Wybuchające świeczki

1.8K 139 10
                                    

   Tiana siedziała z wielkim uśmiechem na twarzy. Po skończonym obiedzie, któremu towarzyszyło pełno śmiechów ze strony jej, Dory i Remusa, ojciec dziewczynki poprosił, żeby obydwie zwariowane kuzynki zostały na swoich miejscach.

   Po chwili wrócił z kuchni, trzymając w dłoniach duży, czekoladowo-wiśniowy tort urodzinowy z dwunastoma świeczkami. Tonks od razu poderwała się z miejsca, kiedy Lupin zaczął śpiewać (a wychodziło mu to lepiej, niż taniec) urodzinową piosenkę. Różowowłosa przyłączyła się do śpiewów, a choć nie wychodziło jej to tak dobrze, jak Remusowi, Tianą nadal siedziała ze szczęściem wymalowanym na twarzy.

  Racja, u Malfoy'ów też świętowali urodziny… Ale nie czuła się tam tak radośnie, jak w tym przypadku i nikt z dorosłych się z nią tam nie wygłupiał. Poza tym dziewczynka wiedziała, że to nie Stworek włożył ciężką pracę w zrobienie całego jedzenia i deseru, który stanął na stole tuż przed jej twarzą, a właśnie Remus. Była pełna podziwu, że jej tacie w ogóle chciało się to robić, skoro mieli domowego skrzata, który w tamtym momencie stał niedaleko drzwi z niezbyt ładnym uśmiechem na twarzy, ale z drugiej strony cieszyła się że, najwyraźniej kochał ją na tyle mocno, by zrobić to wszystko własnymi rękami.

   Kiedy w końcu świeczki zgasły, gdy brunetka postanowiła je w końcu zdmuchnąć, zarówno Remus jak i Dora zaczęli bić brawa. Nawet Stworek się przyłączył. Jednak po niecałej sekundzie świeczki znów zajaśniały płomieniem, który był o wiele wyższy niż wcześniej i strzelał małymi fajerwerkami, wybuchającymi na wysokości nosa świeżo upieczonej dwunastolatki.

– Ekstra!-ucieszyła się Tonks, kiedy różowy fajerwerek buchnął tuż koło fioletowego, a błyszczące iskierki powoli opadały na blat.-Gdzie można takie kupić? U Zonka?
– Podoba się?-spytał Remus z nieco tajemniczym i zdecydowanie rozbawionym uśmieszkiem na twarzy.
– Są ekstra!-krzyknęła podekscytowana puchonka, widząc jak Leo wskakuje na stół.

   Kot najpierw przyglądał się temu dziwadle, by po chwili zacząć swoje próby złapania miniaturowych fajerwerek, które za każdym razem się nie powodziły. Tiana zaczęła się śmiać, kiedy jeden, zielony jak jego oczy, wybuchł w momencie, w którym dotknął jego czarnego nosa. Z tego powodu Leo zaczął się wiercić i prawie spadłby na podłogę, gdyby solenizantka nie wystawiła rąk i go nie złapała. Kot rozjuszyło się, syknął wściekle na wynalazek i z gracją zeskoczył z rąk właścicielki, co rozbawiło wszystkich.

– Są niesamowite-powiedziała Tiana, odpowiadając na pytanie ojca i przytulając się do niego.-Gracias, papa.
– Nie ma za co-odparł z uśmiechem.
– Czy moja mama by mnie zamordowała, gdybym je powiększyła w Hogwarcie, wbiła w trawę na błoniach i odpaliła na zakończenie nauki?-spytała Tonks, potykając się o własne nogi i arekurując się oparciem krzesła.
– Tak-odparła równocześnie Remus z Tianą, by po chwili cała trójka się zaśmiała.
– Poza ty…-zaczął Lupin.-Nigdzie ich nie kupisz-poinformował.
– Na pewno są u Zonka-stwierdziła puchonka.-Muszą być.
– I tu cię zdziwię, bo nie ma-zaśmiał się Remus, krojąc ciasto, gdy świeczki zgasły na stałe.-Trzeba je było odpowiednio zaczarować, żeby robiły coś takiego.
– Ty to wymyśliłeś!?-zdziwiła się brunetka, wytrzeszczając w szoku swoje zielone oczy.
– Nie-odparł wilkołak z lekkim uśmiechem na twarzy.-To Rogacz postanowił urozmaicić moje dwunaste urodziny w Hogwarcie w taki sposób. Spędził miesiąc, żeby nauczyć się tych zaklęć, a i tak na sam koniec wszystko wybuchło-oznajmił z rozbawieniem.

   Tonks parsknęła śmiechem. Nie miała pojęcia kim był Rogacz, ale już wiedziała, że go lubi. Przecież to musiało być genialne! Włosy nastolatki z każdym wdechem zmieniały się na inną barwę, a ona nie potrafiła powstrzymać rozbawienia spowodowanego nieufną miną jej kuzynki, która patrzyła niepewnie na niepalące się świeczki, jakby faktycznie miały zaraz wybuchnąć.

– O Merlinie…-zaśmiała się.-Twoja mina jest genialna!-dodała, a Tiana wywróciła oczami z lekkim rozbawieniem.-Wszystkiego najlepszego-powiedziała przytulając kuzynkę.
– Dzięki-odparła brunetka z szerokim uśmiechem.

   Ten dzień zdecydowanie był jednym z najlepszych dla dziewczynki. Dzień z szaloną puchonką, mądrym i kochającym gryfonem oraz starym Stworkiem i kotem, który przez resztę doby omijał kuchnie, by nie natrafić na świeczki.

   Szaleństwo z kuzynką w jej pokoju dało się usłyszeć nawet na niższych piętrach. Bitwa na poduszki, fałszowanie Dory w czasie śpiewania piosenek, pomiędzy następnymi gryzami czekoladowego ciasta, zabawy z Leo, śmiechy bez końca i wiele innych. Tiana Adara Black jeszcze nigdy nie była tak szczęśliwa, jak tego dnia. Cały dzień bez zmartwień i sama zabawa z wygłupami, którym towarzyszyła niezdarność puchonki.

– Najlepszy dzień w życiu!-stwierdziła ślizgonka, padając ze zmęczenia na swoje łóżko i dośćs zybko odpływając w krainę Morfeusza.
_______________________________________

Z racji tego, że rozdział został podzielony na dwie części, ta część jest nieco krótsza.

Są tu jacyś fani ABBY, którzy (tak, jak ja) siedzieli dwa dni temu przed telefonem/tabletem/laptopem czy komputerem i oglądali ich powrót?
Jeśli mam być szczera to pisałam tą część słuchając na okrągło "Don't Shut Me Down" :)

Teraz prawdopodobnie rozdziały będą pojawiać się jeszcze rzadziej z powodu wielu form pisemnych, na które chciałabym się przygotować, ale broń Merlinie, nie porzucam tego fanfiction ;)

Miłej soboty <3

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz