– Carlos!
To imię było pierwszą rzeczą, jaka wypuściła usta Tiany, gdy w końcu wszyscy wylądowali nad Lazurowym Wybrzeżem. To właśnie na plaży miał się odbić ślub. Narzeczony Madlene - Jules - wolał go zorganizować w Paryżu, jednak uległ blondynce. Kartą przetargową był tort, który Jules mógł zrobić według własnego upodobania.
Black pamiętała Jules'a z dzieciństwa i wiele się nie zmienił. Nadal był przepełniony pokorą i spokojem, no i nadal uwielbiał piec.
Jednak dopiero teraz okazało się, że jego babcia od strony ojca była charłaczką. Dopiero teraz okazało się, że Jacob Kowalski był jego pradziadkiem i dopiero teraz wszyscy zrozumieli, że magia była obecna w życiu Francuza tak długo, jak długo żyła Queenie.
A Queenie zdecydowanie była gwiazdą tego wesela. Oczywiście zaraz po Madlene.
Rodzinna piekarnia była jedną z wielu, które rozsiały się po całym świecie tuż przed II Wojną Mugolską. Wszystko dzięki Jacobowi. A Madlene właśnie tego dnia miała się wżenić w rodzinę piekarzy.
– Tiana!-odparł Hiszpan, przytulając brunetkę.-Que tal? Bien?
– Bien. Y tu?
– Mam kilka ciekawych informacji, ale to później-odparł z radosnym uśmiechem, jakiego brunetka jeszcze nigdy u niego nie widziała.-Swoją drogą, bardzo dobrze wyglądasz.
– Ty też-odpowiedziała, przyglądając mu się uważnie.
Miał na sobie garnitur w odcieni przybrudzonego różu. Wszyscy od panny młodej ubrali coś różowego. Nawet Marquis, który zarzekał się, że nigdy nie ubierze tego badziewia. Tiana miała na sobie zwiewną sukienkę w odcieniu pudrowego różu, do której przypięła broszkę od Galatei. Suknia nie miała rękawów, więc brunetka machinalnie co chwilę spoglądała na swoje przedramię w obawie, że zaklęcia maskujące przestaną działać. Draco miał na sobie garnitur z materiału o identycznym kolorze co jego siostra. Wszyscy w pudrowym różu, to znaczy Tiana, Draco i Fleur Delacour, byli druhnami lub, w przypadku Malfoy'a, drużbą. Strona pana młodego, czyli Jules'a, ubrana była w jasną, pistacjową zieleń. Tiana nie znała nikogo z tych ludzi, jednak wiedziała, że jednym z mężczyzn, których wybrał na drużbę był jego o rok młodszy brat. Drugim drużbą był jakiś dobry przyjaciel Jules'a.
Mugol miał po swojej stronie jeszcze jedną druhnę. Ciemnowłosa dziewczyna o ciemnych, prostych włosach i nieco ciemniejszej karnacji. Pistacjowa sukienka cudowanie wybijała jej opalony odcień skóry. Na ramieniu miała tatuaż wilka. Była zdecydowanie starsza od Tiany. Jakoś z pięć... Może siedem lat. Carlos zauważył, że ślizgonka spogląda na kobietę i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Zanim zdążył powiedzieć to, czego pragnął, głos zabrała pani de Verley.
– Proszę wszystkich o zajęcie miejsc-powiedziała matka pana młodego, stojąc obok Queenie Kowalski, która miała przeprowadzić całą ceremonię.
– Leć, Tia-powiedział Fred, który nawet nie zdążył porządnie zapoznać się z Carlosem.-Czekają na ciebie.
– Błąd-odparła, całując przystojniaka w eleganckim garniturze w policzek.-Czekają tylko i wyłącznie na Lene.
Tiana stanęła tuż przed Fleur. Dziewczyny widziały się wiele razy w ciągu ostatniego roku. Zwłaszcza kiedy na Grimmauld stacjonował Zakon. Tuż za Delacour stanął Draco. Po drugiej stronie kwiecistego ołtarza stanęła druhna Julesa, za nią jej brat pana młodego - Benoit oraz przyjaciel Jules'a - Marcel.
CZYTASZ
PANNA BLACK I era Golden Trio
FanfictionTiana Adara Black. Córka mordercy, bratanica szajbuski, pupilka Snape'a... Nie, to ostatnie należy wykreślić z listy. Nauczyciel eliksirów zdecydowanie za nią nie przepadał. Tak samo jak dwójka rudzielców z jej roku. W każdym razie, z mugolskiego...