiętania, a ja będę błagać go o więcej.
- Może obejrzymy jakiś film - powiedziałam całkowicie poważnie.
Naprawdę myślałam tylko o tym, że Draco przerwał w takim momencie, gdy bym go prosiła o więcej nie zwracając uwagi na rodziców na przeciwko nas.
I tak chciałam więcej, ale napięcie rosło, a na chciałam poczekać.
Nigdy nie przypuszczałam, że będziemy robić coś intymnego przy moich rodzicach lub ukradkiem w salach po lekcjach, które mieliśmy razem.
- Film, ja w twoim wieku bym robił coś znacznie bardziej niegrze... - zaczął tata, ale urwał, bo mama kopnęła go pod stołem.
- Film to bardzo dobry pomysł moim zdaniem - zaśmiała się i wstała od stołu zabierając ulubioną sałatkę taty. - A to na jutro, bo zjesz wszystko.
Wzrok ojca mówił, że i tak zje ją jeszcze dzisiaj.

W imię miłości /Draco MalfoyWhere stories live. Discover now