Śmiech na Sali

550 81 3
                                    

– Jesteś pewna, że nie da się z tym nic zrobić?-spytała Venus, kiedy następnego dnia szły na śniadanie.

   Tiana całą noc próbowała pozbyć się szalonych, fioletowych włosów. Jednak za każdym razem, kiedy rzucała jakieś zaklęcie, włosy całkowicie wypadały i odrastały spowrotem. Nadal fioletowe.

– Niestety...-mruknęła ślizgonka.-Adrian próbował pomóc, ale nic nie wyszło.
– Tylko tyle, że to ich zaklęcie ma jakieś ograniczenie czasowe-wtrącił Pucey.-Nic więcej.
– Ciekawe jak to zrobili...-zastanowił się Lucas, a wzrok pozostałej trójki padł prosto na niego.-No co? Powiedział ci w końcu, że kolor odpowiada głównej barwie twojej aury. Ciekawi mnie w jaki sposób ogarnęli zaklęcie, dzięki któremu widać tą twoją magiczną aurę. I czy coś, co ci dosypali wyczuwało ją, czy już wcześniej wiedzieli jaki kolor ma twoja magia?

   To były bardzo dobre pytania, na które Tiana nie znała odpowiedzi. Jednak osoba, która wymyśliła coś takiego musiała być inteligentna i skłonna do wielkich poświęceń swojego wolnego czasu. Dlatego Black wątpiła, żeby to Weasley'owie byli autorami żartu.

   Adrian, Lucas i Venus weszli do Wielkiej Sali, zostawiając przyjaciółkę w tyle. Ślizgonka musiała się mentalnie przygotować na całą uwagę, jaką z samego rana poświęci jej Hogwart. Wzięła kilka głębokich wdechów i przeszła przez otwarte drzwi.

   Zapanowała cisza, a po chwili wielki chaos. Śmiech słychać było ze wszystkich stron, a najbardziej śmiali się bliźniacy. Tak jakby wcześniej już tego nie widzieli. Tiana oscentacyjnie przespacerowała się do swojego stołu, zbywając pytania Draco o to, co jej się stało. Wskazała tylko na dwie rude głowy przy stole gryfonów i już wszystko było jasne.

– Panno Black...-monotonny głos Snape'a z rana zdecydowanie nie był czymś, za czym dziewczyna mogła zatęsknić.-Plan lekcji-oznajmił, wręczając jej kawałek pergaminu.-I niech pani zrobi coś z tymi włosami.
– Próbowałam, profesorze-odparła.-Żadne zaklęcie sobie z tym nie radzi. Muszę poczekać aż samo przejdzie.

   Snape westchnął i odszedł, wyraźnie nie chcąc się w to bawić już pierwszego dnia. Nagle coś huknęło przy stole gryfonów. Oczywistym było, że Tiana nie mogła tego pozostawić tak sobie. Czasami była Syriuszowi wdzięczna za ten dziennik.

   Najpierw huk, potem krzyk, a jeszcze chwilę później ponowne salwy śmiechu. Tym razem śmiali się również ślizgoni. Zarówno Fred, jak i George mieli dwa wielkie dzioby, które wystawały im z twarzy. Za każdym razem, kiedy chcieli coś powiedzieć, zaczynali gęgać jak gąski. Wszyscy byli na tyle skupieni na włosach dziewczyny, kiedy wchodziła do sali, że nikt nie zauważył jak szepcze pod nosem zaklęcia i trzyma różdżkę w ręce.

   Jeden wielki chaos.

   A do tego wszystkiego doszła jeszcze poczta. Wszyscy na chwilę ucichli, łapiąc swoje listy. Tiana złapała ten od Remusa, chowając go do swojej torby, a kiedy uniosła wzrok, żeby spojrzeć na gęsich bliźniaków, coś ponownie wybuchło tuż obok nich.

– RONALDZIE WEASLEY! PO TYM, JAK UKRADŁEŚ SAMOCHÓD, WCALE BYM SIE NIE DZIWIŁA, GDYBY CIE WYRZUCONO ZE SZKOŁY! POCZEKAJ, AŻ SIĘ DO CIEBIE DOBIORĘ! NIE SADZĘ, ŻEBYŚ W OGÓLE POMYŚLAŁ, CO TWÓJ OJCIEC I JA PRZEŻYLIŚMY, KIEDY ZOBACZYLIŚMY, ŻE GO NIE MA! DOSTALIŚMY WCZORAJ LIST OD DUMBLEDORE'A! MYŚLAŁAM, ŻE TWÓJ OJCIEC UMRZE ZE WSTYDU! CO Z CIEBIE WYROSŁO!? TY I HARRY MOGLIŚCIE POŁAMAĆ SOBIE KARKI! WSTRĘTNE I OBURZAJĄCE! TWOJEGO OJCA CZEKA DOCHODZENIE W PRACY I TO WYŁĄCZNIE TWOJA WINA! JEŚLI JESZCZE RAZ ZROBISZ COŚ NIE TAK, WRÓCISZ DO DOMU I KONIEC ZE SZKOŁĄ!

   Czerwona koperta opadła na stół, a w Wielkiej Sali ponownie rozbrzmiały śmiechy. Najmłodszy z synów pani Weasley, która wyjca wysłała, siedział tak czerwony na twarzy, że ledwo można było zobaczyć gdzie było czoło, a gdzie zaczynały się włosy. Gdzieś obok kręciła się McGonagall, jednak Tiana nie zwróciła na nią zbyt dużej uwagi. Ta sytuacja, jak i kawał wywinięty dwóm gąskom, zdecydowanie poprawił jej humor.

– Panno Black...-głos wicedyrektorki rozległ się tuż za nią, a ta zaklęła w myślach.
– Tak, pani profesor?-spytała, siląc się na najsłodszy uśmiech na jaki potrafiła. Tuż obok dyrektorki stali bliźniacy, dziobiący się wzajemnie w ramiona.
– Za mną, Black-oznajmiła surowo, a Tiana niechętnie wstała ze swojego miejsca.
– Przynajmniej ominie cię lekcja z lalusiem Lockhartem-powiedział Adrian, posyłając przyjaciółce lekki uśmiech.

   Kiedy Tiana wychodziła z sali, spojrzała na stół nauczycielski. To będzie tragedia, nie lekcje obrony przed czarną magią...

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz