Rozdział 7

4.4K 147 19
                                    

****Emily****

- Przepraszam za niego. On już taki jest - odezwał się Zabini.
Popatrzyłam się na niego spode łba. Bronił przyjaciela to zrozumiałe.
- Odbiegając od tematu - spojrzał się na Izę i uśmiechnął się delikatnie. - Chciałbym was zaprosić na imprezę z okazji rozpoczęcia roku. Będzie ona w najbliższy weekend u nas.
- Oczywiście, że przyjdziemy - uśmiechnęła się Iza i założyła włosy za ucho.
- To fajnie, więc do zobaczenia - powiedział chłopak i odszedł. Nie odwrócił się już w naszym kierunku.

~

Dziewczyny przez całe śniadanie rozmawiały o całym zajściu. Ginny z Liv żywo gestykulowały, a Beth cały czas komentowała to co powiedziałam Draconowi.
- No i ona wtedy poprawiła jego krawat - opisywała Beth bliźniakom.
- No no mała - odezwał się Georg. - Widać dostąpiłaś zaszczytu, żeby - dokończył Fred.
- Żeby dotknąć Malfoya - dokończyli wspólnie.
Zaśmiałam się pod nosem i wzięłam do buzi łyżkę owsianki z owocami. Hermiona tylko patrzyła się na nich wzrokiem jakby chciała kogoś zabić, a Ron opowiadał coś Harremu. Widać było, że to był ważny temat.
- No i wtedy Hermiona ...
- No i wtedy Hermiona, co ? - Zapytała się Ginny Rona tak, żeby Hermiona usłyszała.
Dziewczyna spiorunowała wzrokiem chłopaków i wstała. Harry pobiegł za nią, gdy ta skierowała się do wyjścia. Ron tylko westchnął i ruszył za swoimi przyjaciółmi.
- Co masz pierwsze Emily ? - zapytał się Fred wyrywając mnie zamyślenia.
- Yyyy chyba eliksiry, tylko nie wiem gdzie mam iść - odpowiedziałam szczerze i trochę się zawstydziłam moją niewiedzą.
- Mogę cię odprowadzić - zaproponował Fred i uśmiechem na ustach.
- Dziękuję - odpowiedziałam z uśmiechem.
Po skończeniu śniadania ruszyłam z Fredem w stronę lochów gdzie znajdowała się sala od Eliksirów.
- Myślałam, że wszędzie chodzisz ze swoim bratem - odparłam, a chłopak tylko się zaśmiał.
- Nie zawsze. Chociaż często można zobaczyć nas razem - Fred przeczesał włosy ręką.
Szliśmy przez chwilę w ciszy. Chłopak przerwał ją delikatnie zwalniając kroku.
- Jeszcze mamy pół godziny do lekcji, więc nie musimy się spieszyć.
- A no tak. U mnie w szkole lekcje zaczynały się stosunkowo wcześnie.
- Chodziłaś do Beauxbatons. Jak tam było ?
- Szczerze mówiąc z ostatniego roku tam nie mam najmilszych wspomnień. Zdrada i choroba matki. Przez to wszystko przestałam ufać ludziom - powiedziałam szczerze i spuściłam wzrok.
- Zdrada? Choroba? - Dopytywał chłopak. Jego wyraz twarzy posmutniał i oczy były pełne żalu.
Nie lubię jak ktoś mi współczuję lub jest mu przykro. To nie jego wina. Nie on przyczynił się do mojego załamania.
- Możemy zmienić temat ? - zapytałam i spojrzałam na Freda błagalnym spojrzeniem.
- Dobrze nie naciskam. Jak będziesz kiedyś chciała porozmawiać to wiesz gdzie możesz mnie znaleźć.
Chłopak uśmiechnął się i stanął przed ciemnymi drewnianymi drzwiami.
- To tutaj - uśmiechnął się delikatnie.
- Jeszcze raz dziękuję - odparłam i przytuliłam go na pożegnanie i w podzięce za to, że mnie odprowadził tutaj.
Chłopak objął mnie delikatnie i pożegnał się. Odszedł w tylko sobie znanym kierunku odwracając się do mnie dwa razy i puszczając oczko.
Weszłam do sali i zauważyłam, że jest już kilka osób w niej. Stanęłam w pół kroku jak zobaczyłam z kim będę mieć lekcje. To znowu on. Blond włosy odznaczały się w jednej z ławek.
- Jeszcze jego tutaj brakowało - wymruczałam pod nosem.
- Też go nie lubię - odezwał się chłopak koło mnie. Wystraszona glosu odwróciłam się i zobaczyłam Rona stojącego koło mnie.
- Czyli nie tylko ja pałam do niego nienawiścią - uśmiechnęłam i zmierzyłam blondyna spojrzeniem na co on tylko zrobił skwaszoną minę i odwrócił się do swojego przyjaciela.
- Uwierz, że nie tylko ty.
Ron podszedł do jednej z ławek i wskazał mi miejsce obok siebie. Usiadłam bez namysłu obok niego i położyłam swoją różdżkę na ławce.
- Myślałam, że będziesz siedział z Hermioną lub Harrym.
- Nie. Oni siedzą przeważnie razem na eliksirach. Harry ma gorszy problem z tym przedmiotem niż ja, więc Hermiona musi mu pomagać.
Powiedział beznamiętnie rudowłosy i oparł się o ławkę.
- Obudź mnie jak będziemy mieli coś robić - wymruczał i położył głowę na łokciu wtulając się w stół.

~

- Dobierzcie się w pary lub jeżeli wolicie pracujcie sami. Macie przyrządzić wywar śmierci. Użyjcie swoich podręczników i wiedzy, którą jak dotąd posiadliście - powiedział Horacy Slughorn.
Delikatnie szturchnęłam Rona na co on od razu się obudził.
- Ja nie śpię - odezwał się zaspanym głosem.
- No to to już ustaliliśmy. Robimy wywar śmierci. Ja idę po potrzebne rzeczy, a ty się ogarnij. Ten kto zrobi to najszybciej i poprawinie będzie mógł wygrać eliksir szczęścia, więc się postaraj.
Chłopak otworzył szeroko oczy i poprawił włosy. Ja w tym czasie wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy i przyniosłam do naszego stolika.
- Wiesz jak to w ogóle zrobić ? - Zapytał chłopak i otarł oczy.
- Wiem, a ty wiesz ? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Nie, ale czuję, że ten przedmiot będzie łatwy dla mnie dzięki tobie - uśmiechnął się łobuzersko chłopak na co ja tylko parsknęłam śmiechem.
Po wrzuceniu wszystkiego do kociołka tak jak było trzeba rudowłosy miał za zadanie tylko to mieszać dopóki nauczyciel nie podejdzie.
- Więc wszystkie lekcje mamy ze Slytherinem ? - Po raz kolejny nawiązałam rozmowę.
- Większość - odparł chłopak. - Spokojnie mi też się nie podobają lekcje z tymi ludźmi.
Chłopak zmarszczył nos na co ja tylko parsknęłam śmiechem.

**** Draco****

Jej śmiech wyrwał mnie z namysłu. Ona śmiała się z żartów tego pajaca. To co on mówił było dla niej zabawne. Widać jest głupsza niż podejrzewałem.
- Jak mogłeś jej tak powiedzieć - Blaise nadal kontynuował swój monolog. - A teraz patrzysz na Wesleya jakbyś miał go zabić, a na nią jak byś miał ją brać tu i teraz.
- O czym ty pierdolisz ? - Warknąłem odwracając się w jego stronę.
- Ty już bardzo dobrze wiesz o czym, tylko nigdy nie doznałeś tego uczucia. Bo ono jest złe i cię zniszczy. Gówno prawda. Widzę jak na nią patrzysz. Ślepy nie jestem.
- Gówno wiesz. Skąd możesz, wiedzieć co mi siedzi w głowie - złożyłem dłoń w pięść.
- No raczej Wasleya nie chcesz przelecieć - odparł z irytacją Zabini.
- Pogięło cię? Lubię dziewczyny - odparłem już bez ochoty zabicia go.
- No właśnie. Więc dobrze odczytuje twoje myśli i spojrzenia.
Nie odpowiedziałem mu już. Nauczyciel podszedł do nas i powiedział, że wywar nie wyszedł. Nie rozumiem co zrobiliśmy źle. Przecież było wszystko zgodnie z przepisem z tego głupiego podręcznika.
Polowałem jedynie głową, że zrozumiałem błąd jaki popełniliśmy. Za to wywar Emily i tego głupka się udał, ale niestety Potter był jak zwykle pierwszy. Pupilek nauczycieli i wszystkiego co żyje. Bo przeżył zaklęcie niewybaczalne rzucone przez Czarnego Pana. Wielkie mi halo. Jego matka się dla niego poświęciła z miłości. To tylko udowadnia, że miłość jest niepotrzebnym uczuciem, bo ludzie robią same głupie rzeczy.
- Stary koniec lekcji - powiedział czarnoskóry i szturchnął mnie.
Zauważyłem, że blondynka odnoi kociołek na miejsce wraz z resztą rzeczy.
- Wiesz co ja zaraz do ciebie przyjdę.
Wstałem i w pośpiechu wziąłem wszystkie rzeczy i ruszyłem z nimi w kierunku osobnego pomieszczenia w którym zniknęła dziewczyna.
Pożałuje teraz, że ośmieszyła mnie przed wszystkimi.

W imię miłości /Draco MalfoyWhere stories live. Discover now