Rozdział 68

1.3K 57 5
                                    

*****Draco*****

Wiedziałem, że moja blondynka coś odwinęła w chwili, gdy usłyszałem krzyk i huk. Ktoś spadł ze schodów, a tym ktosiem był nie kto inny jak jej były.
- To twoja sprawka ? - Zapytałem bez namysłu pijąc ognistą.
- A czy to ważne ? Ważne, że cierpi - uśmiechnęła się delikatnie.
Jej wzrok był skierowany na mały tłumek przy schodach, a oczy jej błyszczały jak tysiąc słońc.
Wiedziałem co zrobiła, zdawałem sobie sprawę z jej okrucieństwa, o którym do tej pory nie miałem pojęcia. Inni by zaczęli się bać na moim miejscu. Zrobiła to bez różdżki, bez pomocy, tylko wyszeptała rozkaz. Zamiast się bać, podziwiałem ją, nie jej zdolności, lecz nią samą.
Moja blondynka była jak gra, ilekroć myślałem, że potrafię ją rozgryźć, ona odsłaniała nowe karty i znowu zaczynałem od startu.
- Jutro się pakujemy i wyjeżdżamy - podjęła.
- Słucham?
Wybiła mnie z rytmu. Wiedziała o tym. Wiedziałem, że ona to wie. Jedno spojrzenie na jej twarz i wszystko było wiadome, dla mnie.
- No na święta - zaczęła znowu.
- A, no tak - odparłem.
Wiedziałem, że ten czas w końcu nadejdzie, że trzeba będzie się rozdzielić.
- Najpierw przyjedziesz poznać moich rodziców, a potem ja twoich, chyba, że wolisz na odwrót - mówiła dalej, ale ja już nie słyszałem, krztusiłem się.
- Co?! - Krzyknąłem trochę głośniej niż zamierzałem, wypluwając trunek na podłogę.
Jej wzrok spotkał się z moim.
- No poznasz moich rodziców, a ja twoich - powiedziała, tym razem przeciągając słowa.
No tak, poznać ją z Lucjuszem, z moim ojcem, super pomysł.
- Tak, zapomniałem - uśmiechnąłem się słabo.
Napięcie z jej ramion powoli odpuszczało.
- Czyli wszystko ustalone ? - Uśmiechnęła się słabo.
- Tak, pierwszy dzień ja do ciebie, drugi ty do mnie, wszystko jasne - uspokoiłem ją i przytuliłem.
Wtuliła się delikatnie, a ja tylko pocałowałem ją w czubek głowy i zatraciłem się w zapachu jej włosów.
- Mam dla ciebie niespodziankę - wyszeptałam po dłuższej chwili.
- Jaką ?
Jej twarz rozchmurzyła się, a mi spadł kamień z serca, że nie będzie rozmyślać nad moją reakcją.
- Chodź, a się przekonasz - mówiąc to pociągnąłem ją za rękę i wyprowadziłem z sali.
Jej śmiech niósł się echem po korytarzu jak szliśmy, a w połowie biegliśmy w tylko mi znanym kierunku.

W imię miłości /Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz