Rozdział 14

3.8K 142 8
                                    

   Obudził mnie hałas zamykanej szafy i pisków dziewczyn. Obrociłam się w ich stronę delikatnie otwierając oczy. Beth właśnie wybierała sukienkę, a Ginny jej w tym pomagała. Iza była prawdopodobnie w toalecie, a Liv leżała na łóżku obok mojego. Była odwrócona twarzą do mnie i wywróciła oczami przykładając sobie dłoń, która miała przypominać karabin. Udała, że pociąga za spust i wyciągnęła język pokazując, że umarła. Zaśmiałam się cicho.
   - Słyszałam ten chichot - oznajmiła Ginny spoglądając w naszą stronę.
   - Jest dopiero jedenasta rano, a wy już myślicie nad kieckami i makijażem. Litości - wymruczała Liv zakrywając uszy kołdrą.
   Odkryłam się i usiadłam na łóżku. Zimny dreszcz przeszedł mi po plecach. Spojrzałam na okno. Było szeroko otwarte.
   - Dziewczyny można zamknąć okno? - Zapytałam nie zdając sobie sprawy ile krzyku wywołam.
   - Niee!! - krzyknęły Beth i Ginny.
   Z łazienki dochodził pomruk niezadowolenia.
   - Musi się wywietrzyć w tym pokoju - powiedziała rudowłosa.
   - Nie wygrasz z nimi. Próbowałam zamknąć to okno już siedem razy - odezwała się Liv i odkryła się poklepując miejsce obok siebie.
   Bez namysłu wskoczyłam do jej łóżka, a dziewczyna przykryła nas kołdrą. Od razu zrobiło się cieplej. Liv miała na sobie tylko majtki i koszulkę na ramiączkach, ale biło od niej ciepło jak z kominka.
   Apropo kominka. Fred. To co stało się wczoraj, a raczej o mały włos się nie stało to nieporozumienie. Ja nic do niego nie czuję. Nie wiem co mnie napadło.
   - A wy co ubieracie ? - zapytała Iza wychodząc z łazienki.
   - Ja dresy jak zawsze - powiedziała Liv wtulając się w poduszkę.
   Twarz miała zwróconą do mnie i widać było, że mówiła poważnie.
   - A ty Emily ? Bo Liv i tak nie przeciągniemy na stronę sukienki.
   - A ja nie idę - powiedziałam zamykając oczy.
   - Jak to nie idziesz ? Tak można ? Nie iść - zaczęła Beth.
   - Będzie tam Cedrik - Ginny nie dawała za wygraną.
   - W dupie mam Cedrika. Jest wkurwiający - powiedziałam otwierając jedno oko.
   - No to może Draco ? - zaćwierkała Iza.
   - Ja i Draco pałamy do siebie nienawiścią i nic poza tym - westchnęłam na myśl o tym co się wydarzyło w nocy na korytarzu.
   Malfoy. Draco Malfoy. Ten dupek był nieobliczalny. Raz był miły i sympatyczny by po chwili zmienić się w wrednego i aroganckiego. Enigmatyczny człowiek.
   - No ktoś musi ci się podobać. Może tu chodzi o jakąś dziewczynę - zaczęła Beth.
   Poczułam, że Liv zaczęła się niespokojnie wiercić w łóżku. Popatrzyłam ponad jej ramieniem na dziewczyny patrzące się w naszą stronę. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że Liv trzyma rękę na mojej talii i śpij. Brunetka zasnęła obok mnie bez najmniejszego problemu. Nie przeszkadzało jej to, że dziewczyny są coraz głośniej i zadają pytania.
   Wyślizgnęłam się z objęcia dziewczyny i wstałam powoli nakrywając ją kołdrą. Spojrzałam na resztę przyjaciółek i po kręciłam głową na znak tego, że nie podoba mi się żadna dziewczyna.
   Wzruszyły ramionami i cały czas mamrotały imię Draco.
   Poszłam do toalety, wzięłam prysznic, umyłam włosy i je wysuszyłam. Umyłam twarz i zęby.
   - To co ubierasz ? - Zaatakowała mnie Ginny gdy wychodziłam z toalety.
   - Ja nie idę - odpowiedziałam.
   - Jak ty pójdziesz to ja założę sukienkę - usłyszałyśmy cichy pomruk spod kołdry.
   Wszystkie dziewczyny popatrzyły na mnie błagalnie. Nie wytrzymałam presji i pokiwałam głową na znak zgody. Cichy pisk uniósł się po Gryffindorze.
  
~

   - To co może czerwony ?
   - Ja bym postawiła na niebieski.
   - Ona lubi Draco, a on ją, więc zielony.
   Dziewczyny wymieniły prawie całą paletę barw.
   - A tam żółty będzie wyglądał bosko - powiedziała Beth potajemnie shipując mnie z Cedrikiem.
   - A nie lepiej róż lub fiolet. Albo czekajcie - Ginny pobiegła po jedną ze swoich sukienek. - Seledyn.
   - Ona ma figurę Ginny, a ty nie - odezwała się Liv siedząca pod kocem.
   - To może ty weź coś wymyśl co mądralo - powiedziała Ginny z furią w oczach.
   - Wy nie umiecie spojrzeć jak chłopak - wymamrotała Liv i wstała z łóżka.
   Wzięła pociągnęła mnie za rękę do garderoby i stanęła na przeciwko moich rzeczy. Dźwięczny jak cień podążyły za nami i z zaciekawieniem patrzyły na to co wybiera Liv.
   Brunetka tylko przejechała ręką po kilku sukienkach i zaczęła je odrzucać komentując, wyciągając je i  przykładając do mnie.
   - Zbyt delikatna na tą imprezę. Ta na stype. Hmmm w tej byś wyglądała jak bukiet kwiatków.
   Dziewczyny patrzyły na każdy ruch przyjaciółki i ze skupieniem obserwowały jej ruchy gdy wyciągnęła kolejne sukienki.
   - Ta za dużo odsłania, a ta za mało. W tej zginie twoja sylwetka. Ta zbyt błyszcząca.
   W pewnym momencie dziewczyna zatrzymała się na jednej z sukienek i wyciągnęła ją. Przyłożyła do mojego ciała i uśmiechnęła się.
   - Ta będzie idealna. Podkreśli wszystko co trzeba. To tego bym wzięła delikatny makijaż i czarne buty na korku lub szpilki. Włosy bym zostawiła luźne i nie wiem czy delikatnie zakręcić czy zostawić proste. Zobaczymy jak będzie się to wszystko komponować z makijażem.
   Dziewczyny w popłochu ruszyły do toalety po kosmetyki, prostownice i lokówkę.
   - Umiem sama się pomalować. Spokojnie - zaśmiałam się, ale ich grobowe miny mówiły wszystko. To Liv mnie pomaluje i ułoży włosy.

                    *****Draco*****

    Wszystko przygotowane i dopięte na ostatni guzik. Tylko nie ja. Jak zwykle. Pomogłem Blaysowi z napojami, alkoholem, jedzeniem i dekoracjami. Pansy zostawiła nas samych. Wszyscy Ślizgoni pomogli w przygotowaniu tego tylko nie panna wiecznie nie mam czasu.
   Właśnie wziąłem prysznic i układałem włosy. Jeszcze mnie tam nie było, a już miałem dosyć piskliwego głosu Pansy. Mimo, że jej dzisiaj nie widziałem, ani nie słyszałem nigdzie, co jest bardzo podejrzane, to już mam jej dosyć.
   Założyłem na siebie białą koszulę i czarne spodnie. Bez krawatu czy muszki. To nie był jeszcze bal bożonarodzeniowy, więc nie musiałem się aż tak starać.
   Chociaż może jednak się starałem. Patrzyłem teraz na siebie w odbiciu lustra i poprawiałem koszule.
   Nie wiem po co ja się tak staram przecież ona nie przyjdzie, a jeżeli nawet to ja jej nie lubię.
   - Nie lubię Emily O'Brein - powiedziałem to na głos, żeby przekonać się do tego.
   Niestety to nie pomogło. Zetknąłem na zegarek. Zaraz impreza. Szybko popsikałem się perfumami i wyszedłem z mojego dormitorium.

~

   - Mówię ci ta impreza to będzie odlot - Czarnoskóry chłopak cieszył się jak dziecko, a ja tylko się uśmiechałem i patrzyłem na tłum ludzi tańczących, rozmawiających i pijących.
   - Nie widzę nigdzie Pansy - powiedziałem bez zastanowienia.
   - A co nagle się piszczałka kręci ?
   Chłopak poruszył znacząco brwiami i zaśmiał się. Spojrzałem się na niego z irytacją na co podniósł ręce w geście obronnym dalej się śmiejąc.
   Jego wzrok skierował się na wejście do dormitorium i mina mu zrzedła. Otworzył usta. Czyżby o wilku mowa? A mówią nie wywołuj wilka z lasu, bo przyjdzie no i przyszedł.
   Odwróciłem się z niechęcią na twarzy i od razu opadła mi szczęka.
   Do pokoju wspólnego weszła ona z przyjaciółkami. Ona przyszła na imprezę.
   Poczułem ucisk w żołądku gdy zobaczyłem co założyła. Wyglądała ślicznie, kobieco, seksownie, niesamowicie. Za dużo słów bym musiał użyć żeby to opisać.
   Czarne szpilki wydłużyły jej smukłe nogi. Włosy miała rozpuszczone w delikatne fale, ale kosmki włosów z przodu były proste. Miała na sobie czarną sukienkę na cienkich ramiączkach sięgającą do prawie połowy uda z czego jedna strona była wycięta, a na miejscu materiału były delikatne pasemka diamentów. Sukienka opinała ją i pokazywała jej figurę.
   - Stary spokojnie, bo zaraz wybuchniesz.
   Zrobiło mi się tak gorąco, że musiałem odpiąć dwa guziki koszuli, żeby złapać trochę powietrza.
   Emily działała na mnie i teraz już nie mogłem zaprzeczać Blaisowi. Zobaczył, że ta dziewczyna w jakiś sposób wpływała na mnie.
   Nie byłem zadowolony z tej sytuacji, ponieważ moja rodzina oczekuje ode mnie czegoś innego.
   Blondynka spojrzała w moją stronę na co od razu zrobiłem się czerwony. Dziewczyna również zaczęła się rumienić i odwróciła ode mnie wzrok.
   Rudowłosa pociągnęła ją w stronę alkoholu. Widać było, że była rozbawiona całą sytuacją.
   Oprzytomniałem gdy dziewczyna zniknęła mi z pola widzenia. Poprawiłem koszule, ale nadal nie zapiąłem dwóch górnych guzików. Otrzepałem rękawy i ruszyłem w stronę przyjaciela, który ewidentnie zmierzał do stolika z alkoholem.

W imię miłości /Draco MalfoyWhere stories live. Discover now