Sięgnąć do rdzenia

353 52 14
                                    

– Nic mu nie jest...

   Michael ledwo zdołał się pojawić na Grimmauld Place. To były jego pierwsze słowa jakie wypowiedział po nieudanej misji schwytania Potter'a. Wszyscy znajdowali się w salonie, oczekując na resztę informacji.
   Śmierciożercy zostali podzieleni na dwie grupy. Ci starsi i ci młodsi. Młodzi śmierciożercy porwali Ollivander'a, jednak to właśnie pierwsza grupa miała zająć się Potter'em. A raczej przetransportowaniem go do Czarnego Pana. Wyjątkiem był Michael. Czarny Pan chciał, by Ambing uczestniczył w tej akcji ze względu na jego zdolności syreniego czarośpiewu. Nikt tego nie rozumiał. W końcu przenosiny Potter'a odbywały się za pomocą mioteł...

– Ten bialutki ptaszek został walnięty zaklęciem wycelowanym przez Czarnego Pana. Nie żyje. Tak samo Moody...-oznajmił brunet, przejeżdżając dłonią po włosach i wzdychając cierpiętniczo.
– A co z Weasley'em?-spytał McKinnon, zerkając ukradkiem na swoją przyjaciółkę.
– Już mówiłem, Luke...-odparł Ambing, patrząc Tianie prosto w oczy.-Nic mu nie jest...-powtórzył, a brunetka skinęła głową.
– Myślałam, że mówiłeś o Potterze-powiedziała Venus.
– Też. O nim też... Brat Weasley's jest ranny. Ale poza tym? Ekipa rudzielców nie ucierpiała.
– Który?-spytała Black, odzywając się po raz pierwszy od rozpoczęcia całej rozmowy.
– Bliźniak.

   Absolwentka domu Salazara zagryzła policzki od środka. Widać było, że gorączkowo nad czymś myślała. Zerknęła na pierścionek na jej palcu. Pierścień obietnicy, który dostała niegdyś od Fred'a. Pierścień, który - jak się później okazało - George pomógł wybierać.
   Prorok nie napisał jeszcze materiału o niej jako śmierciożerczyni. Co oznaczało, że Fred nie pisnął słówka...
   Michael zdawali się rozumieć o czym myślała. Faktem było, że nawet jeśli Ambing popełnił kilka błędów i Azkaban mu się za nie należał, nigdy nie przystąpiłby do śmierciożerców z własnej woli. Zrobił to tylko dlatego, że chciał się wyrwać z celi...
   Brunet podszedł do zielonookiej likantropki i ujął jej dłonie we własne ręce. Pocałował ich wierzch, by następnie odgadnąć kilka kręconych pukli z jej twarzy. Była zmęczona. Nie zakrywała blizn, ani sińców... Nikt już tego nie robił.

– Idź...-szepnął, patrząc jej prosto w oczy.-Wiesz, że cię nie wydamy.
– Ale...
– Addie-przerwał jej, całując ją w czubek nosa.-Kocham cię. Wiem, że po tej całej zgodzie brat Weasley'a też coś wniósł w twoje życie. Jeśli chcesz mu pomóc, idź. Będę tu na ciebie czekał... Tak samo jak zawsze.
– Dziękuję-szepnęła i pocałowała go krótko.-Niedługo wrócę-dodała, patrząc na przyjaciół.

   Venus i Lucas pokiwali głowami. Rozumieli dlaczego to robiła. Tiana, choć teraz o wiele bardziej oschła i nieufna niż zazwyczaj, nadal była Tianą. Nadal pragnęła pomagać.
   A oni zdawali sobie z tego sprawę.

– Zmieniłeś się-powiedziała Venus, patrząc na Ambinga.-Na lepsze...
– Nigdy nie przestałem o niej myśleć, Cregence.
– Widać-odparła.
– Ja nadal ci nie ufam. Nie w pełni-dodał Lucas.-Ale toleruję. Bo to ty pomogłeś Gwiazdeczce po Fre... Po Weasley'u...

   Michael nie mógł zrobić nic więcej jak tylko pokiwać głową. Przynajmniej był tolerowany. To już coś...

*'*

   Tiana stanęła w wysokiej trawie, która otaczała Norę. Budynek został odbudowany po świątecznym ataku śmierciożerców. Wiele można było zrobić, kiedy miało się do dyspozycji magię...

– Tiana!-usłyszała radosny głos, kiedy stanęła na progu.

   Po chwili znalazła się w radosnym uścisku Fleur Delacour. Oczy brunetki automatycznie zaczęły płonąć zielonym blaskiem. Francuska spojrzała na to z zaciekawieniem.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz