Spotkanie z Ambingiem

782 85 1
                                    

   Lucas był nieco zdziwiony tak nagłym pogodzeniem się przyjaciółek, jednak bardzo mu to odpowiadało. Przez następne dwa tygodnie cała czwórka była nierozłączna. Wszędzie można było zobaczyć ich razem. W bibliotece, w Wielkiej Sali, w pokoju wspólnym któregoś z nich… Zamek już dawno przyzwyczaił się do tej grupy. Jedyne problemy robili Weasley'owie, których Tiana starała się unikać jak ognia. Wolała nie wchodzić z nimi na wojenną ścieżkę. Nie po wymazaniu im pamięci.

– Wszystko masz?-spytał Adrian już któryś raz, kiedy Black szykowała się do wyjścia w swoim dormitorium.
– Adrian…-westchnęła cierpiętniczo, zapinając plecak po Syriuszu.
– Pytasz o to średnio co pięć minut, daj już spokój-odezwał się Lucas.

   Leżał odłogiem na łóżku przyjaciółki, machając różdżką nad swoją głową. Wyczarował kilka świtlistych, malutkich kulek, które mieniły się różnymi kolorami i latały po całym pomieszczeniu.

– No, ale lepiej się upewnić-odparł oburzony Pucey. Venus zaśmiała się perliście.
– Oh, daj jej już spokój-powiedziała, podchodząc do brunetki.

   Chwyciła ją za ramiona i przyjżała się uważnie twarzy dziewczyny. Jej uśmiech szybko zniknął, jednak ponownie pojawił się sekundę później. Tiana bała się, że mogła zobaczyć jej blizny. Wstydziła się ich. W końcu sama doprowadziła się do takiego stanu. Jednak nic na to nie wskazywało. Venus ponownie uśmiechała się jak głupia, taskując wzrokiem każdy zakamarek twarzy Tiany.

– Lepiej ci w naturalnych włosach-stwierdziła w pewnym momencie.

   Poprawiła proste pukle niemalże czarnych włosów, które spływał gładko na plecy ślizgonki i usiadła na krześle.

   Tiana wyglądała przepięknie. Każdy mógł to powiedzieć. Na cienkie czarne rajstopy ubrała białe baletowe ocieplacze, ciemnozieloną spódnicę i bałą koszulę, na ktorą narzuciła czarny sweter z dekoltem w serek. Pod szyją znajdowały się perły, w uszach srebrne kolczyki od ciotki Narcyzy, a na nogach miała lakierowane baleriny. Wyglądała jak typowa uczennica, jednak coś w tym stroju sprawiało, że nadawał się na randkę z Ambingiem.

– Weź płaszcz-powiedział Adrian, który denerwował się najbardziej ze wszystkich.-Może być zimno. W końcu to listopad.
– Wezmę, Ad-zaśmiała się Black.-A wy gdzie idziecie? Trzy Miotły?
– Nie. Raczej nie-stwierdził Lucas, nadal bawiąc się światełkami.-Chociaż tego nie wykluczam.
– Jeżeli chcecie trochę spokoju, idźcie do karczmy Pod Świńskim Łbem-powiedziała Black.-Możecie zostać przywitani w dość oschły sposób, ale właścicielem jest dobry człowiek.
– Dzięki, Tia-blondynka uśmiechnęła się lekko.

   Chwilę później cała trójka obserwowała jak drzwi za ślizgonką zamykają się z cichym trzaskiem.

*'*

   Tiana musiała przyznać, że Michael był bardzo szarmancki. Znowu otrzymała biały bukiet, tym razem pełen jaskrów przeplecionych z aksamitkami.

   Przez całą drogę do Hogsmeade nikogo nie udawał. Był sobą, co Rośnie bardzo odpowiadało. Śmiał się z jej żartów, a ona śmiała się z tych jego. Opowiadali różne historie, widząc że sprawiają one przyjemność drugiej osobie. Zdecydowali, że nie pójdą do pani Puddifoot. Obydwoje uznali to miejsce za zbyt różowe.

   Kiedy doszli do Trzech Mioteł, Michael zaproponował, że odwiesi jej płaszcz, czym dodatkowo skradł jej serce. Właśnie wtedy Tiana zorientowała się, że patrzy na nią znajoma grupka gryfonów. Uniosła podbródek nieco wyżej, trzymając kwiaty w dłoni i ruszyła z Michael'em w stronę wolnego stolika. Całe szczęście znajdował się w miejscu najbardziej oddalonym od Weasley'ów i ich bandy.

– Co dla was, moi drodzy?-spytała Rosmerta.
– Tiana?-zapytał Ambing, wyraźnie stosując się do zasady „panie przodem”.
– Małe piwo kremowe z cynamonem, poproszę-powiedziała, obserwując jak kobieta zapisuje jej słowa.
– A dla ciebie?-Rosmerta zwróciła się do bruneta.
– Może być to samo. Jeszcze nie piłem z cynamonem-stwierdził z uśmiechem.

   Kobieta odeszła, uśmiechając się pod nosem. Kwiaty położone na blacie stołu mówiły same za siebie.

– Dlaczego zawsze bukiet?-spytała Tiana, przyglądając się podarunkami.-Nie zrozum mnie źle. Są piękne, jednak mało osób podarowuje teraz bukiety.
– Myślę, że to swego rodzaju tradycja-odparł Michael.-Moja przodkini była zafascynowana kwiatami. Uwielbiała je i ich język. Twierdziła, że można samym bukietem przekazać intencje. Ja się raczej do tego nie stosuję-zaśmiał się.-Kompletnie się na tym nie znam. Umiem tylko dobrać odpowiednie, jeśli chodzi o wygląd.
– Ta tradycja wydaje mi się urocza-oznajmiła Tiana.-Ja raczej takich nie mam-dodała, myśląc tylko i wyłącznie o rodzie Black'ów.
– Masz-uśmiechnął się Michael.-I nie zdajesz sobie z tego sprawy.
– Dwa kremowe z cynamonem.

   Rosmerta podeszła do stolika z kuflami, przerywając na chwilę wymianę zdań. Tiana zaczęła się zastanawiać. Black'owie mieli takie tradycje?

– Dziękujemy-powiedział ślizgon, a kobieta odeszła do innych klientów.
– Nie rozumiem-stwierdziła Black.-Moja rodzina raczej nie ma takich tradycji.
– I tu się mylisz. Wasze imiona, przynajmniej większości z was, są nazwami konstelacji lub gwiazd. To przyjemna tradycja, nie sądzisz?
– Tak. Faktycznie, masz rację-uśmiechnęła się.-Moje pierwsze imię zdecydowanie nie jest żadną gwiazdą lub konstelacją, jednak muszę stwierdzić, że drugie mi się bardzo podoba.
– Naprawdę?-zaciekawił się Michael.-Jak brzmi?
– Adara. Tiana Adara Black-oznajmiła ślizgonka.-To imię nie jest tylko od gwiazdy, ale i od pierwszej członkini mojego rodu, która wylądowała w Hogwarcie.
– Była pierwszą?-zastanowił się.-U mnie pierwszą była przodkini od kwiatów.
– Jak się nazywała?
– Morgana Le Fay-odparł dumnie.

   Tiana wytrzeszczyła oczy. To nie mogło być możliwe. Przecież Morgana nie miała dzieci, prawda?

– Morgana? Ta Morgana?-spytała, obserwując jak Michael śmieje się pod nosem.
– Dokładnie ta-odparł.-Była na tym samym roku z Adarą Black, jeśli się nie mylę. Dwie pierwsze uczennice. A przy ich boku Merlin i Apollon Cregence.
– Ale… Morgana nie miała dzieci-stwierdziła Black.
– Nie oficjalnie-na twarzy ślizgona pojawił się uśmiech.-Wyjechała ze Szkocji, kiedy była w ciąży. Swoją córkę, Sally Ann, urodziła gdzieś na morzu. Podczas podróży do Ameryki, gdzie potem pomagała rdzennym czarodziejom. To nie tak, że Kolumb odkrył tamten świat. Morgana była pierwsza, jednak nikogo ze sobą nie ściągnęła, żeby rozpocząć kolonizację.
– Na Merlina…-szepnęła Black.-Po Hogwarcie chodzi potomek Morgany i nikt o tym nie wie?
– Dumbledore wie-stwierdził.-Pewnie jest to dodatkowy powód, by wieszać na mnie psy.

   Reszta spotkania minęła bardzo przyjemnie. Nie rozmawiali już o swoich rodzinach, ale o szkole, pogodzie, ulubionych zajęciach, kolorach, jedzeniu… Michael zapłacił za ich piwa, choć Tiana upierała się, że może zapłacić za swój kufel. To był mały zgrzyt pomiędzy nimi. Dziewczyna poddała się, kiedy ślizgon oznajmił, że to on ją zaprosił i że nie jest to tak wielka cena.

   Kiedy wracali, uśmiechali się jak jeszcze nigdy. Z daleka widać było, że są szczęśliwi. I nawet Weasley'owie nie popsuli tego dnia.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz