Głupie te zasady

666 83 1
                                    

TAK JAK OBIECAŁAM:
OTO PIERWSZY Z DWÓCH ŚWIĄTECZNYCH ROZDZIAŁÓW
_______________________________________


– A ja myślałam, że twój pokój na Grimmauld Place jest niesamowity-stwierdziła Venus.

   Tiana właśnie wyszła z łazienki. Ubrana była w swoją suknię usianą konstelacjami. Cregence, Pucey i McKinnon siedzieli na jej łóżku, a Draco szperał w szkatułetce stojącej na półce.

– Ja nie mogę porównywać-stwierdził Malfoy.

   Stał w bialuteńkich szatach, błyszczących z daleka niczym płatki śniegu. Włosy miał zaczesane do tyłu za pomocą eliksiru Ulizanny i mruczał jakąś melodię pod nosem.

– Niedługo będziesz mógł, Druzgotku-odparła Black z szerokim uśmiechem na twarzy.-Przyjeżdżasz do mnie na Sylwestra.
– Tak, tak...-machnął dłonią, niemalże wkładając głowę do szkatułetki.
– Czego szukasz?-spytał Adrian.
– Sygnetu rodu Black, rzecz jasna!-oburzył się Malfoy, odwracając nagle w kierunku bruneta.-Bez niego nie wyjdę!
– Ale... Ty jesteś Malfoy'em-stwierdził Lucas.
– Jest też Black'iem-odparła Tiana, zakładając wiszące kolczyki w kształcie spadających gwiazd.-Jeżeli mi się coś stanie, on otrzymuje wszystko co moje. W Gringocie zapisany jest jako mój przyrodni brat.
– Żartujesz!-zdziwiła się Venus.-To tak można?
– Nam wiele można-zaśmiał się Draco, wracając do szperania w nieswoich rzeczach.
– Niestety lub stety...-westchęła brunetka, pociągając bordową szminką po swoich ustach.-Jest to prawda-dodała.-Sygnet jest w szafie. Trzecia półka od góry, za kolią na sabat Litha.
– Za tą z symbolem słońca?-spytał blondyn, sięgając po różdżkę.
– Dokładnie.
– Accio sygnet Black'ów!-krzyknął ślizgon.

   Sygnet wyleciał jak z procy. Prawie uderzył Adriana w głowę, jednak chłopak zdążył się odsunąć. Kolia  wypadła z szafy, rażona mocą zaklęcia i popękała w kilku miejscach. Niektóre diamenciki wypadły na dywan, turlając się pod łóżko. Tiana zmrużyła wściekle oczy.

– Draconie Lucjuszu Malfoy'u!-krzyknęła.
– Reparo-szepnął szybko, celując w kolię.
– Masz szczęście-prychnęła, poprawiając swoje włosy.

   Miała je zaplecione w dwa warkocze u nasady, a reszta delikatnie falowała. Błyszczały się z daleka dzięki srebrnym niteczkom, które wpięła w ciemne pukle ciotka Narcyza. Jeżeli Black wyglądała pięknie idąc na randkę z Ambingiem to teraz można było porównać ją do trojańskiej czarownicy Heleny.

   Venus również przeszła samą siebie. Jej blond pasma zostały zaplecione w miliard miniaturowych warkoczyków, w których znalazły się podobne niteczki co we włosach jej przyjaciółki, choć były błękitne. Na powiece znalazły się metaliczne cienie, a na ustach o wiele jaśniejsza od tej Tiany, pudrowo-różowo pomadka.

   Gwiazda i rzymska bogini piękna.

– Dobra!-powiedziała brunetka, odwracając się do przyjaciół.-Sytuacja wygląda tak, że zacznie się od oficjalnego powitania. Następnie zostanę zawołana na przód, żebym jako ostatnia z nazwiskiem Black  odpaliła ogień, który rozpocznie bal. Potem będzie taniec, w którym nie bierzecie udziału, no poza Adrianem, który zna kroki-uśmiechnęła się do niego, a ten skinął głową.-Potem... Potem robicie co chcecie. Tańczycie, rozmawiacie, jecie... W zasadzie  wszystko wolno i niczego nie wolno.
– To... Wiele wyjaśnia-stwierdził Lucas.
– Postaraj się zachowywać jak ślizgon-wtrącił Draco.-Elegancki, wyrafinowany i wie co powiedzieć.
– W takim razie lepiej, żebyś milczał, Luke-zaśmiała się Venus.
– Jest jedna, najważniejsza zasada-powiedziała Tiana, a jej ton stał się nieco ponury.-Jeżeli będą mówić o śmierciożercach i wytępianiu mugolaków, a będą na pewno, musicie się z nimi zgadzać. Każde z was. Przez wgląd na wuja, ciotkę, matkę... Wiele osób będzie tego od was wymagało, dlatego jesteście przeciwni mugolakom w Hogwarcie, a Gryffindor jako dom już dawno powinien zostać wymazany z historii zamku.
– Że co!?-Venus i Lucas zdziwili się w tym samym momencie, a Draco nawet nie ruszył palcem, wgapiając się w srebrny sygnet z rodowym herbem.
– Tak jest-stwierdził blondyn, nawet nie podnosząc wzroku.-Co zrobisz jak nic nie zrobisz? Witamy w czarodziejskich elitach, czy coś w tym stylu...
– Arystokracja od zawsze tak działała-odezwał się Adrian.-Dlatego mojemu ojcu tak bardzo podoba się fakt, że przyjaźnię się z ostatnią z Black'ów.

   Zapanowała chwila ciszy. Tiana przeszła do szafy, wyciągając z niej czarne baleriny na niskim obcasie. Różdżkę schowała w gorset i ostatni raz przejżała się w lustrze. Z salonu słychać było już muzykę, musieli iść.

– Wiecie co?-spytał Lucas, kiedy po kolei wychodzili z pokoju dziewczyny.-Głupie te zasady.
– Luke...-ton głosu ślizgonki był błagalny.
– Dobra-mruknął z niezadowoleniem.-Ten raz będę się stosować.
– Dziękuję-odparła, zamykając za sobą drzwi i chwytając za wyciągnięte ramię kuzyna.-Prowadź. To twój dom, Draco.
– Nasz-poprawił ją szeptem w momencie, w którym stanęłi u szczytu schodów.

   Venus, Lucas i Adrian stali już na dole. Tak samo jak wielka grupa gości. Zarówno Tiana jak i Draco dostrzegali wiele znajomych twarzy. Dobrze, ale i tragicznie.

   Wzrok wszystkich spoczął na kuzynostwie, które w tym samym momencie dumnie uniosło swoje podbródki.

   Tiana od zawsze wiedziała, że była podobna do Bellatrix. A Draco od zawsze przypominał swoją matkę. Następne pokolenie Black'ów stało na szczycie. Następne pokolenie. Jedyne nieskłócone.

   Toujours pur - zawsze czyści.

– Black zawsze pozostanie Black'iem-szepnęła Tiana.
– Co masz na myśli?-spytał Draco, kompletnie nic nie rozumiejąc.

   Doskonale znał te iskierki w jej oczach. Coś planowała, a on nie wiedział co to mogło być. I to go zżerało od środka. Ciekawość.

– Zobaczysz-odparła tylko, gdy zaczęli schodzić w dół schodów.
– Jeśli mogę...-rozległo się po prawej stronie brunetki.

   Michael. W białych szatach z ciemnofioletowymi wstawkami i obszyciami wyciągał w jej kierunku dłoń.

   A Tiana przyjęła ją z wielką chęcią, kierując się wraz z ślizgonem na drugą stronę sali, gdzie stał już wuj Lucjusz gotowy, by wszystkich powitać.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz