Bogin

855 91 3
                                    

– D… Dobrze m… m… moi d… drodzy…-zaczął Quirrell.

   Tiana czuła się fatalnie. Ledwo zwlokła się z łóżka w Skrzydle. Pani Pomfrey proponowała jej zwolnienie z zajęć na cały dzień, jednak Black nie mogła. Chciała być na lekcji z boginem. Chciała się dowiedzieć co mogłoby być jej największym lękiem. A teraz cierpiała na zachwiania równowagi.

   Przez całą noc strasznie się drapała. Nie ważne jak się ułożyła, księżyc nadal świecił prosto na nią. I to wywoływało tragiczne uczucie na jej skórze. Jakby ktoś równocześnie łaskotał ją piórem i szorował kamieniami. Dlatego została zmuszona, by ubrać długi rękaw. Całe ramiona miała poranione. Tiana zdawała sobie sprawę, że w niektórych miejscach mogą zostać blizny. Zwłaszcza jedna. Zrobiła ją sobie na twarzy i ciągnęła się od lewej strony jej czoła, aż do prawej strony jej żuchwy.

   Merlinowi niech będą dzięki za zaklęcia maskujące. Dzięki temu nikt nawet nie mógł dostrzec opatrunku ciągnącego się jej przez całą twarz.

– U… Ustawcie się w… w kolej… kolejce i b… bę… będziecie po… po… podchodzić p… po ko… kolei-oznajmił profesor.

   Uczniowie zaczęli się przepychać. Tiana zdała sobie sprawę, że została pociągnięta za tłumem i skończyła jako ostatnia z jej grupy. Przed nią stał Lucas, przed Lucasem Venus, a przed Venus Adrian. Natomiast przed Adrianem… Przed Adrianem byli bliźniacy. To oni zaczynali cały pochód prowadzący prosto do świata koszmarów.

   Bogin został uwolniony. Weasley'owie próbowali go zmylić, jednak dość szybko okazało się, że boją się tego samego. Przed nimi stała rudowłosa kobieta, którą Tiana doskonale kojarzyła. Ich własna matka.

– Fredzie Weasley! George'u Weasley! Jak śmieliście! Powinniście dawać waszemu młodszemu rodzeństwu przykład, a wy…
– Riddikulus!-krzyknęli równocześnie, a wściekła pani Weasley zmieniła się w przemiłą rudowłosą kobietę.
– Och, chłopcy! Jak dobrze was widzieć!-zagruchała.
– D… doskonale!-zawołał nauczyciel.

   Bliźniacy pokłonili się teatralnie i odeszli na bok. Teraz nadeszła kolej Adriana. Bogin zaczął się zmieniać, aż oczom wszystkich ukazało się lustro. Miało dziwne napisy na szczycie ramy, z których nic nie dało się zrozumieć. Tiana była pewna, że nie był to angielski, francuski, ani hiszpański, który zdecydowanie znała w mniejszym stopniu, niż dwa poprzednie języki.

   Adrian wyciągnął różdżkę, nim postać majacząca obok niego w odbiciu lustra zdążyła pojawić się w całości. Venus spojrzała na Tianę, dochodząc z przyjaciółką do tego samego wniosku. Postać z lustra nie była tylko jedną osobą. Były tam aż trzy. Każda z nich przedstawiała każdego z przyjaciół Adriana. Lucas też to zauważył, wymieniając znaczące spojrzenia z przyjaciółkami. Żadne z nich nie rozumiało o co mogło chodzić z lustrem.

– Riddikulus!-wypowiedział ślizgon, a lustro zniknęło.

   Przed Adrianem pojawiła się wielka fotografia przedstawiająca jego, Tianę, Adriana i Venus. Powiększone zdjęcie, które faktycznie istniało. Zrobili je pod koniec drugiej klasy, stojąc na błoniach i śmiejąc się jak głupi. Black mimowolnie się uśmiechnęła, nawet nie zauważając, że bogin zaczął przybierać następną postać.

   O ile dwa poprzednie boginy były w miarę zwyczajne, tak największy lęk puchona był naprawdę przerażający. Przed chłopakiem stał blondwłosy czarodziej. Jego oczy były przekrwione, włosy poszarpane i nierówne, a uśmiech wręcz maniakalny. Trzymał w górze różdżkę, celując nią prosto w Lucasa, który cofał się z każdą sekundą.

– Wiem czego pragniesz…-zanucił zachrypniętym głosem.-Mogę ci pomóc…-dodał, machając różdżką w każdą możliwą stronę.

   Jego błękitne oczy wpatrywały się w puchona z żądzą. Krwi? Zemsty? Nie było wiadome czego od niego chciał.

– Avada…
– Riddikulus!-krzyknął Lucas, kuląc się, jakby faktycznie miał zaraz oberwać zaklęciem.
– Luke… Oh, skarbie!-rozległo się nagle.

   Oczom całej klasy ukazała się przepiękna, elegancka blondynka. Jej ramiona były otwarte, jakby czekała na wielki uścick. Patrzyła na Lucasa z miłością.

Fiston, tout va bien maintenant

   Oczy puchona się zaszkliły. Tiana czując jego emocje, które przytłaczały nie tylko ją, podeszła do przyjaciela, odgarniając go na bok. Obydwoje patrzyli w milczeniu jak Venus szykuje się do swojego starcia z jej lękiem.

   Przed krukonką pojawiła się blondwłosa kobieta w poszarpanych, podartych szatach. Włosy miała pokołtunione, paznokcie i twarz brudne od sadzy i kurzu. Podchodziła coraz bliżej, jednak Venus stała w miejscu. Kiedy kobieta nachyliła się nad nią, młoda czarownica zamknęła oczy, mocno trzymając swoją różdżkę w dłoni.

– Masz potencjał-stwierdziła obłąkanym głosem.-Masz dużo mocy… Jesteś jak ja! Ha! Ha! Ha! Janus będzie przeszczęśliwy, że idziesz moja drogą!
– R… Riddikulus…-wyszeptała Cregence, lecz nic się nie stało.
– Miranda mnie zawiodła, ale ty… O tak, czuję, że ty tego nie zrobisz, prawda, moja mała bogini piękna?
– Riddikulus…-powtórzyła Venus, lecz na nic się to zdało.

   To był akt desperacji. Tiana wręcz wbiegła pomiędzy bogina i przyjaciółkę, obserwując kątem oka jak Adrian zabiera ją na bok, by usiadła koło Lucasa. Całe szczęście z puchonem było już lepiej, jednak krukonka była mocno roztrzęsiona.

   Bogin zaczął się zmieniać. Coś jasnego mignęło pod sufitem, a następnie powoli zaczęło opadać na ziemię, lądując przy białym pawiu. Zwierzę było martwe, a rzeczą, która spadała z sufitu było pióro tego ptaka.

   Black miała ochotę krzyczeć. Ze wszystkich złych wspomnień akurat to!? Za pawiem błysnęło zielone światło, które zniknęło tak szybko, jak się pojawiło. Tiana przymknęła oczy, biorąc głęboki oddech. Kiedy je otworzyła, jej różdżka była już wycelowana w martwe zwierzętę.

– Riddikulus-wypowiedziała spokojnie, a ptak ożył.

   Tego było na tyle. Ślizgonka odeszła, dając szansę innym i prosząc nauczyciela, by ci, którzy już skończyli, mogli wyjść.

– T… tak. M… myślę, ż… że tak-odparł, obserując zmagania reszty uczniów.
– Chodźmy-powiedział Adrian, opatulajac Venus ramieniem.

   Ostatnim co Tiana zauważyła był bogin Spinnet. Przedstawiał Czarnego Pana i nikt z obecnych w klasie nie musiał się nad tym zastanawiać. Tym bardziej Black cieszyła się, że mogli wyjść. Ani ona, ani jej przyjaciele nie potrzebowali dodatkowych bodźców, które nawiązywały do przeszłości.

   Brunetka zdecydowanie wolała wyjść i ruszyć na mugoloznawstwo, niż oglądać resztę tej lekcji.

   Kiedy drzwi za czwórką przyjaciół się zamknęły, w oczach Quirrella coś błysnęło. I zdecydowanie nie było to nic dobrego.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz