Dworek w Galway

1.3K 102 10
                                    

   Kiedy cała czwórka stanęła przy lesie niedaleko Galway, Tiana nie wiedziała co powiedzieć. Przyzwyczajona była do dość specyficznego dworu, zwłaszcza, że wszystko było zaprojektowane z największą dokładnością. Ogród u Malfoy'ów zawierała sama zieleń i białe pawie, które przechadzały się pomiędzy roślinami. Natomiast tutaj było kolorowo nawet w zimę.

   Mały, biały dworek miał dookoła dość duży ogród. Prawdopodobnie ukryty był przed oczami mugoli, bo kwiaty kwitły jakby był sam środek lata. Żółte róże pięły się po prawej stronie budynku, sięgając do dużego balkonu na pierwszym piętrze. Czerwona dachówka świeciła nieco w lekkim, grudniowym słońcu, a marmurkowe schody prowadzące do dużych, brązowych drzwi wejściowych błyszczały się tak, jakby przed chwilą zostały świeżo wypolerowane. Dziewczyna zauważyła też małą fontannę gdzieś z tyłu i altankę porośniętą zielonym bluszczem. Były też dwie huśtawki i ścieżka wyłożona kamieniami prowadząca prosto do lasu.

– Wow…-wymsknęło jej się.
– Dom jak dom-Venus wzruszyła ramionami, kierując się prosto do drzwi.

   Otworzyła je, a oczom dwójce nastolatków ukazał się duży hol z wysokimi schodami na samym środku. Po ich prawej i lewej stronie znajdowały się ciasne korytarze, na ścianach których można było zauważyć pełno zestawów drzwi. Pan Cregence odwiesił ich kurtki na złoty wieszak i życzył im dobrej nocy, oznajmiając że będzie musiał wrócić do „Orlego kafla” z samego rana. Venus spojrzała na swoich przyjaciół, kiedy jej tata zniknął za pierwszymi drzwiami po lewej (podobno prowadziły do salonu) i uśmiechnęła się sprytnie.

– Kto ostatni na górze ten lubi Weasley'ów!-krzyknęła, wbiegając po schodach.
– Oszukujesz!-odparł rozbawiony Lucas, wbiegając zaraz po niej i przy tym popychając lekko Tianę.
– I kto to mówi?-spytała, kiedy naburmuszona weszła na szczyt schodów.-Ja ich nienawidzę, Cregence-dodała, widząc uśmiech na twarzy blondynki.
– Yhym… A za kilka lat zostaniesz żoną jednego z nich!-zaświergotała, a Lucas parsknął śmiechem.
– Co!? Chyba śnisz. Ja? Z którymś z tych wrednych, paskudnych bliźniaków!? Fuj.
– W takim razie może z Pucey'em!-oznajmił puchon. Venus spojrzała na niego spode łba.
– Nie-powiedziała w tym samym momencie co Black.

   Obydwie się zaśmiały.


*'*
 

  Pokój krukonki, jak można było się spodziewać, był niebieski. Ściany były dosyć jasne, raczej przedstawiały biel z małą domieszką tego koloru, jednak nadal widać było jaki jest jej ulubiony kolor. Duży balkon, na który wspinał się różany krzew widziany od zewnątrz, znajdował się po lewej stronie od wejścia. Naprzeciwko niego widać było duże łóżko przykryte niebieską narzutą i granatowymi poduszkami. Z sufitu zwisały zaczarowane, błękitne motylki z papieru, które co jakiś czas machały skrzydełkami. Naprzeciwko wejścia do pokoju stała komoda, szafa i biurko, a na ścianie widać było wiele półek z jakimiś słoiczkami pełnymi kolorowych farb i starymi książkami.

   Właśnie w tym pokoju pojawiły się dwa łóżka przetransmutowane przez panią Bones, kiedy cała trójka oznajmiła, że chcą spać w jednym pokoju, bo nie mają takiej możliwości w Hogwarcie. Kobieta zaśmiała się tylko, machając różdżką i życzyła im dobrej nocy, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że nastolatkowie raczej nie będą spać.

   Cała trójka siedziała na łóżku Venus, rozmawiając na różne tematy. W końcu, nikt nie wiedział jak, temat zszedł na Adriana.

– Zapomniałaś mu o tym jak cię traktował?-rozległ się głos krukonki zza ostatnich drzwi.
– Wybaczyłam-odparła Black.-Nie zapomniałam. Są raptem trzy osoby, którym nie mam zamiaru nigdy wybaczać, a Ad się do nich nie zalicza.
– Masz miękkie serce, Black.
– Oh, zamknij się, Cregence-zaśmiała się dziewczyna.-A co z tobą?
– Ze mną?
– Też szybko mu wybaczyłaś. A kiedy tylko o nim wspomniałam, zaczynałaś mówić jaki z niego idiota i kretyn.
– Zrobiłam to dla ciebie, wiesz?-spytała blondynka.-Wiem, że ci na nim zależy, bo to twój pierwszy przyjaciel. Ja mam to samo z tym Pajacem.
– Oczywiście, że masz! Beze mnie byłabyś zwyczajną nudziarą!-oznajmił puchon, a poduszka uderzyła go prosto w twarz.

   Obydwie zaśmiały się cicho, widząc zdezorientowaną minę chłopaka.

– A te osoby, którym nie chcesz wybaczyć za nic w świecie?-spytał nagle.
– Wiesz, ja mam jedną. No może trzy-wtrąciła krukonka.
– Invidia i bliźniacy?
– Yhym…-mruknęła dziewczyna.
– A twoi?-dopytywał Lucas.
– Mój psychicznie chory ojciec, rzecz jasna-druga z dziewczyn oznajmiła beznamiętnie.-A bliźniaków Weasley zaliczam jako jedna osobę, bo i tak ich nie rozróżniamy.
– To została jeszcze jedna-oznajmiła Venus, a Black uśmiechnęła się cwanie.
– Lucasowi nigdy nie wybaczę faktu, że jego ulubiony kolor pokrywa się z włosami poprzedniej dwójki.
– Hej!-oburzył się blondyn.

   Venus zaśmiała się głośno, ściskając poduszkę w dłoniach. Blondyn nie wyglądał na tak rozbawionego słowami ślizgonki.

   Tiana nagle przypomniała sobie o paczce, którą schowała do zmniejszonego kufra, kiedy odwieszała kurtkę. Teraz stał powiększony przez mamę Venus obok kufrów jej przyjaciół.

– Czego szukasz?-zapytała zaciekawiona krukonka.
– Jest!-oznajmiła, wyciągając pakunek.
– Od kogo to?-spytał McKinnon.
– Od Adriana. Przypomnieliście mi o nim-oznajmiła, zrywając wstążkę i papier.

   Jej oczom ukazała się przepięknie oprawiona książka. W dodatku była mugolska. Turkusowa, twarda okładka i złote litery na grzbiecie. Na przodzie wygrawerowany (rowniez na złoto) wizerunek jegomościa z staromodnym kapeluszu, z binoklem na jednym oku i długimi wąsiskami.

– Pamiętał-uśmiechnęła się, otwierając ja na pierwszej stronie, gdzie widniała karteczka ze słowem przepraszam i życzeniami świątecznymi.
– Co to jest?-spytał puchon.
– Książka?-odparła Venus takim tonem, jakby rozmawiała z największym idiotą na świecie. Tym razem to on zmierzył ją wzrokiem.
– „Arsène Lupin. Gentleman cambrioleur” od Maurice'a Leblanc'a-przeczytała.
– To coś w języku elfów-oznajmił Lucas tonem znawcy. Venus zaśmiała się cicho.
– To po francusku-poprawiła go Black.-Chciałam przeczytać tą książkę, ale u Malfoy'ów raczej nie przejdzie mugolska literatura. Nawet jeśli jest cała po francusku.
– Nie przejdzie nazwisko Lupin, co?-spytał.

   Dziewczyna popatrzyła na niego takim wzrokiem, że nie zamierzał powiedzieć nic więcej. Czasami potrafiła mieć tak samo przerażająca minę jak jej kuzynka.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz