Nie ma świadków, nie ma dowodów...

888 86 7
                                    

„Jeśli kiedyś będziesz chciała nas odnaleźć, to ci pomoże:  48, 52, 6. 123, 23, 6”

   Tiana już któryś tydzień głowiła się nad listem, który dostała pierwszego dnia szkoły. Nie miała pojęcia co oznaczały te liczby. Sprawdziła to z podstawowymi znaczeniami numerologii i nic jej to nie dało. Venus też nie miała pojęcia, co to mogło oznaczać. Adrian i Lucas również…

   W dodatku osoba, która pisała te listy miała dziwny podpis. Trzy litery G. Tego również nie potrafiła rozgryźć.

– Powinnaś przestać się nad tym głowić-stwierdził Lucas, kiedy wracali ze śniadania.
– Ale…
– On ma rację, Tia-dodała Venus.-Zajmuje ci to bardzo dużo czasu, a i tak nie ma żadnych poszlak.
– Poza tym…-zaczął radośnie Adrian.-Już za kilka minut mamy pierwsze wyjście do Hogsmeade. Możemy pójść pod Trzy Miotły i wypić piwo kremowe!
– Albo do Zonka i wykupić coś dobrego do jedzenia!-dodał Lucas.
– Albo jedno i drugie-stwierdził Pucey, przybijając piątkę z puchonem.

   Venus pokręciła głową, obserwując jak Lucas z Adrianem wyraźnie przyspieszają swój krok i wyprzedzają swoje towarzyszki, rozmawiając jak najęci. Następnie spojrzała na Tianę, która przygryzała paznokieć, gdy po raz kolejny zatapiała się w treści króciutkiego listu.

– Tia…-westchnęła blondynka, biorąc przyjaciółkę pod ramię.-Powinnaś nas posłuchać. A jak nie ich, to przynajmniej mnie. W końcu krukoni to ci mądrzy, nie?
– Znam parę wyjątków-stwierdziła Black, głowiąca się nad liczbami.-Ał!

   Ślizgonka spojrzała na blondynkę urażonym wzrokiem. Venus odwróciła szybko wzrok, udając, że wcale nie uszczypnęła przyjaciółki w ramię.

– To nie ja-stwierdziła z szelmowskim uśmiechem.
– Yhym… Akurat-bąknęła brunetka, ponownie zatracając się w liście.-A może trzeba je jakoś poprzestawiać, odnaleźć znaczenie tych liczb w alfabecie i… CREGENCE!
– Rekwiruję-stwierdziła krukonka, sekundy po wyrwaniu listu z rąk ślizgonki.-Dzisiaj nie ma martwienia się o jakieś biznesy, sprawy związane z tajemniczymi listami… A przede wszystkim nie ma martwienia się o „co o mnie pomyślą”.
– Ale… Ale… Ugh!-brunetka załamała ręce, wiedząc, że nie wygra.-Zgoda-bąknęła, wywołując triumfalny uśmiech na twarzy blondynki.

   Nie minęło dwadzieścia minut, aż cała czwórka (już po skończonych zakupach w sklepie Zonka, gdzie Tiana kupiła Draco jego, jak i jej ulubione cukierki anyżkowe) siedziała w barze pod Trzema Miotłami. Wszyscy czekali na swoje piwa kremowe, rozmawiając na najróżniejsze tematy i zgrabnie omijając niebieskie listy. Tak samo jak reportaż Skeeter.

   Adrian opowiadał jak to jest na Opiece i za co nienawidzi profesora Kettleburn'a. Venus śmiała się pod nosem, by chwilę później w żartach zarzucić Pucey'owi brak ambicji przy wyborze przedmiotów. Ona sama opowiadała jak to jest na numerologii i antycznych runach. Adrian żachnął się wtedy, że przecież on chodzi na numerologię razem z nią, co to zdawała się ignorować. Natomiast Lucas zachwalał transmutację dla zaawansowanych, w czym Tiana oczywiście mu przytakiwała. McKinnon oblubował sobie, poza wymienionym przedmiotem, zielarstwo. Co w sumie było dość logiczne, bo jego współlokatorzy – Chang i Diggory – również na nie chodzili.

– A jak tam w Skrzydle?-spytała Venus.-Jakieś nowe przypadki?
– Co tydzień coś nowego-stwierdziła Tiana, a jej twarz się rozpromieniła.-Szkoda, że zajęcia z panią Pomfrey mam tylko w poniedziałki. One są naprawdę niesamowite…
– A eliksiry dla zaawansowanych?-dopytywał Lucas.-Snape nadal burczy pod nosem o nieznośnych bachorach?
– Cały czas!-zaśmiała się Black, widząc jak do baru wchodzi gryfońska świta.-A najbardziej narzeka na dwóch gryfonów, którzy nie wiadomo co robią na jego lekcjach-dodała.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz