Praca w Skrzydle Szpitalnym

869 98 5
                                    

– Mówiłem ci-stwierdził Draco.-Jesteśmy źli!

   Tiana westchnęła, opierając się o metalowy stelaż szpitalnej kurtyny. Według jej planu w poniedziałki miała tylko zajęcia z panią Pomfrey, więc od razu po śniadaniu ruszyła do Skrzydła Szpitalnego. Dostała tam biały fartuch i musiała związać swoje włosy, jednak nie było to niczym złym. Przynajmniej nie spadały jej na twarz.

   Zaledwie po dwóch godzinach uczenia się co jest i co powinno się znajdować w szpitalnym składziku, do Skrzydła przyszedł Malfoy.

– Nie jesteśmy źli, na Merlina!-odparła.-Rozmawiałam już z Venus, Adrianem i Lucasem. Nie obrażą się za mnie z powodu jakiegoś wyssanego z palca materiału, który oczernia też ich.
– Ale…
– Musisz mi uwierzyć, Druzgotku-przerwała, poprawiając mu włosy.-Wszystko jest w porządku, a te wszystkie plotki kiedyś się skończą. Niektórzy pierwszoroczni nawet nie rozumieją o co chodzi. I… Wuj Lucjusz już się tym zajął-dodała, obserwując zdziwienie na twarzy kuzyna.
– Naprawdę? Ja… Tiana, to super! Znowu mogę się z tobą trzymać!-uśmiechnął się i przytulił do starszej dziewczyny.
– Jak najbardziej-stwierdziła melancholijnym tonem.-Ale teraz masz chyba miotlarstwo, co?
– Skąd ty o tym wiesz?
– Możliwe, że poprosiłam Snape'a o twój plan-mrugnęła figlarnie, a chłopak się zaśmiał.-No dalej. Pokaż im jak to jest latać z Black'iem.
– Black'iem?
– To, że masz inne nazwisko, wcale nie oznacza, że nie jesteś moim bratem, Draco-stwierdziła.

   Blondyn ruszył w kierunku wyjścia, machając Tianie na do widzenia. Dziewczyna uśmiechnęła się kącikiem ust, by usiąść na jednym z wielu wolnych łóżek. Wiedziała, że teraz będzie inaczej. Zwłaszcza przez Skeeter i jej bajeczki wyssane z palca. Miała nadzieję, że nie odbije się to na Draco bardziej, niż dotychczas.

– To było urocze-usłyszała nagle głos pani Pomfrey.-Myślę, że wiele pierwszaków cię polubi.
– Pierwszaków?-zdziwiła się Black.
– Najczęściej to oni sobie coś robią-pielęgniarka wzruszyła ramionami, a brunetka uśmiechnęła się pod nosem.-Chociaż twój rocznik mógłby konkurować ze wszystkimi klasami na raz.
– Żartuje pani-zdziwiła się ślizgonka.

   Kobieta tylko uśmiechnęła się kątem ust i ponownie ruszyła w stronę składziku.

– Po pierwszej lekcji latania zawsze są jakieś obrażenia!-zawołała, znikając za drzwiami.

   Miała rację. Nie minęło dwadzieścia minut, a do Skrzydła wbiegła pani Hooch wraz z Neville'm Longbottom'em.

   Chłopiec trzymał się za rękę, jęcząc z bólu. Tiana doskonale zdawała sobie sprawę, co mogło zajść.

– Na Merlina!-oburzyła się pani Pomfrey.-To dopiero pierwszy dzień!
– Upadek z miotły, prawda?-spytała Black, podchodząc bliżej i zadziwiając nauczycielkę miotlarstwa.
– Tak, zgadza się, ale nie rozumiem skąd o tym wiesz…?
– Pierwszy rok ma teraz w planie miotlarstwo i to pani przyszła z Neville'm do skrzydła-odparła, wzruszając ramionami.

   Obydwie obserwowały jak pani Pomfrey pomaga pierwszorocznemu wejść na szpitalne łóżko.

– Tiana, weź szkiele-wzo z półki i mi je przynieś-poleciła pielęgniarka.

   Ślizgonka ruszyła do składziku. Był zdecydowanie większy, niż ten, który należał do nauczyciela eliksirów. Do półek przyczepiona była drabina na kółkach, po której wspięła się brunetka. Na szóstej półce od dołu znajdował się odpowiedni flakonik, który szybko chwyciła i zeskoczyła z drabiny. Pędząc spowrotem na szpitalną salę, chwyciła w biegu czysty kubek, zdając sobie sprawę, że trzeba będzie jakoś ten eliksir podać.

– Oh, dobrze, że o tym pomyślałaś-stwierdziła pielęgniarka, widząc kubek.

   Pani Pomfrey zdążyła już usztywnić ramię za pomocą zaklęć. Odebrała od brunetki eliksir i kubek, nalewając dość sporą ilość. Podała go następnie biednemu Neville'owi, który wypił wszystko krzywiąc się niemiłosiernie.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz