Czego nam nie mówisz?

811 80 55
                                    

   O północy grupa pięciu nastolatków znalazła się w zabezpieczonym zaklęciami pokoju wspólnym ślizgonów. Snape już tam na nich czekał. Każdy z młodych czarodziejów przyniósł wszystko, czego rytuał od nich wymagał.

   Drzewa genealogiczne oraz zdjęcia lub malunki przodków zostały ułożone na ziemi, tuż pod stopami odpowiedniego czarodzieja lub czarownicy. Snape stał tyłem do kominka, w którym od zawsze unosiły się szmaragdowe płomienie. Czarodziej wyciągnął zza pleców sztylet, podając go pierwszej osobie, którą była Malina.

   Rudowłosa chwyciła za srebrną rękojeść udekorowaną wężami i zielonymi kamieniami. Uniosła lewą dłoń na wysokości serca, w końcu właśnie tam u każdego, kto posługiwał się magią, znajdowało się źródło jego umiejętności. Dziewczyna otworzyła zaciśniętą pięść I do wnętrza dłoni przyłożyła ostrze. Przymknęła oczy, by następnie przejechać ostrym sztyletem po swoim ciele, rozcinając skórę. Skrzywiła się przy tym, jednak nie wypowiedziała żadnego słowa. Szkarłatna krew powoli zaczynała sączyć się po jej ręce i skapywał na drzewo genealogiczne jej rodu.

   Kiedy podawała przedmiot Adrianowi, srebro samo oczyściło się ze krwi. Każdy wykonywał ten sam ruch. Uniesienie ręki na wysokości serca, przyłożenie sztyletu do dłoni i przecięcie skóry, by krew mogła spokojnie skapywać na przedmioty ułożone pod ich nogami. Po Adrianie przyszła kolej na Venus. Dziewczyna uwzględniła Bones'ów tylko w drzewie. Wszystkie zdjęcia jakie posiadała, nie obejmowały Amelii. Tianie było żal dziewczyny. Tak samo Lucasa, który przeciął dłoń chwilę po krukonce. Jego jedynym zdjęciem było stare, ślubne jego rodziców. Drzewo genealogiczne wyrwał ze "Spisu czystokrwistych" i dodał do niego postać Grindelwalda. Poza zdjęciem Lucille i Marcusa, jedyną pozostałą fotografią był sam czarnoksiężnik. Jednak Snape nie mógł tego zobaczyć. Lucas zadbał o to, by zdjęcie było postrzępione, poszarzałe i zniszczone. Tylko jeśli nauczyciel bardzo by mu się przyglądał, dałby radę zrozumieć, że na fotografii widać charakterystyczne dwa kontrastowe kolory tęczówek czarodzieja.


– Black...-powiedział profesor Snape.-Twoja kolej.


   Lucas podał jej sztylet. Pod jej nogami znajdowało się calutenkie drzewo genealogiczne Black'ów. Zaraz od Caspara, aż do niej samej. Każda ciotka, każdy wujek, kuzyn czy kuzynka... Wszyscy się tam znajdowali. Nawet charłaki jak Marius czy ci, którzy zostali wydziedziczeni jak Andromeda.

   No i oczywiście Remus i Dora.

   To ich zdjęcia przyniosła. Ich i Draco. Poza tym miała jeszcze jakieś stare fotografie z czasów jej własnej infantylności. Takie jak Syriusz trzymający małe zawiniątko w dłoniach. Jednak ślizgonka nie skupiała się tak bardzo na tego typu fotografiach. Podczas przecinania dłoni, skupiała swój wzrok wyłącznie na Remusie, Dorze i Draco. Tak naprawdę, czuła, że z rodziny został jej tylko Druzgotek. Zwłaszcza, że Lucjusz po wydarzeniach w Ministerstwie został aresztowany, a Narcyza coraz bardziej oddalała się od wszystkiego i wszystkich.

   Świece, które zostały rozpalone w całym pokoju wspólnym, zgasły w momencie, w którym krew Tiany uderzyła o pergamin z imionami Black'ów. Został tylko płomień zielonego ognia, który w tamtym momencie złowieszczo oświetlał twarze piątki nastolatków.

   Wszystkie zdjęcia oraz rodowe drzewa uniosły się nagle w górę i zawirowało na wietrze. Wszyscy mimowolnie zetknęli na Malinę, która stała oczarowana całym tym zamieszaniem. Przedmioty porozdzierały się na malutkie fragmenty, aż w końcu stały się drobnymi opiłkami niczym ziarnka piasku. Ten papierowy piasek utworzył magiczną barierę przed każdym z czarodziejów. Barierę naelektryzowaną magią, która od pokoleń przepływała w żyłach czarodziejów z rodzin tych młodych magów.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz