Nieunikniona konfrontacja

857 98 4
                                    

– Ad!-rozbrzmiało w pokoju wspólnym Slytherinu.

   Tiana zbiegała po kamiennych schodach, o mało się nie wywracając. Ludzie patrzyli na nią jak na wariatkę, jednak w tamtym momencie mogła sobie na to pozwolić. Była wśród swoich. Wśród ślizgonów. A ślizgoni zawsze trzymali się razem.

– Adrian!-krzyknęła, rzucając się na niego w szalonym uścisku.-Merlinie, jak ja ciebie wielbię!

   Chłopak zaczął się śmiać, doskonale zdając sobie sprawę z tego, dlaczego tak reagowała. Cieszył się, że mógł coś zrobić, nawet jeśli stracili punkty.

– Takiego powitania to ja jeszcze nie miałem-stwierdził rozbawiony, za co dostał z otwartej dłoni w ramię.
– Doskonale wiesz o co mi chodzi-żachnęła się, jednak jej twarz wykrzywiona była w szerokim uśmiechu.
– O to, że straciliśmy punkty pierwszego dnia?-rozległ się głos Flinta.-Serio, Black? Popierasz jego wybuch?
– A nawet jeśli, to co z tego?-odparła, zakładając ręce na piersi.-Nie zgrywaj takiego chojraka, Marcus. Doskonale wiem z kim się umawiasz.
– To co innego-mruknął niezadowolony, że ponownie wyciągała tę informację na wierzch.
– Co innego?-zdziwił się Adrian.-W takim razie przypomnij sobie informacje z wojny czarodziejów, Marcus. Stanąłbyś po jej stronie, czy raczej po stronie tych, którzy je łapali, mordowali i niszczyli ich psychikę?
– Nic nie wiesz-warknął wściekle, nachylając się nad dwójką trzecioklasistów.
– Wiem więcej, niż może ci się wydawać-stwierdził Adrian, chwytając różdżkę w dłoń.-Może bywam idiotą. Popełniłem kilka błędów w osądzie kilku spraw. Ale pomimo tego, nadal jestem obserwatorem. I z tego powodu wiem o wiele więcej, niż może ci się wydawać. Dlatego radzę ci uważać, Flint.
– Bo co niby możesz mi zrobić?-zaśmiał się Marcus, a jego koledzy mu zawtórowali.
– On?-rozległ się nowy głos.-Kompletnie nic. Ale moja rodzina? Naprawdę dużo.

   Wszyscy spojrzeli w kierunku głosu, który należał do osoby wypowiadającej te słowa. Nikt nie spodziewał się, by to pierwszorocznym wtrącił się do rozmowy. Draco stał na przodzie swojej grupy przyjaciół, patrząc wyzywająco na Flinta. Starszy chłopak zdecydowanie nie rozumiał co się działo wokół niego.

– Ale… Ale kodeks!-krzyknął oburzony Marcus.
– Nie obowiązuje, jeżeli jedna ze stron dybie na drugą stronę umowy-oznajmiła Tiana.

   Marcus zrobił taką minę, jakby zastanawiał się co oznacza słowo dybać. Ślizgonka wywróciła oczami. Miała go serdecznie dość.

– Naprawdę nie dziwi mnie, że powtarzasz rok-stwierdziła, podchodząc bliżej.

   W mgnieniu oka dwie różdżki zostały wycelowane w Flinta, a po chwili dołączyły jeszcze cztery. Przyjaciele Marcusa woleli się nie wychylać. I bardzo dobrze. Różdżka Tiany zatrzymała się milimetr od krtani starszego ślizgona, który rozpaczliwie szukał pomocy wśród znajomych.

– I co mi zrobisz?-zaśmiał się, próbując uratować swoją twarz.-Wylewitujesz mnie pod sufit?-zaśmiał się gardłowo, a jego koledzy zarechotali głosami pełnymi obawy.
– Wiesz co?-Tiana uśmiechnęła się kącikiem ust.-Wycelowane jest w ciebie sześć różdżek. Wszystkie sześć należy do ślizgonów wychowanych wśród arystokracji. Myślisz, że ktokolwiek z nas będzie musiał powtarzać rok, Flint?-spytała jakby od niechcenia.-Jeśli tak…-jej różdżka w tamtym momencie dotknęła bladej skóry ślizgona.-To grubo się mylisz.
– Dobra!-krzyknął, załamując ręce.-Poddaję się-dodał wściekle, a Tiana opuściła różdżkę.-Cholerni Black'owie i ich wieczne przywileje…
– To nie są przywileje-stwierdziła Black, obserwując jak Pansy chowa swoją różdżkę.-To potęga, Marcus. A tak dla twojej wiadomości… Punkty, które stracił Adrian są już nadrobione. I to z nadwyżką. Także możesz przestać udawać, że cokolwiek znaczysz w tym domu, bo tak nie jest. Sam fakt, że powtarzasz rok odsuwa cię od reszty ślizgonów i w oczach całej szkoły czyni nasz dom niewartym uwagi.
– W skrócie?-odezwał się Adrian.-Radziłbym osunąć się w cień, Flint.
– Zobaczysz tylko, Pucey…-warknął Marcus.-Nie masz życia w drużynie.
– Tylko na to czekam… Kapitanie.

   Wypowiadając ostatnie słowo Adrian pokłonił się teatralnie, a w jego głosie słychać było czysty jad. Tiana chyba pierwszy raz w życiu widziała, by na jego twarzy pojawił się tak cyniczny uśmieszek.

   Właśnie w tamtym momencie i ona, i Adrian zdali sobie sprawę, że ten rok będzie przełomem w ich szkolnej karierze. Pytanie tylko, czy ten przełom wyjdzie im na dobre.

   Marcus i jego kumple wyszli z pokoju wspólnego, mrucząc coś o arystokratycznych przywilejach. Adrian pokręcił głową ze zniesmaczeniem wymalowanym na twarzy.

– Nie zrobią afery-stwierdziła Tiana, patrząc na swojego przyjaciela.-Kodeks ich przed tym powstrzyma. Co innego utrudnienie nam życia w pokoju wspólnym i na twoich treningach. Boję się, że mogą cię wywalić z drużyny.
– Nie zrobią tego-zaśmiał się Pucey.-Jestem zbyt dobry, żeby mnie kimś zastąpili.
– Od kiedy ty masz takie wielkie ego, co, Tłuczku?-spytała, uśmiechając się lekko.
– Od dzisiejszej lekcji z Kettleburn'em. Merlinie, jak ten człowiek działa mi na nerwy-syknął wściekle.
– Dziękuję, Ad-szepnęła Black w taki sposób, by nikt ich nie usłyszał, a ten skinął głową.

   Po chwili obydwoje odwrócili się w stronę pierwszorocznych, którzy rozmawiali ze sobą jak najęci na temat zajścia, w którym brali udział.

– Nie musiałeś się wtrącać, Draco-powiedziała Tiana.-Żadne z was…-dodała, przeskakując wzrokiem od Zabiniego, przez Nott'a, po Parkinson.
– Też chcieliśmy się pobawić-stwierdził wyszczerzony Theodore.
– Właśnie!-dodała Pansy.
– Jak oni, to i ja…-stwierdził Blaise, czym rozbawił starszy rocznik.
– Oj… Skądś to znam-powiedział Adrian, a Tiana zmrużyła oczy.
– Ah tak? Ciekawe kto stracił te punkty, co?
– No dobra, to działa w dwie strony-odparł, unosząc ręce w obronnym geście.

   Pierwszoroczni patrzyli na to z uśmiechami na twarzach. Zastanawiali się czy ich przyjaźń też będzie… taka.

– W każdym razie…-zaczęła Tiana, kiedy w końcu przestała się przekomarzać z Adrianem.-Naprawdę dziękuję. Jesteście w porządku i nie dajcie sobie wmówić, że Slytherin jest czymś złym.
– Zdarzają się wyjątki jak Marcus, ale wcale nie jesteśmy tacy źli-stwierdził Pucey, by po chwili odwrócić się do Tiany.-Idziemy? Venus i Lucas pewnie już na nas czekają.
– Jasne-odparła z uśmiechem, ruszając do kamiennego przejścia.-A! Pansy!?
– T… Tak?-spytała pierwszoroczna.

   W jej oczach widać było radosne świetliki. Draco pokręcił głową z rozbawieniem, wiedząc, że jego przyjaciółką przepadła i będzie go wypytywać o Tianę przez następne kilka godzin. O tak, Pansy zdecydowanie chciała być jak jego kuzynka.

– Masz świetną opaskę-stwierdziła Black, ruszając dalej.

   Parkinson sięgnęła do swoich włosów, chwytając za kawałek czarnej satyny poprzeszywany białymi perłami. Chciała coś odpowiedzieć, jednak gdy ponownie spojrzała w miejsce, gdzie powinna stać Black, już jej nie było. A ściana zamykała się za dwójką trzecioklasistów.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz