Zjawisko śmierci

386 52 3
                                    

   Czarodziej stał spokojnie na balkonie przynależącym do jego mieszkania. W dłoni kręcił srebrnym pierścionkiem. Miał on ametystowy kamień w samym centrum. Z jego jednego boku widać było lwa, z drugiego widniał wąż.
   Ciemne oczy spoczywały na pełni księżyca, która oświetlała ulicę Pokątną wraz z drobną pomocą gwiezdnych konstelacji.
   Rok 1998, który właśnie się zaczął, jak na razie przynosił mu tylko tęsknotę i cierpienie. Nawet fajerwerki nie strzelały. Nikt nie chciał ich odpalać, obawiając się, że w tym czasie nastąpi atak śmierciożerców i nikt nie usłyszy wołania o pomoc lub do uszu nie dojdzie żaden dźwięk z rzezi niewiniątek.
   Fred westchnął, spuszczając głowę i opierając przedramiona o balustradę. Następnie uniósł wzrok na pierścionek, który wcale nie powinien znajdować się w jego dłoni, lecz na palcu pewnej absolwentki Slytherinu.
   Martwej absolwentki Slytherinu.

– Dzisiaj był twój pogrzeb...-szepnął, ponownie wpatrując się w pełnię księżyca.-Na tym paryskim cmentarzu, który mi pokazywałaś. Podobno to było niezłe widowisko... Nie wiem. Nie poszedłem. Nie potrafiłem. Wiem wszystko od George'a...-mówił, wpatrując się w gwiazdy.-Byli tam twoi przyjaciele, ten cholerny Ambing, Jagoda z Percy'm, Charlie, Bill z Fleur... Był brat Dumbledore'a, twoja rodzina, Valoise'owie, Madlene z Jules'em i jego całą rodziną, grupa Rodriguezów... Pół Hogwartu się tam pojawiło, żeby cię pożegnać. Nawet Alicja tam była. I wszyscy gryfoni z naszego rocznika. I krukoni... Z całego naszego roku nie było dwóch osób... Diggory'ego i mnie. Ale ty go teraz widzisz, prawda? Tak samo Remusa i Dorę...

   Po piegowanych policzkach płynęły łzy. Palce przewracały w dłoniach pierścionek obietnicy, a głos stał się szeptem pełnym żalu i goryczy.

– Byłem debilem, Tia. Tak cholernie cię przepraszam. Chciałem to zrobić tyle razy, chciałem to powiedzieć tyle razy... Ale nigdy się na to nie zebrałem. A teraz jest za późno. George pokazał mi wspomnienie z momentu, w którym przyjęłaś znak. A dzisiaj pokazał mi też wspomnienie z pogrzebu... Teraz rozumiem jak wiele łączyło cię z Malfoy'em. Teraz rozumiem to, co powinienem był zrozumieć od razu-szeonął, by po chwili zastanowienia uśmiechnąć się gorzko.-Wiesz kiedy pierwszy raz mi się spodobałaś? To było jeszcze przed Hogwartem. Byłaś w Norze z Lupin'em i Black'iem. Tupnęłaś nogą. Obraziłaś się na mnie, bo obciąłem ci włosy. Nie rozmawiałaś ze mną przez dwa dni, aż w końcu obudziłem się łysy. George'owi też się oberwało, bo nie potrafiłaś nas rozróżnić-zaśmiał się smutno, a łzy kapały obijając się echem o płytki wyłożone na balkonie.-Nienawiść? Tak naprawdę, jeśli chodziło o ciebie, nigdy jej nie czułem. Raczej wręcz odwrotnie. Ale nigdy też nie potrafiłem się zachować i proszę... Oto efekty. Nawet nie wiem czy mam teraz prawo za tobą tęsknić. Czy mam prawo za tobą płakać po tym wszystkim co się między nami stało, ale... Nadal cię kocham, Tia. To dla ciebie uczyłem się hiszpańskiego i to dla ciebie zrobiłbym wszystko co bym mógł, żebyś mi tylko przebaczyła-mówił, a głos mu uwiązł w gardle.-Ale... Ale ciebie już nie ma-załkał.

   Rudzielec ponownie spojrzał na księżyc, który w tamtym momencie powoli zachodził za ciemnymi chmurami. Zimny wiatr rozwiewał mu lekko włosy, które przyklejały się do mokrych od łez policzków.
   Czarodziej zerknął na pierścionek w jego dłoni. Następnie założył go na swój mały palec. Pocałował przedmiot, zdając sobie sprawę, że to ostatnia rzecz po brunetce jaką posiadał.

– Każdy błazen potrzebuje swojej królowej, Tia...

   Fred wiedział, w głębi serca miał pewność, że do końca życia będzie jej lojalny. Do końca życia będzie lojalny wobec tej jednej wiedźmy. Nie chciał nikogo innego. Nie potrzebował nikogo innego. Od momentu, w którym zostali parą, Fred był jej lojalny.
   Nie Alicji. Nie dziewczynie z Gryffindoru. Był lojalny wobec niej. Ślizgońskiej królowej, dziedziczki rodu Black i hybrydzie tak wrażliwej na cierpienie innych, że Weasley nigdy nie potrafił tego w pełni pojąć.
   Fred do końca życia będzie jej lojalny. Nawet jeśli ona zakończyła swoje bez choćby jednej dłuższej myśli na jego temat.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz