Dobrych snów, Draco

863 89 9
                                    

   Tiana nie mogła zasnąć. Leo już dawno równomiernie oddychał, odnajdując sobie miejsce w miękkim kocu. Ona nie mogła pozbyć się natrętnych myśli.

   W końcu, gdy dochodziła druga nad ranem, wygrzebała się z łóżka. Ruszyła prosto do pokoju wspólnego z zamiarem porozmawiania z obrazami. Jej bose stopy dotykały zimnej podłogi i zapewne od razu by się rozbudziła, gdyby dopiero co wstała z najpiękniejszego snu na świecie. Tyle, że ona wcale nie zasnęła.

– Draco?-zdziwiła się Black, widząc swojego kuzyna w środku nocy w pokoju wspólnym.
– Oh…-mruknął, widząc dziewczynę.

   Zaledwie lekko uniósł swój wzrok. Tak naprawdę nie musiał tego robić. Głos Tiany stał się nieco mniej piskliwy, niż za czasów ich dzieciństwa, jednak nadal brzmiał tak samo. A on za nim tęsknił, choć nie potrafił tego przyznać.

– Hej, Draco…-powiedziała spokojnie, siadając tuż obok blondyna i opatulając go ramieniem.-Coś się stało?

   Czuła jak chłopak walczy sam ze sobą. Chciał się odsunąć jak najdalej od niej, czym wyraźnie by ją dobił, ale równocześnie pragnął wtulić się w kuzynkę jak najmocniej potrafił. Zamiast wykonać któryś z tych ruchów, siedział w tej samej pozycji, niczym skała. Miał mętlik w głowie i Tiana doskonale to rozumiała.

– Czy… Czy my jesteśmy źli?-spytał, wpatrując się w szmaragdowe płomienie tańczące w kominku.
– Co?-zdziwiła się.
– Jako ślizgoni… I jako czystokrwiści.

   Pierwszoroczny dopiero wtedy spojrzał w oczy starszej dziewczynie. Ta uśmiechnęła się smutno. Jeszcze kilka tygodni temu, po konfrontacji z panią Longbottom, sama miała takie myśli. A teraz on…

– Nie, Draco-odparła, gładząc go po plecach, czując jak mimowolnie się odpręża.-Nie jesteśmy. Jesteśmy inni, ale to nic złego, tak? Trzymamy się tradycji, przestrzegamy zasad i łamiemy je, kiedy czujemy taką potrzebę. Tacy są ślizgoni. Przebiegli i sprytni.
– A co z byciem czystokrwistym? Czy to źle? Ty sama…
– Jestem uważana za czystokrwistą, Draco-przerwała mu, a ten ledwo skinął głową.-Nikt poza mną nie może tego zmienić. Mamy dzięki temu dużo przywilejów. Wuj Lucjusz zasiada w Wizengamocie, a to już coś!-oznajmiła. Malfoy skrzywił się, słysząc imię ojca.
– On nie chce, żebym z tobą rozmawiał…

   Szept blondyna był najcichszym dźwiękiem, jaki dziewczyna kiedykolwiek słyszała. Niemalże nieuchwytny. Spojrzała na pierwszorocznego z bólem w oczach. Domyśliła się tego na Pokątnej.

– Jeżeli będę zachowywać się jak arystokratka w obecności gapiów, będziesz mógł utrzymywać ze mną kontakt?
– Ja… Tak, chyba tak-odparł niepewnie, by po chwili się uśmiechnąć.-Tęskniłem… Szyszymoro.
– Ja za tobą też, Druzgotku-odparła, mierzwiac chłopakowi włosy.-Draco?-ton jej głosu nagle się zmienił.-Czy ktoś ci coś zrobił? Dlaczego pytałeś o czystokrwistych i Slytherin?
– Nie. Nic mi nie jest-odparł, również tracąc humor.-Po prostu większość ślizgonów trzyma się z samymi ślizgonami. Chyba jesteś jednym z niewielu wyjątków i… Potter nie chciał się ze mną kolegować, więc pomyślałem, że…
– Oh, Draco-powiedziała, mocniej przytulając go do siebie.

   Czasami Tiana była jak Narcyza. Troskliwa, służyła radą i otuchą. Blondyn czuł się przy niej jak w domu. Tym prawdziwym, po którym biegał z nią jak szaleńcy. Czuł się źle kiedy wyjechała, a teraz? Teraz wszystko wróciło do normy.

– Nie wszyscy muszą cię lubić, ale to nie jest twoja wina. Jesteś wart tyle samo co każdy inny człowiek, nie zapominaj o tym. Jesteś sobą i nigdy, przenigdy tego nie zmieniaj. Jesteś wyjątkowy na swój własny sposób, a ten sposób jest perfekcyjny. Tak samo jak ty.
– Dziękuję, Ti.
– Nie masz za co-odparła uśmiechając się lekko.

   Trwali przez chwilę w ciszy, a Black znów czuła się potrzebna. Po sytuacji z panią Longbottom zaczęła analizować każdy swój najmniejszy ruch, słowo czy zachowanie. Teraz wiedziała, że nie musiała tego robić. Nie przy nim.

– Zaśpiewasz mi?-spytał nagle.-To co zawsze na moje urodziny.
– Z tego co wiem to nie masz teraz urodzin-odparła, zakładając ręce.
– Nie, ale nie było cię na nie przez dwa lata. Czyli wychodzi na to, że wisisz mi dwie piosenki.

   Brunetka zaśmiała się perliście. Tak, to zdecydowanie był jej Draco. Mały manipulancik, któremu zdecydowanie pozwalała na takie zachowanie.

   Jej Draco.

   Jej brat.

Alouette, gentille alouette
  Alouette, je te plumerai
  Je te plumerai la tête
  Je te plumerai la tête
  Et la tête, et la tête
  Alouette, Alouette

   Adrian słuchał całej rozmowy, uśmiechając się pod nosem. Chciał wymknąć się do kuchni po coś słodkiego, kiedy obudził się ze swojego snu, czując jak burczy mu w brzuchu. Jednak zatrzymał się, słysząc głos Tiany. Merlinie, z miesiąca na miesiąc zdawał sobie sprawę jak wielką głupotę zrobił w drugiej klasie. Bo pomimo pogodzenia się, Black nadal była wobec niego nieufna. A przynajmniej on miał takie wrażenie…

– Chyba powinieneś iść do siebie, co?-spytała wyraźnie rozbawiona brunetka, widząc jak Malfoy ziewa przeciągle.
– Jeszcze jedna piosenka-oburzył się, ziewając ponownie. Ta tylko pokręciła głową z rozbawieniem.
– Kiedy indziej, Druzgotku. Teraz zdecydowanie jesteś zbyt zmęczony. Idź spać.
– Dobranoc, Ti-powiedział, wstając z zielonej kanapy.
– Dobrych snów, Draco-odparła.
_______________________________________

Zaszalałam. Dwa rozdziały w jednym dniu. Brzmi to nierealnie.

A propos drugiego rozdziału, możecie go znaleźć w „Dla naszego dobra”. Pojawia się coraz więcej nowych bohaterów i wątków, które mogą was zaciekawić ;)

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz