Ślizgońska królowa nie będzie krzywdzić ludzi

772 87 45
                                    

   Mandragory, które miały pomóc spetryfikowanym zaczęły wydzierać się na początku marca. Do tego czasu wszyscy zdołali wrócić do dziwnej normalności. Od ostatniego ataku minęło kilka miesięcy i choć nauczyciele zabraniali wychodzenia do Hogsmeade, zakaz został odwołany w drugim tygodniu miesiąca. Dla Tiany był to idealny moment. Wyjście wypadało 10 marca.

   Ślizgonka ruszyła sama, zostawiając przyjaciół w barze pod Trzema Miotłami. Śnieg powoli się topił, a przebiśniegi i krokusy widać było już z daleka. Nadal było zimno, tego niestety nic nie zmieniało.


– Wrzeszcząca Chata, co Black?-usłyszała za plecami, a jej ciałem zawładnęło przerażenie.

– Michael...-szepnęła, widząc chłopaka.


   Wyglądał jak wrak człowieka. Jego włosy, które zawsze były czyste, teraz zostały zaczesane do tyłu i lśniły nieco od przetłuszczenia. Cera stała się biała jak papier, zupełnie jakby przed chwilą ktoś natarł go kredą. A sińce pod oczami tylko uwypuklały cały obrazek.


– Znowu mnie śledzisz?-spytała, pamiętając ich ostatnią, dość burzliwą rozmowę.

– Raczej obserwuję z daleka-odparł, wzruszając ramionami.


   Chciał podejść bliżej, jednak Tiana wyciągnęła różdżkę. Zdawała sobie sprawę, że zbyt wiele ryzykowała, trzymając ją w dłoni, jednak bała się. Nie rozumiała czego ślizgon jeszcze od niej chciał. Wrócił jak bumerang, a ona oberwała dość porządnie.


– Tiana, nie musisz się mnie bać-powiedział spokojnym tonem.-Ja wiem, że byłem nieobecny, ale daj mi wyjaśnić.

– Niczego nie musisz wyjaśniać. Wystarczyło mi, że nic do mnie nie czułeś-odparła ostro, widząc, że chłopak zbliżał się coraz bardziej.-Potrafię rozpoznać jakim uczuciem mnie darzyłeś, a nie było żadnego, Ambing.

– Potrafisz rozpoznać?-spytał, a jego mina nagle wyraziła zrozumienie.-Dlatego tak ciężko cię oczarować. Jesteś hybrydą, prawda? Twoje znikanie raz w miesiącu... Słyszenie wszystkich szkolnych plotek... Tylko noszenie srebra mnie zmyliło, ale najwyraźniej niektóre likaoni mogą to robić-oznajmił, uśmiechając się szyderczo.-Twój czystokrwisty ojciec i jakiś wilkołak? No nieźle, Tia.

– Nie mów tak do nie-powiedziała, odsuwając się jeszcze bardziej, a jej plecy natrafiły na płot.-I nawet nie rozumiem o czym ty mówisz, Ambing. Snujesz jakieś bajeczki.

– Ah, tak?-spytał z uśmiechem.


   Jego głos stał się bardzo spokojny. Otulał Tianę z każdej strony. Był niczym ciepła pierzyna po całym dniu spędzonym na mrozie. Black za późno zdała sobie sprawę co ślizgon tak pieczołowicie ukrywał. Nagle poczuła jak ten głos, który wymawiał słowa, jakie straciły na jakimkolwiek znaczeniu, wpływa wewnątrz niej.


– Widzisz, kochanie-ślizgon uśmiechnął się pod nosem, akcentując drugie słowo.-Nie jesteś tu jedyną hybrydą.

– Jesteś merfolkiem...-powiedziała, próbując zakryć uszy.


   Wyostrzony, wilczy słuch nie pomagał. Tiana nie mogła nawet podnieść dłoni. Umysł miała sprawny, jednak głos jaki słyszała dyktował jej co miała robić. A w tamtym momencie rozkazał jej schować różdżkę. Czy to właśnie Michael był potomkiem Salazara?

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz