Co w rodzinie, to nie zginie

1.4K 118 10
                                    

„Hybrydy nie są jednak tylko półwilkami, zwanymi Likaoni. Hybrydami mogą być czarodzieje każdej krwi, których jedno z rodziców należało do innego, magicznego gatunku.

Na przykład dziecko wampira i czarodzieja będzie nazywane Dhampirem, a dziecko syreny i maga zwane będzie Merfolkiem. Z kolei pół wile nie mają oficjalnej nazwy, jak pozostałe, wymienione gatunki.

Pół wila, pół olbrzym, pół goblin… Są po prostu „pół”.

Każde z tych pół istot zazwyczaj otrzymuje jakieś moce swojego rodzica. U Likaoni może to być wyostrzony węch, u Dhampirów wieczna młodość, a u Merfolków zdolność wpływania na ludzi swoim głosem. Jednak nigdy nie wiadomo jakie zdolności dzieci odziedziczyły.

Dlatego w niektórych krajach jak np. w Grecji, prowadzone są tajne rejestry takich pół osób. Nie oglądają one światła dziennego, a osoby, które się nimi zajmują, mają odgórny nakaz zawierania wieczystej przysięgi, by nie rozpowiadać imion z tej listy.

W historii istniały przypadki, że takie dzieci bywały bardziej niebezpieczne, niż ich rodzice w parze. Wszystko zależało od ich zdolności.

W latach panowania czarnoksiężnika imieniem Grindelwald istniała plotka, że mężczyzna miał młodszą siostrę, która była Dhampirem. Podobno kobieta zamordowała własną matkę, a kiedy Grindelwald zauważył jej rządzę krwi, wcielił ją do swojej grupy Akolitów. Do tej pory ta teoria nie została potwierdzona.

Istnieje również stara, arturiańska legenda. Mugolski król Artur miał siostrę, która kształciła się pod czujnym okiem czterech założycieli Hogwartu w równym czasie co sam Merlin. Morgana, bo tak miała na imię, któregoś razu po skończeniu swojej edukacji, spotkała brata przy jednym z angielskich jezior. Ten poskarżył jej się, że jego miecz wyciągnięty z kamienia został złamany w czasie boju. Morgana, zwana także Panią z Jeziora, podarowała bratu wieczny miecz, który został ochrzczony jako Excalibur. Pochwa do tego miecza miała właściwość, że ten, kto nosił ją w walce, nie był raniony. Dlatego istnieją przypuszczenia, że Morgana Le Fay była pierwszą z Merfolków, jakie zostały zapisane na stronicach ksiąg”

   Tiana nie mogła spać. Ona potrzebowała odpowiedzi. Książki od pani Pomfrey były na tyle ciakwe, że pochłaniała tekst jak gąbka. Ciekawiła ją też teoria siostry czarnoksiężnika. U Malfoy'ów było kiedyś wspomniane, że przed Voldemortem był też Grindelwald, ale nigdy nie słyszała o siostrze. No i sama możliwość bycia Merfolkiem… Ah, jak bardzo by tego chciała. Bycie pół syrenką brzmiało jak marzenie.

– Panno Black, dlaczego pani nie śpi?-spytała Pomfrey, wychodząc ze swoich komnat, które znajdowały się tuż obok.-Nie ma jeszcze szóstej nad ranem.
– Szóstej?-zdziwiła się ślizgonka, patrząc przez okno. Faktycznie było jaśniej, niż gdy zaczynała czytać.
– Czy w ogóle spałaś tej nocy?
– Yyy… Tak?-odparła, uśmiechając się niepewnie.

   Pielęgniarka pokręciła głową z westchnieniem, a Tianie zrobiło się głupio. Wyglądała jak rozczarowana babcia.

– Przepraszam, pani Pomfrey, ale ta książka wydaje się być taka ciekawa…-zaczęła.
– Nie szkodzi, panno Black-powiedziała, przykładając swoją zimną dłoń do jej czoła. Nie było przyjemnie, ale źle też nie.-Jednak powinnaś była spać. Masz gorączkę. Nie wypuszczę cię dzisiaj ze Skrzydła.
– Ale…
– Zostajesz w łóżku, kochana-stwierdziła Pomfrey, zakrywając ślizgonkę pod same uszy.
– Pani Pomfrey…-jęknęła, a kobieta uciszyła ją szybkim silencio.
– Jutro wrócisz na lekcje-oznajmiła z uśmiechem.

   Black spojrzała na nią ze zmrużonymi oczami, mordując ją wzrokiem. Założyła ręce na piersi i wiedząc, że nie może się już odezwać, patrzyła tylko na rozbawioną pielęgniarkę. Poppy Pomfrey machnęła ponownie różdżką, a głos powrócił do dwunastolatki.

– Ale ja się czuję dobrze-bąknęła.
– Jeden dzień cię nie zbawi-stwierdziła czarownica z rozbawionym uśmiechem.-Wypij. Powinnaś spać-dodała, podając jej fiolkę z jakimś płynem.
– Eliksir słodkiego snu-przeczytała brunetka.
– No?-Pomfrey ją ponagliła.-Chcę widzieć jak go wypijasz.

   Tiana spojrzała na nią z politowaniem, ale wykonała polecenie. Wyciągnęła korek i wypiła całą zawartość, a jej oczy chwilę później zrobiły się senne.

   Brunetka śniła o Malfoy Manor. Biegała z Draco po ciemnych korytarzach, a ich bose nogi błądziły po zielonych dywanach. Byli najwyżej dwa lata młodsi i dwa lata dziecinniejsi. Zabawa w berka… Musiało być niedaleko jednego ze świąt, jakie obchodzili czystokrwiści jak Black'owie czy właśnie Malfoy'owie. Tylko wtedy mieli taką samowolkę, by móc biegać bez przerwy po całym domu.

   Abraxas Malfoy, białowłosy mężczyzna na jednym z obrazów, siedział w swoich srebrnych ramach z grymasem na twarzy. Miał ostre rysy twarzy i jasne oczy, które śledziły każdy ruch jego wnuka oraz wnuczki jego starego drucha Oriona i surowej Walburgi. Nie mówił nic. Nie w tamtym momencie. Faktycznie musiało być blisko któregoś ze starych świąt.

– Wiesz, że w Samhain duchy powracają do życia?-szepnęła brunetka przerażającym tonem, a blondyn zatrzymał się z wystraszoną miną. Ciemny korytarz i niewiele świec też robiły swoje.
– A-ale jak to?-zapytał Draco, rozglądając się dookoła.
– My zaczynamy nowy rok magii, oni również-mówiła Black, podchodząc powoli do kuzyna. Abraxas uśmiechnął się kpiąco w swoich ramach.-Wracają do życia i wchodzą do ciał innych czarodziejów…
– Tiana, to nie prawda-szepnął wystraszony blondyn.
– Nie?-spytała, łapiąc go za ramiona i zamykając oczy. Gdy je otworzyła widać było tylko białka.-W takim razie się mylisz-dodała ponurym głosem.

   Draco pisnął z przerażenia, a ona zaczęła się śmiać na całe gardło. Dziadek Malfoy'a zaczął bić powolne brawa w swojej srebrnej ramie, by następnie skinąć dziewczynce głową. Ta pokłoniła się elegancko, unosząc rąbek swojej zielonej sukienki.

– Co w rodzinie, to nie zginie-stwierdził nonszalancko Abraxas.
– To znaczy?-zapytała Black, gdy Draco podłożył jej nogę, a ta zachwiała się na własnych nogach.
– To znaczy, że Orion robił dokładnie to samo z młodszymi ślizgonami-odparł, unosząc kącik ust w górę.-No i ja też mu podkładałem nogę. Jesteście naszymi wiernymi kopiami, ale ty… Ty przypominasz też twoją babkę i Bellatrix. Dwa szatańskie umysły. To komplement, młoda panno, nie krzyw się tak.
– W takim razie… Dziękuję-odparła, chociaż nadal była wyraźnie niezadowolona.

   Black obudziła się, doskonale pamiętając tamto wydarzenie. Przetarła twarz dłonią i westchnęła. Sądząc po ustawieniu słońca, już dawno było po obiedzie.

   Sięgnęła po książkę od pani Pomfrey, wiedząc, że już nie ucieknie spod jej czujnego oka.

   Z tyłu głowy nadal miała słowa Abraxasa. Czy była aż tak podobna do swoich dziadków?
_______________________________________

Nie „spotkamy” się już przed Sylwestrem, dlatego życzę wszystkim szczęśliwego Nowego Roku. Żeby wszystkie niedokończone sprawy szybko same się rozwiązały. Wiele pomysłów i wytrwałości w nadchodzącym roku.

Wszystkiego dobrego,
Bielik

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz