Właśnie wbiłaś mi nóż w serce, panno Black.

2K 143 19
                                    

– Nie oglądasz meczu?
– Hej, Dora-uśmiechnęła się brunetka, siedzącą na trybunach.-Oglądam. Przecież tu siedzę.
– Może i siedzisz, ale niekoniecznie myślisz o tym, co dzieje się na boisku-stwierdziła z uśmiechem Tonks, siadając obok kuzynki.
– Interesuje mnie tylko wynik-dziewczynka wzruszyła ramionami, a puchonka się zaśmiała.
– To o czym tak bardzo myślisz, co?
– Wakacje-odparła ślizgonka, a różowowłosa z rozmarzeniem pokiwała głową.-Egzaminy końcowe mamy za sobą i jeszcze tylko dwa tygodnie w zamku.
– Też już odliczam dni-stwierdziła Tonks.
– Dziesięć punktów dla Gryffindoru! Gryfoni remisują!

   Tiana spojrzała na boisko. Widziała jak Charlie i Nicolas rozglądają się za złotą piłeczką. Nie zwracała uwagi na przebieg meczu, interesował ją wynik i kto złapał znicza. Gdyby teraz któryś z nich go złapał, jego drużyna by wygrała. Szanse cały czas były bardzo wyrównane, co chwila drużyny remisowały ze sobą, więc tylko znicz mógł stwierdzić kto wygra.

– Jak myślisz?-spytała Black.-Który z nich go złapie?
– Zainteresowałaś się?-Tonks uśmiechnęła się od ucha do ucha, a Tiana wywróciła oczami z lekkim uśmiechem na ustach.
– Więc?
– Nie mam pojęcia. Obydwoje są dobrzy. Wszystko się okaże.
– Jesteś mało pomocna-stwierdziła brunetka z lekkim chichotem.

   Dziewczyny siedziały obok siebie, a Tiana została zmuszona do śledzenia meczu. Pół godziny ciągłego remisowania potrafi się znudzić. W końcu, kiedy nauczyciele zastanawiali się już nad tym, czy nie ogłosić remisu, pojawił się znicz.

– Nicolas Mico pędzi tuż obok Charlesa Weasley'a!-krzyknął krukon.

   Wszyscy wstali z miejsc, by lepiej widzieć ostateczną walkę o domowy puchar Quidditcha. Tonks z uśmiechem popatrzyła na kuzynkę, jednak jej mina szybko się zmieniła, gdy zobaczyła, że tęczówki dziewczyny przez ułamek sekundy stały się błękitne. Ich kolor zaczął wręcz razić. Po chwili jednak wszystko wróciło do normy, a sama puchonka miała wrażenie, że jej się to przewidziało.

– Kto złapał!? Kto złapał!?-pytał rozemocjowany komentator.

   Nicolas wraz z Charliem wylądowali na murawie i uścisnęli sobie dłonie, gratulując dobrej gry. Weasley podniósł w górę dłoń ślizgona, w której znajdowała się złota piłeczka. Pani Hooch gwizdnęła w mosiężny gwizdek, a mecz się zakończył. Ślizgoni wygrali tą bardzo wyrównaną walkę.

   Wszyscy uczniowie Slytherinu zaczęli wiwatować, a niektórzy z gryfonów buczeli na wygraną drużynę. Nic nie mogli zrobić.

– Wygrał lepszy-oznajmił rudowłosy.
– Najwyraźniej, Weasley-odparł Mico, by chwilę później zostać porwanym przez uczniów swojego domu.

   Tiana zeszła z trybun, kierując się w stronę zamku. Wolała iść w spokoju, niż w krzykach i wiwatach swoich znajomych, których i tak będzie świadkiem po przekroczeniu pokoju wspólnego. Cieszyła się, że ślizgoni wygrali, to jasne. Ale nie lubiła hałasu.

   Jedenastolatka nie miała zamiaru iść od razu w kierunku pokoju wspólnego. Zaczęła kręcić się po szkole, a obrazu wiszące w najróżniejszych ramach, przypatrywały jej się.

– Marlene McKinnon-powiedziała z uśmiechem, stając przed obrazem blondwłosej gryfonki w stroju do Quidditcha.
– Jestem legendą nawet u ślizgonów. Jakaś nowość-stwierdziła kobieta, a brunetka uśmiechnęła się lekko.-Jak się nazywasz?
– Jestem Tiana.
– Tiana... Tiana Adara Black-uśmiechnęła się czarownica z portretu.-Wreszcie przyszłaś odwiedzić portret ciotki Marls.
– Hmm... Szukałam bardziej portret ciotki Dor-odparła ślizgonka.
– Grabisz sobie, młoda-stwierdziła blondynka z uśmiechem na twarzy.-Slytherin? Jakoś mnie to nie dziwi, skoro mieszkasz z Malfoy'ami.
– Mieszkałam. Ale inni dalej powinni myśleć, że za kilka tygodni wracam do ich posiadłości.
– W końcu zamieszkałaś z Remusem?-szepnęła podekscytowana czarownica, a jej uśmiech poszerzył się gdy ślizgonka kiwnęła głową.-Cudnie!
– Też się cieszę-zaśmiała się jedenastolatka.

   Tiana miała wrażenie, że wspomnienie gryfonki zaklęte w obrazie cieszyło się bardziej niż ona.

– Dzisiaj miał być mecz, prawda?
– Właśnie się skończył.
– I co? Gryffindor? Błagam niech to bédzie Gryffindor. Snape nie może trzymać u siebie pucharu szósty rok z rzędu-jęknęła blondynka.
– Niestety...
– Merlinie, gdzie ty jesteś kiedy cię potrzeba?-kobieta wyraźnie się załamała.

   Ślizgonka próbowała się nie roześmiać, gdy patrzyła jak absolwentka Gryffindoru zaczęła dreptać w ramach obrazu z niezadowoleniem wymalowanym na twarzy i miotłą w ręce.

– Jeszcze kiedyś przyjdę-obiecała nastolatka.-Ale teraz muszę już iść.
– Świętować?
– Tak...
– Właśnie wbiłaś mi nóż w serce, panno Black-stwierdziła czarownica, odstawiając pantomimę.

   Tiana zaśmiała się i odeszła, machając Marlenie na pożegnanie. McKinnon uśmiechała się wesoło. Ta młoda była podobna do obydwóch jej ojców i sama pewnie tego nie potrafiła dostrzec.
_______________________________________

Króciutki, wiem, przepraszam, ale kiedy myślałam o wakacjach nie przychodził mi do głowy natłok roboty.

Poprawię się, obiecuję. Niestety na razie musicie ścierpieć fakt, że niektóre rozdziały są krótsze niż moje minimum 1000 słów, które zawsze chcę osiągnąć.

Na samej górze, w mediach, macie moją ulubioną cosplay'erkę Marlene z tik toka (@rainbowtatas).

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz