Jeszcze nie wygrałaś, Black

1.4K 108 10
                                    

– Ała, moja stopa.
– Ciszej!
– Ale to ty krzyczysz.
– Zamkniesz się?
– Zamknąć to ja ciebie mogę. Na przykład w kanciapie Filcha. Albo na strychu z naszym Ghoulem.
– Kretyn.
– Przypominam ci, że jesteśmy bliźniakami i wszystko mamy takie…
– Idzie tu!

   Venus przemierzała właśnie drogę z wieży krukonów do sowiarni. Powoli zaczęło robić się zimno, dlatego postanowiła opatulić swoją szyję niebiesko-brązowym szalikiem. Kiedy weszła do wieży, prawie zleciała ze schodków. Dwóch gryfonów naprawdę lubiło straszyć wszystko i wszystkich, a ona coraz bardziej się o tym przekonywała.

– Merlinie-westchnęła, przeciskając się w przejściu obok dwóch zbyt uśmiechniętych rudzielców.-Musicie straszyć ludzi? Nawet pani Norris już się was boi-prychnęła.

   Jeden z bliźniaków zaśmiał się cicho. Dziewczyna nie wiedziała czy zaśmiał się, bo po prostu spodobało mu się to, co powiedziała, czy raczej zaśmiał się, bo ją wystraszył. Obstawiała raczej drugą opcję.

– Wiesz, Cregence-drugi z braci złapał ją za ramię i uwiesił się na niej, nie tracąc swojego uśmiechu. Blondynka strąciła jego dłoń i wyciągnęła spod okładki jednego z podręczników kopertę z listem.-Po prostu mamy dusze przepełnione żartami.
– Jesteśmy Huncwotami w całej swojej okazałości-dodał drugi.

   Venus już chciała coś odpowiedzieć, jednak przypomniała sobie o zakładzie z Tianą. Cholera, to będzie cięższe, niż myślała.

   Zwłaszcza, kiedy wyraźnie chcieli czegoś od jej osoby.

   Zamiast odpowiedzieć, zrobiła zdziwioną minę i zmierzyła ich wzrokiem. Wybiło ich to z rytmu, jednak zdali sobie sprawę, że dziewczyna albo nic nie wiedziała na temat tamtej czwórki, albo bardzo dobrze udawała.

   Krukonka podała kopertę jednej z sów, którą następnie pogłaskała po dziobie. Ta zatrzepotała skrzydłami i odleciała, znikając na tle drzew z Zakazanego Lasu.

   Kiedy wychodziła z sowiarni, jeden z gryfonów podstawił jej nogę. Wiedziała to i naprawdę mocno chciała zareagować, jednak w ostatnim momencie ugryzła się w język. Nie mogę dać Tianie wygrać pomyślała, widząc dziewczynę, czekającą na nią kawałek dalej i oglądającą całe zajście.

– Może podać pani pomocną Łapę?-spytał ten, który sprawił, że wywróciła się na kamienną podłogę.-Glizd gonić przecież nie będziesz, co?

   Chłopak szczerzył się jakby upadł wcześniej na głowę i stracił rozum. W sumie było to bardzo prawdopodobne, jednak Venus nie zamierzała wypowiadać tego na głos. Drugi z braci podał jej dłoń. Nie przyjęła jej. Nie miała powodu, by im ufać. Wyszła, zostawiając ich samych.

– Spokój godny podziwu-zaśmiała się ślizgonka.
– Ani słowa-bąknęła Venus.
– Do zobaczenia, Cregence!-usłyszała chórek dwóch dwunastolatków. Jej szczęka zacisnęła się mocno, a na twarz Tiany wpłynął zwycięski uśmiech.
– Jeszcze nie wygrałaś, Black-stwierdziła krukonka.
– Właśnie-odparła brunetka, poprawiając swój zielono-szary szalik.-Jeszcze

*'*

   Lucas czekał na dziewczyny pod obrazem z gruszką. Uśmiechał się cały czas, wiedząc że Tiana zdążyła nadrobić cały materiał z dwóch dni, które spędziła w Skrzydle, poprzedniego wieczora. Mieli teraz całą niedzielę na obijanie się. Jednak kiedy zauważył rozbawioną Black, która idzie obok wściekłej Cregence, wiedział że zbyt dobrze nie będzie.

– Chcę wiedzieć co się stało pani Smerfetce?-spytał, podrzucając piankę do góry. Słodycz wleciał do jego otwartej buzi.
– Ani słowa, Black-ostrzegła blondynka, kiedy ślizgonka chciała otworzyć usta. Ta tylko parsknęła śmiechem, laskocząc gruszkę i weszła z przyjaciółmi do kuchni.
– Chodzi o ten zakład-wytłumaczyła brunetka, informując skrzaty skinięciem głowy, że tym razem nie potrzebuje pomocy.
– Tiana!-oburzyła się Venus, a Lucas zaśmiał się cicho.
– Mogłem się domyślić, że chodzi o Weasley'ów-stwierdził.-Przegrała? Powiedz, że przegrała.
– No wiesz ty co!?-krukonka prychnęła jak rozjuszona kotka i zdzieliła przyjaciela w ramię. Ten tylko uśmiechnął się radośnie.-Nie przegrałam!
Jeszcze!-to słowo Black niemalże wyśpiewała.-Pajacyku, nie wyżeraj pianek. Będą potrzebne-oznajmiła, wstawiając mleko na kuchenkę gazową.
– Już nie będę, Gwiazdeczko-odparł i cichaczem pochłonął całą garść na raz. Tym razem to Venus się śmiała.

   Tiana zmrużyła oczy i zabrała mu paczkę z dłoni. Ten zrobił niepocieszoną minę.

– Zabrałaś mi moją jedyną miłość!-westchnął teatralnie, przełykając wszystko, co miał w ustach.
– Mamy się teraz czuć urażone, czy…?-spytała Venus, uśmiechając się pod nosem. Tiana oddała uśmiech, dosypując kakao do czekolady, która rozpuszczała się z mlekiem.
– Tak. Chyba powinnyśmy-odparła.
– No pięknie. Co to za koalicja przeciwko Lucasowi, hmm? Kogo jeszcze w nią wciągnięcie? Dorę?-spytał, a jego oczy rozszerzyły się do niesamowitych rozmiarów.-Tylko nie ją. Jest świetna, ale czasami mnie przeraża. Zwłaszcza jak robi ten swój szeroki uśmiech…-wzdrygnął się.

   Dwunastolatki spojrzały na siebie, by zaśmiać się równocześnie. Trochę racji to on miał. Nawet trochę więcej, niż trochę.

– W takim razie to powinno poprawić ci humor-oznajmiła Black, stawiając przed chłopakiem złoty kubek pełen gorącej czekolady. Na jej wierzchu znajdowały się…
PIANKI!-krzyknął puchon, upijając łyk i parząc się przy tym w język.-Gorące pianki-poprawił i tym razem cała trójka zaczęła się śmiać.

*'*

– Czyli "co"?-spytał jeden z rudzielców, kiedy przechodził z bratem i przyjacielem przez korytarze.-Cregence nic nie wie.
– Na to wychodzi-odparł drugi Weasley.-Widziałeś ten wredny uśmieszek na twarzy Black, kiedy do niej podchodziła?
– Te dwie mnie przerażają, jeśli mam być szczery-stwierdził Jordan.-Mój tata mówił kiedyś o Black'ach, za to mama o Cregence'ach. W sumie wyszło na to, że ojciec Black został wydziedziczony, a ciotka Cregence straciła rozum po poznaniu kuzynki Black'a-stwierdzil i przez chwilę milczał.-Pomieszane to wszystko.
– To czystokrwista arystokracja, przyjacielu-oznajmił pierwszy z bliźniaków, klepiąc chłopaka w ramię.-Dla nich liczą się tylko trzy rzeczy. Slytherin…
– Wpływy…
– I…
– Czysta krew-usłyszeli w tym samym momencie znajomy głos.-Ja, Vee i ty ją mamy. Pewnie dlatego nie dostałaś jeszcze listu od wujostwa.
– Luke, jak ci to wytłumaczyć?-zastanowiła się brunetka.

   Dwunastolatkowie nie mieli pojęcia, że są obserwowani przez gryfonów. Wychodzili z kuchni, trzymając po kubku z jakimś napojem i wyraźnie kierowali się na błonia.

– To, że czystokrwisty, nie oznacza że nie popiera szlam-oznajmiła Venus.

   George aż wstrzymał powietrze, słysząc co powiedziała. Lee wytrzeszczył oczy, a Fred czuł jak gotuje się w nim z wściekłości.

– No i nie zapominajmy już o mieszańcach, które plugawią czarodziejską krew-dodała Tiana.
– Nie musicie używać słów, które…

   Dalej nie usłyszeli. Cała trójka zniknęła za zakrętem. Gryfoni byli wściekli. Zwłaszcza Weasley'owie, którym nie podobał się fakt, że ich matka tak bardzo ubóstwiała ślizgonkę.

   Jaka szkoda, że nie znali prawdy. Że kontekst tych wypowiedzi nie był im znany. Może wtedy spojrzeliby na tamtą trójkę w inny sposób.

   Bo dziewczyny przytaczały tylko słowa, które słyszały w rozmowach z dorosłymi czystokrwistymi.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz