Kamienne posągi dwóch szaleńców

1.6K 121 23
                                    

Ważna informacja!

Kto jeszcze nie widział, na moim koncie pojawił się one shot o Adrianie i Mirandzie pt. "Gruszkowe koniczynki". Polecam przeczytać, bo w późniejszych rozdziałach mogą pojawić się nawiązania :)

Miłego czytania
_______________________________________

– Stara Walburga nie była zbytnio zadowolona z ognia, co?

   Ślizgoni usłyszeli nagle znajomy głos, gdy zamierzali wejść do Wielkiej Sali i zająć swoje miejsca. Odwrócili się gwałtownie, przerywając rozmowę na temat zwyczajów włoskich czarodziejów, by zauważyć uśmiechniętego, siódmorocznego gryfona, stojącego razem z jego rówieśniczką z Hufflepuffu.

– Czy ja wiem…-Tiana zastanowiła się teatralnie.-Przynajmniej było jej ciepło-dodała, a rudzielec się zaśmiał.-Hej, Charlie-uśmiechnęła się, przytulając chłopaka na powitanie.

   Adrian przybił z nim piątkę, uśmiechając się radośnie. Cała czwórka wymieniała ze sobą listy na wakacje i opisywali większość ciekawych, lub też nie, rzeczy jakie im się przytrafiły. Opisywali wszystko poza jednym. Istnieniu Remusa Johna Lupina… Choć Tiana chciała powiedzieć o swoim ojcu dwóm hogwardzkim chłopakom, wiedziała że nie mogła. Bo im więcej osób wie, tym większa szansa na rozniesienie się tej informacji w czarodziejskim świecie.

   Dora i Charlie byli dla dwójki ślizgonów jak starsze rodzeństwo, którego żadne z nich nie miało. Poza tym świetnie się bawili w swoim towarzystwie, a Tiana zauważyła, że im dłużej Adrian przesiaduje z Weasley'em, tym bardziej interesuje się smokami i innymi magicznymi stworzeniami. Miał wtedy naprawdę szeroki uśmiech, przez co ona sama się uśmiechała.

– Z drogi! Z drogi!
– Zjeżdżać! No już!
– Duro-wypowiedział Charlie znudzonym głosem.

   Jego dwaj młodzi bracia zatrzymali się nagle, kamieniejąc. Stali jak dwie, dziwaczne rzeźby. Jedna z językiem na wierzchu, druga wymachując szaleńczo rękami. Obydwie wielkości nieco przerośniętych gnomów ogrodowych. Tiana wymieniła spojrzenia z Adrianem i obydwoje parsknęli śmiechem. Dora popatrzyła na drugi rocznych i zaczęła się śmiać razem z nimi. Bliźniacy wyglądali komicznie.

   Charlie założył dłonie na piersi i zmierzył swoich braci zimnym wzrokiem. Podszedł do nich i machnął różdżką, sprawiając, że wrócili do normalnej postaci chłopców ze zbyt dużymi pokładami energii. Jego szeroka postura nie pozwalała młodym gryfonom ominąć brata w tłumie uczniów spieszących się na swoje miejsca w Wielkiej Sali, co najwyraźniej bardzo im się nie podobało. Westchnęli jak najwięksi cierpiętnicy i wymienili rozżalone spojrzenia.

– Charlie…-jęknęli w tym samym momencie.
– No pięknie, pięknie-powiedział starszy Weasley, kręcąc różdżką pomiędzy palcami.-Mam odjąć punkty Gryffindorowi zanim jeszcze jakieś zdobędzie z powodu moich własnych braci?-spytał.
– Co? Ale…
– To nie sprawiedliwe!-stwierdzili naprzemiennie, a chłopak pokręciło głową zdegustowany.
– Do stołu-powiedział.-I siedzicie obok mnie. Chcę mieć was na oku, bo znając życie już zdążyliście coś zaplanować.
– Ale Charlie!-oburzyli się równocześnie.
– Coś jeszcze? Jakieś skargi?-spytał starszy Weasley, pokazując swoją odznakę prefekta naczelnego.

   Bliźniacy westchnęli i powlekli się z niezadowolonymi minami do odpowiedniego stołu. Krzyczeli coś pod nosem o bracie niszczącym zabawę i o tym, że spoko Charlie powoli zamienia się w wypierdka, nudziarza Charlusa. Chłopak zaśmiał się, widząc ich zachowanie.

– Niezłe cacko-uśmiechnęła się Tonks.-Jak to jest mieć władzę nad całym światem?-spytała z szalonym uśmiechem na twarzy.
– Czy ona cię czasem nie przeraża?-spytał rudzielec, nachylając się do Tiany.

   Ślizgonka zaśmiała się cicho, unosząc rękę i prawie stykając ze sobą opuszki kciuka i palca wskazującego.

– Ociupinkę-odparła równie konspiracyjnym szeptem, za co dostała kuksańca w bok od swojej kuzynki.-Hej! Wcale nie pokazałam dużo!-oburzyła się.
– Ale jednak pokazałaś!-odparła puchonka, wystawiając ślizgonce język.
– Czy to u Blacków rodzinne?-spytał Adrian, a dziewczyny zmierzyły go nienawistnym spojrzeniem. Chłopak uniósł ręce w geście kapitulacji.-Już nic nie mówię.
– I dobrze-stwierdziła Dora z uśmiechem szerokim, jak usta żaby i maniakalnym wzrokiem.-Bo nie chciałabym wyciągać różdżki, żeby powiedzieć silencio. Jestem leniwa.
– Ona serio jest przerażająca-szepnęła Tiana, za co znów dostała kuksańca.-Ale niestety ma dobrego cela-dodała, masując swoje żebra.

   Cała czwórka zaśmiała się radośnie, by po jeszcze kilku zdaniach spędzonych na rozmowie, udać się do odpowiednich stołów i zająć swoje miejsca. Dumbledore po chwili rozpoczął swoją przemowę. Tianie jednak nie było dane tego posłuchać.

– Panna Black…-przed dziewczyną pojawił się opiekun domu węża.

   Nastolatka westchnęła, słysząc jego monotonny głos. Czego on, na Merlina, chciał już pierwszego dnia szkoły!?

– Profesorze-skinęła mu głową, ignorując ciekawskie spojrzenia domowników. A zwłaszcza Adriana.
– Za mną, Black-powiedział nauczyciel i ruszył za drzwi Wielkiej Sali, powiewając swoją czarną szatą.
– Czego chce?-spytał Pucey.
– Nie mam pojęcia-odparła, wstając z miejsca.

   Dziewczyna spojrzała na Dorę, która siedziała ze zmarszczonymi brwiami i wzruszyła ramionami, dając kuzynce do zrozumienia, że nie wie o co chodzi. Wiedziała, że Charlie też to zauważył, więc gdy na niego spojrzała, ten tylko ponaglił ją ruchem głowy. Wszyscy wiedzieli, że nie należy się ociągać, kiedy Snape woła ucznia ze sobą. Jeden z bliźniaków posłał dziewczynie triumfalny uśmiech, za co dostał w potylicę od starszego brata. Dwunastolatka parsknęła krótkim, cichym śmiechem i pobiegła za nauczycielem eliksirów, który powoli znikał na schodach.

   Szła za nim przez wiele korytarzy, pokonując niezliczoną ilość zakrętów oraz stopni, kierując się coraz wyżej. Po jakimś czasie ślizgonka zrozumiała, gdzie idą i wcale jej się to nie podobało. Snape zamaszyście otworzył drzwi Skrzydła Szpitalnego i nie czekając aż brunetka wejdzie do środka, sam wtargnął do królestwa pani Pomfrey. Kobieta wyglądała tak, jakby czekała na Tianę od jakiegoś czasu. Siedziała na brzegu jednego z łóżek i patrzyła jak dziewczyna wchodzi za opiekunem swojego domu.

– Dzień dobry?-powiedziała niepewnie nastolatka, nie wiedząc po jakiego grzyba znalazła się w Skrzydle.

   Snape wyszedł po jej słowach przywitania bez żadnego wyjaśnienia. Machnął peleryną, tworząc zimny wiatr i trzasnął drzwiami pomieszczenia.

– Dzień dobry, kochanie-powiedziała pielęgniarka, wstając z łóżka.-Siadaj. Profesor Dumbledore pozwolił mi ciebie przetrzymać w Skrzydle na pierwszą noc w zamku-oznajmiła.
– Ale pełnia była jakiś tydzień temu!-oburzyła się ślizgonka.
– Co nie zmienia faktu, że ubywający księżyc nadal może mieć na ciebie jakiś wpływ, panno Black.
– Tiano-poprawiło.-Brzmi pani jak profesor Snape, kiedy mówi panno Black-dodała, a pielęgniarka nieoczekiwanie się zaśmiała.
– No? Na co czekasz? Zostajesz na noc na mojej obserwacji-powiedziała pani Pomfrey, a niezadowolona ślizgonka wgramoliła się na łóżko.
_______________________________________

Wróciłam do pisania (jak widać).

Myślę, że teraz znajdę trochę więcej czasu, by znowu usiąść do historii Tiany i powoli, coraz bardziej ją rozbudowywać.

Już zapomniałam jakie pisanie potrafi być odstresowujące… Zdecydowanie muszę pisać częściej, ale jak zwykle, zobaczymy co z tego wyjdzie.

Usiadłam do tego dzisiaj, żeby odgonić myśli o moim możliwym zagrożeniu z matematyki na koniec trymestru. Jak wasze oceny? Dajecie radę czy (jak ja z matmy) wręcz przeciwnie?

Trymestr kończy mi się za trzy tygodnie i najwyraźniej nauczyciele chcą nas zajechać ze sprawdzianami, ale to nic. Jak mówi klasyk: "dupnę monsterka i będzie git" :)

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz