Black i Cregence

769 79 6
                                    

   Tiana nie spała. Prefekci dość szybko poinformowali ich, że troll został pokonany (choć oni sami nie mieli pojęcia jak). Pomimo tego brunetka nie mogła zasnąć.

   Cały czas myślała o Dumbledorze.

   Aberford… Powiedział, że z jego brata jest dyrektor jak "z koziej dupy trąba", co wystarczająco wskazywało na fakt, że Albus Dumbledore się nie nadawał. A potem Michael.

   Tiana wiedziała, że wpadła po uszy. Zdała sobie z tego sprawę, gdy jej własne uczucia zagłuszyły uczucia Ambinga. Zauroczył ją całym sobą. Sposobem bycia, szarmancją, błękitnymi oczami i… Merlinie, jego głos był naprawdę niesamowity.

   Siedziała tak na blacie swojego biurka, głaszcząc Leo za uszami. Przez uchylone kurtyny powoli wpływało światło dnia odbijające się od dna Czarnego Jeziora.

   Draco spał w poprzek na jej łóżku, a tuż koło niego (raczej zwisał niż pożądnie leżał) znajdował się Theodore, który ślinił się przez sen. Dla Pansy i Blaise'a przetransmutowane zostały krzesła, które zostały zamienione w materace. Pomiędzy nimi, na podłodze, znajdowało się conajmniej dwanaście kubków po gorącej czekoladzie i herbacie z melisy.

   Wszyscy byli niespokojni. Tiana wiedziała, że pierwszoroczni na nią patrzą, więc starała się opanować nerwy. I to samo zrobiła Parkinson, która nie omieszkała skomentować całej histerii swoich przyjaciół.

   „A podobno dziewczyny to histeryczki…”

   Black uśmiechnęła się, gdy przypomniała sobie słowa Pansy. Była naprawdę silną i inteligentną czarownicą. Szkoda, że inni widzieli ją jedynie jako ślizgońską plotkarę zapatrzoną w Draco.

   Brunetka po jakimś czasie wpatrywania się w białe lilie, ześliznęła się z biurka i na palcach ruszyła w stronę pokoju wspólnego. Właśnie tam znalazła w pół śpiącego Adriana.

   Chwyciła za różdżkę, by zakryć go kocem, który leżał tuż obok, jednak w tamtym momencie Pucey wyraźnie się rozbudził.

– Kto? Co?-zaczął rozglądać się na wszystkie strony.-Tiana?
– Śpij. Słyszałam, że do ciebie zwaliła się pozostała czwórka pierwszaków.
– Crabbe i Goyle tak chrapią…-westchnął.-A Davis najwyraźniej perfumuje się nawet przed pójściem spać. Już nie mówiąc o Bulstrode…-mruknął, a Tiana zaśmiała się pod nosem.
– U mnie spokój-odparła, siadając obok Adriana.

   Zapanowała momentalna cisza. Chłopak zastanawiał się jak ubrać w słowa to, co chciał powiedzieć, a brunetka przygotowywała się na nieuniknione.

– Szukaliśmy cię-powiedział w końcu.-Wszyscy się martwiliśmy. Venus też… Jest jej źle z tym, co powiedziała.
– To nie ty powinieneś przepraszać, Ad-szepnęła, wpatrując się niemo w płomienie.-Wiem dlaczego tak zareagowała. Nie była wychowana jak ja czy Draco. Nikt jej nie uczył, że ma używać wszystkich zaklęć jakie są dostępne, by stworzyć pozory.
– Zdziwiła byś się-mruknął, a głowa dziewczyny od razu odwróciła się w jego stronę.
– To znaczy?
– Jej wybuch nie był wyłącznie z powodu tego, co zrobiłaś. I wierz mi, żadne z nas tego nie potępia. Należało im się.
– Ale Cregence
– Venus-poprawił ją, a ta westchnęła.-Nie zdenerwował jej fakt, że wymazałaś im pamięć, Tia. Chodziło o to, że ją okłamałaś. A raczej, że przemilczałaś prawdę…
– Nie rozumiem.
– Jej matka… Nie mają dobrych relacji-stwierdził, krzywiąc się nieco.-Amelia ignoruje jej listy. Venus znalazła już odpowiednie zaklęcie, które informuje nadawcę listu, że ktoś go przeczytał. Gdyby Amelia nie czytała jej listów, wracałyby do Venus.
– Wyżyła się na mnie-stwierdziła wściekle Tiana.
– Tak, masz rację. Dostała ode mnie opiernicz-stwierdził z lekkim uśmiechem.-Ale chodzi o to, że Venus nie potrafi sobie poradzić z emocjami. Myślę, że to zauważyłaś.
– Dusi wszystko w sobie i udaje najszczęśliwszą osobę na ziemii-Tiana skinęła głową.
– Ona i Lucas są tacy sami. Przynajmniej w tym przypadku. Tylko Lucas potrafił się w końcu do tego przyznać. A Venus jest zbyt dumna. Nie bez powodu Tiara proponowała jej Slytherin.
– Żartujesz!?
– Nie. Venus mogła być z nami w domu, ale zrezygnowała. Wolała być w Ravenclaw, ku uciesze jej ojca. Zawsze była z nim blisko, bo był jedyną osobą, która się o nią troszczyła. Amelii wiecznie nie było w domu, ale potem starała się to nadrobić. Teraz już jej to nie interesuje. Córka nie jest dla niej ważna…
– Coś się musiało stać-stwierdziła Tiana.

   Adrian zagryzł dolną wargę, zastanawiając się czy to on powinien to powiedzieć. W końcu jednak otworzył usta.

– Pod koniec sierpnia Venus pokłóciła się z matką. Ale tak strasznie. To było w Ministerstwie. Uciekła stamtąd i zaczęła błądzić po mugolskim Londynie, aż odnalazła Wools. Lucas dowiedział się o wszystkim jako pierwszy. Venus wtedy zapaliła papierosa. Najpierw jednego, potem drugiego… Przyłączył się ten cały Jake. Aż w końcu Vee wyrzuciła całą paczkę i zapalniczkę przez okno. Zdała sobie sprawę, że nie może patrzeć na papierosy, bo Amelia je pali. To była świeża sprawa i po prostu nie wytrzymała. Dlatego kiedy przyłapała was w pociągu, podeszła do tego w miarę na spokojnie. Wiedziała, że przynajmniej ty musiałaś mieć jakiś powód.
– Draco… On…
– Nie musisz się tłumaczyć-przerwał jej.
– O co się pokłóciły?-spytała brunetka, nie chcąc drążyć tematu papierosów.

   Adrian spojrzał prosto w oczy przyjaciółki. Był tak poważny, jak jeszcze nigdy. Tiana widziała w jego oczach ból. Wiedziała, że Adrian też nie miał ciekawie. Z Arianą może i się pogodził, jednak jego ojciec… Jego ojciec to całkowicie inna sprawa.

– Amelia wykrzyczała jej prosto w twarz, że nigdy nie chciała mieć dzieci-oznajmił.-Powiedziała, że już dawno powinna ją podrzucić jakieś czarodziejskiej rodzinie tak, jak…
– Jak?
– Jak ciebie podrzucili do Malfoy'ów…-szepnął, odwracając wzrok.-Zabolało ją to. A potem zabolało jeszcze bardziej, kiedy dowiedziała się o obliviate. Zwłaszcza, że chciała rzucić je na samą siebie.

   Sekunda.

   Wystarczyła sekunda.

   Tiana wstała z kanapy, ruszając do kamiennej ściany. Adrian truchtał za nią w ciszy. Szli tak po szkole, aż dotarli do krukońskiej wieży.

   Black nie przejmowała się godziną. Wiedziała, że i tak dużo osób mogło nie spać z powodu trolla w zamku. Zaczęła walić w drzwi, aż w końcu otworzyła jej ciemnowłosa czarownica. Była niesamowicie podobna do Xian'a Chang'a, dlatego Tiana obstawiała, że dziewczyna musiała być jego siostrą.

– Wy do Cregence, prawda?-spytała i już jej nie było.

   Niecałą minutę później w drzwiach ponownie pojawiła się postać krukonki. Jednak tym razem miała ona blond włosy.

– Tiana?-zdziwiła się.-Merlinie, ja tak przepraszam za tamtą reakcję i…

   Nie dokończyła. Momentalnie znalazła się w ramionach ślizgonki, po policzkach której leciały pojedyncze łzy. Krukonka również się rozpłakała.

– Cieszę się, że jednak tego nie zrobiłaś, Vee…-szepnęła Black.

   Venus spojrzała na Adriana, który skinął jej głową. Papla…

– Ja też-odparła Cregence, pamiętając, by z Pucey'em policzyć się kiedy indziej.

   Blondynka ściskała ślizgonkę bardziej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. A Tiana zdawała się ignorować fakt dlaczego tak było.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz