Rozdział 3

6.2K 169 71
                                    

- Co to kurwa jest!? - Wykrzyknęłam, gdy zobaczyłam Testrale, które zaprzęgały karety z uczniami do Hogwartu.
- To są Testrale. Widzisz je, więc przeżyłaś śmierć bliskiej osoby - odparła Luna ze smutkiem w oczach.
No jak bym nie wiedziała co to za zwierzęta. Ja się pytam czemu one są zaprzęgane do tak niewdzięcznej pracy. Przecież to delikatne i wrażliwe stworzenia. Jak tak można. To niedopuszczalne.
- Czemu one ciągną te karety?
Delikatna blondynka spojrzała się na mnie. Wzruszyła ramionami i odeszła w tylko znanym jej kierunku prosto przed siebie, gdzie nie było żadnych uczniów.
Bez zbędnych słów wsiadłam do jednej z karet i czekałam aż konie zaczną ciągnąć mnie z Hogsmeade do Hogwartu. Jednakże nic takiego nie nastąpiło co oznaczało, że powóz musi być pełen zanim odjadą.
- Hej wybacz, że przeszkadzam - odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam chłopaka o ciemnych blond włosach, może nawet jasnobrązowych.
- Nie przeszkadzasz - odparłam z uśmiechem.
Popatrzył na mnie zielonymi oczami i spojrzał na miejsce obok mnie.
- Mogę się dosiąść ? - spytał i wsiadł do powozu nie czekając na moją odpowiedź.
Trochę bezczelny i zbyt pewny siebie, ale co ja mogę poradzić. Jego czarną szatę zdobił żółty krawat, a więc jest z Huffelpuffu.
- Miło mi, jestem Cerdik Diggory, a ty jesteś tu nowa i nie znam twojego imienia.
Jakiś on domyślny. Po prostu geniusz wcielony. Przewróciłam oczami i z uśmiechem spojrzałam mu w oczy.
- Jestem Emily O'Brein - odparłam i wpadłam na niego.
Właśnie w tym momencie Tesrale postanowiły ruszyć. Jego twarz znalazła się blisko mojej, a on się uśmiechnął. Mimowolnie zaczęłam się rumienić. Ewidentnie Cedrik nie chciał się odsunąć, więc na to zrobiłam. Odsunęłam się na bezpieczną odległość i uśmiechnęłam mimowolnie. Gorzej już być nie mogło.
- Więc... - zaczął brunet. - Opowiem ci coś o Hogwarcie i nauczycielach. Pewnie też chcesz coś wiedzieć o domach, do których przydziela nas tiara przydziału.
Uśmiech nie schodził mu z twarzy, a ja nie miałam serca mu przerywać.

***Draco***
Chciałem usiąść koło niej i z jednej strony ją zwyzywać, ale z drugiej wiem, że nie mógłbym się wysłowić. Z resztą nie będę sobie zawracać głowy jakaś szlamą.
- Tej zobacz Cedrik już zarywa do nowej laski - Zabini wyrwał mnie z namysłu śmiejąc się. Pokazywał w kierunku blondynki i tego pieprzonego Puchona.
- I tak nie ma u niej szans - odparłem bez namysłu i od razu tego pożałowałem.
Miałeś trzymać gębę na kłódkę Malfoy, a teraz się tłumacz.
- Co masz na myśli ? Czyżby nasz Dracuś dorastał i poczuł miętę do nowej? - Zaszczebiotał Blaise znacząco poruszając brwiami.
Uśmiech nie schodził mu z twarzy w przeciwieństwie do Pansy, która mierzyła blondynkę wrogim spojrzeniem. Czarnoskóry nie mógł wybrać lepszego momentu na żarty.
- Czy ja powiedziałem coś, że ona mi się podoba? Wręcz przeciwnie. Jest arogancka, chamska, bezczelna i uważa się za jakąś księżniczkę - odparłem z irytacją i podenerwowaniem.
Co on sobie myśli. Na litość boską, że ja i to coś tam, co aktualnie jest z Cedrikiem twarzą w twarz i to ewidentnie za blisko. Chwila czy on chce ją.
- Opisałeś właśnie siebie Draco - zaśmiał się Balese i przybił piątkę Goylowi.
Mówił coś dalej, ale ja się skupiłem na Puchonie. Ewidentnie chciał wykorzystać to że powóz ruszył, jednak dziewczyna odsunęła się na drugi koniec siedzenia.
Mimowolnie uśmiechnąłem się i wsiadłem do karety za Pansy i resztą Ślizgonów.

***Emily***
Jak dobrze, że już jesteśmy na miejscu i Cedrik sobie poszedł. Jest nudny. Nie dał mi powiedzieć ani słowa przez podróż i opowiadał tylko o sobie i o szkole. O tym co robił we wakacje i o balu Bożonarodzeniowym i o tym, że nie ma sympatii i inne bzdury.
- Panno O'Brein - usłyszałam głos profesor McGonagall i odwróciłam się.
- Tak tak. Pamiętam wszystko.
Odpowiedziałam z uśmiechem. Aż taka głupia nie jestem, żeby nie zapamiętać co mam zrobić.
- To dobrze, bo już chciałam ci przypomnieć. Większość uczniów bywa rozkojarzona. Pamiętaj masz czekać na swoje imię i nazwisko przed Wielką salą. Drzwi same się otworzą, a ty masz wejść i podejść do mnie. Tiara przydzieli ci dom.
- Dobrze Pani profesor. Zapamiętam to.
Po moich słowach kobieta zamieniła się w kota i zniknęła. Niezła sztuczka na szybkie przemieszczanie się. Na peronie pewnie też jej użyła.
Jedynym plusem rozmowy z Puchonem, a raczej monologu, jest fakt, że dzięki niemu wiem gdzie się znajduje Wielka sala.
~
Jak debil stałam przed ogromnymi drzwiami i czekałam aż się otworzą, gdy padnie moje imię.
Jak narazie słyszałam okrzyki i wiwaty, gdy pierwszaki były przydzielane do swoich domów. Ah ta radość i szczęście. U mnie w szkole tak nie było. Nie było wiwatów i okrzyków.
Nastała chwila ciszy i drzwi powoli się otwierały. Zaczęłam się stresować i bać o swoje życie jak y to były walki gladiatorów.
- Liczę na was, że miło ją powitacie bez znaczenia do jakiego domu zostanie przydzielona - potężny, ale i zarazem miły głos mężczyzny wybrzmiał echem w mojej głowie.
Dobra bez nerwów. Wejść, pouśmiechać się, usiąść i czekać na werdykt i podejść do stołu tam gdzie będą wiwaty. Porościzna. Nic strasznego.
- Naszą nową uczennicą jest Emily O'Brein.
Bez namysłu weszłam do wielkiej sali przez otwarte na oścież ogromne wrota. Wszystkie spojrzenia były skierowane na mnie. Tak dużo osób, a na samą idę jak debil przez sam środek do krzesełka. Czuję się jakbym była skazana za coś i szła na wyrok śmierci.
Weszłam po marmurowych schodach i usiadłam na krześle. Rodzice opowiadali mi o tym dziwnym uczuciu grzebania w głowie. Muszę się tylko nie bać i będzie dobrze.
Profesor McGonagall podeszła i z uśmiechem nałożyła mi duży brązowy kapelusz jak u czarownicy. A więc tak wygląda tiara przydziału.
- Panna Emily O'Brein. Czysta krew. Twoi rodzice chodzili tutaj do szkoły. Ojciec był ze Slytherinu, a matka była Gryfinką. Niespotykane połączenie - zaśmiała się tiara i ucichła.
Poczułam dziwne uczucie jakby wszystkie moje myśli, wspomnienia, uczucia i wszystko inne były rozwalanie w poszukiwaniu czegoś.
- Może Ravenclaw. Widzę tu kreatywność, mądrość i dużą inteligencie - tiara zamyśliła się. - Chwila. Może przydziele cię do Gryffindoru. Drzemie w tobie odwaga, szlachetność i szczerość. Jesteś sprawiedliwa, a to Godryk cenił najbardziej. Mimo to widzę tu wierność, uczciwość i pracowitość, więc może jednak Huffelpuffu będzie twym domem.
Tiara zamilkła. Wszyscy byli wpatrzeni we mnie jak w obrazek. Niektórzy się uśmiechali, inni mieli obojętne miny.
- Trudny wybór, bo posiadasz również cechy Slytherinu takie jak ambicja, spryt, przebiegłość i zaradność. Może jednak będziesz w Slytherinie.
Nastała cisza. Wszyscy czekali na werdykt. Ewidentnie tiara nie mogła się zdecydować, bo już od 10 minut wymienia moje cechy. Zaczęłam robić się głodna. Niech wybierze cokolwiek i da mi w końcu coś zjeść.
Niektórzy uczniowie zaczęli wiercić się w swoich miejscach. Ewidentnie czekali na jedzenie i pójście do swoich dormitoriów. Nie dziwiłam im się.
- Gryffindor !!
Wykrzyknęła Tiara przydziału, a ja o mało nie spadłam ze stołka. Nie powinna tak krzyczeć.
Profesor McGonagall podeszła i zdjęła mi tą upiorną czapkę z głowy. Nigdy więcej.
Stolik z Gryfonami wiwatował i cieszył się jakby wygrali na loterii. W sumie nie dziwię im się. W końcu można coś zjeść.
- A więc moi drodzy. Pora zacząć ucztę! - wykrzyknął mężczyzna z długą białą brodą i klasną w ręce. A więc to jest Dumbledore.
Na stołach pojawiło się mnóstwo jedzenia. Podeszłam do wolnego miejsca i od razu nałożyłam sobie na talerz jedzenie.
- A więc Emily - odezwał się rudy chłopak po mojej prawej stronie.
- Czemu kazałaś czekać nam na jedzenie - dokończył rudy chłopak po mojej lewej stronie. Był łudząco podobny do tego z prawej, tylko ten miał większe dołeczki przy uśmiechsniu się, a jego oczy były bardziej zielone, a nie brązowe.
- Chwila. Jesteście bliźniakami czy to nowy rodzaj magii - odezwałam się patrząc to na chłopaka z lewej to na tego z prawej.
Grupka osób naprzeciwko mnie zaśmiała się, a chłopacy opluli się piciem.
- Ah ale ty jesteś zabawna - odpowiedzieli w tym samym momencie.
- Dobra to już jest straszne - wzięłam kęs jedzenia do buzi i popiłam je sokiem.
- Ja jestem Fred, a to jest George - zaczął jeden z chłopaków koło mnie.
- A więc bliźniacy - zaśmiałam się i odwróciłam do Freda.
On spojrzał mi w oczy i zaśmiał się. Odwróciłam się natychmiast i ujrzałam jak George robi z jedzenia ludziki i podrzuca je na talerz chłopaka w okularach, a jakaś dziewczyna wyzywa ich, że mają przestać się bawić.
- Powiem ci, że ciężko jest ich odróżnić. Jestem ich siostrą, a sama mam czasami problem - zaczęła rudowłosa naprzeciwko mnie. Uśmiechnęła się i podała mi rękę. - Jestem Ginny Weasley, a ty jak już wiadomo jesteś Emily.
- Zgadza się - zaśmiałam się i podałam dziewczynie rękę.
- Chodź pokaże ci nasze dormitorium.
Wstałam i wyszłam za nią z Wielkiej sali. Wszyscy powoli już się rozchodzili. Szłam za rudowłosą, która trzymała cały czas moją rękę.
- Nie złapiesz mnie Ron - krzyknął jeden z bliźniaków i wyminął nas.
- Jeszcze się okaże Fred! - krzyknął Ron i pobiegł za nim. - Wiem gdzie mieszkasz !!
Bez zbędnych komentarzy razem z Ginny weszłyśmy przez obraz Grubej Damy do dormitorium Gryfonów.

W imię miłości /Draco MalfoyWhere stories live. Discover now