Leżąc pod górą rupieci z zawrotami głowy, zdałem sobie sprawę, że mam tiarę przed sobą.
- Chyba nasz problem z diademem się rozwiązał - odparłem wygrzebując się spod zgromadzonych niepotrzebnych rzeczy.
Dziewczyna leżąc przede mną delikatnie uniosła się i oparła na łokciach. Wybuch jej śmiechu był tak gwałtowny i nieprzewidywalny, że sam zacząłem się śmiać naprzeciwko blondynki.
- Uważam - dukała - że diadem sam się rozwalił od tej katastrofy.
Wskazała na przedmiot leżący obok mnie, kryształ tiary odpadł, a wgniecenia sugerowały, że jak tylko się go dotknie, to pęknie na pół. Kopnąłem go w jej stronę, a przedmiot tak jak przypuszczałem rozwalił się.
- Teraz mamy pewność - uśmiechnąłem się, a dziewczyna powoli się obróciła i podeszła na kolanach do mnie, opierając ręce na przeciwko mnie.
- Myślisz, że uda mi się pokonać Czarnego Pana ? - Jej pytanie zbiło mnie z tropu, chwile temu była pewna siebie, a teraz w jej oczach pojawiły się wątpliwości.
- Na pewno nam się uda - odparłem i podniosłem się.
Emily przyjęła moją dłoń i wstała. Otrzepała się i spojrzała na mnie.
- Nie chcę Cię stracić - wypaliła i ruszyła w kierunku drzwi.
Nie zdążyłem zareagować, gdy blondynka wybiegła i zatrzasnęła drzwi. Stałem przez chwilę zbity z tropu, gdy tylko się ocknąłem było już za późno, dziewczyna zamknęła mnie tutaj.
*****Emily*****
- Emily nie żartuj tak nawet! - Słyszałam krzyk Draco odchodząc w pośpiechu od drzwi.
Nie wiedziałam, że te wysokie kiczowate świeczniki się na coś przydadzą, a tu proszę. Wiedziałam, że u blondyna zaszła pewna zamiana, że wydarzyło się coś złego. Przez tydzień starał się unikać dotyku, a gdy już na to pozwalał to ukrywał grymas bólu. Sprawcą tego wszystkiego mogła być tylko jedna osoba, osoba, której imienia, każdy bał się wymawiać, ale nie ja, a tą osoba był Voldemort.
Idąc przez schody w dół na dziedziniec zauważyłam nie tylko stos trupów uczniów i Śmierciożerców, ale też pustkę, ślady krwi i Nagini bez głowy. Rozbawił mnie trochę fakt, że ktoś odciął jej głowę.
Wyszłam na dziedziniec w momencie, gdy Voldemort kopnął leżącego Harrego, zanosząc się maniakalnym śmiechem.
- Wasz zbawca nie żyje - powiedział Czarny Pan z uśmiechem wskazującym, że matka Draco mówi prawdę, albo to on ślepo wierzy w słowa podwładnych.
Słychać było płacz z niektórych kątów tłumu, ktoś westchnął, łapczywie biorąc do płuc powietrze.
- Nie ma nikogo, kto ośmieli się stanąć naprzeciwko mnie. Nie ma już żadnej istoty, która jest w stanie stawić mi czoła - krzyknął tak żeby każdy usłyszał. - A teraz pokło...
- Ja ! - Krzyknęłam schodząc po schodach.
Tłum rozstąpił się przede mną ukazując mi łysą, brzydką podróbkę jakiegoś stworzenia z jaskini, które w życiu słońca nie widziało na oczy.
![](https://img.wattpad.com/cover/243965115-288-k394394.jpg)
YOU ARE READING
W imię miłości /Draco Malfoy
Fanfiction- Dobra, to teraz ja kręcę butelką - powiedział ze śmiechem Blaise. Czarnoskóry chłopak złożył dłonie w pięści i z zamkniętymi oczami błagał o coś uśmiechając się. Butelka zatrzymała się na mnie i wszystkie pary oczu w okręgu spojrzały się w moją...