Malditos turistas

787 85 8
                                    

   Ciepły, złocisty piasek znalazł się pod jej nogami. Przez chwilę nie potrafiła dopuścić do siebie myśli, że z bruku stał się drobny niczym mak, delikatny piaseczek. Wystarczyło spojrzeć nieco wyżej, a przed oczami Tiany ukazał się najpiękniejszy zachód słońca, jaki kiedykolwiek było jej dane zobaczyć. Róż, pomarańcz, fiolet i błękit odbijały się od krystalicznej tafli morza, która co jakiś czas wypuszczała z uścisku pojedynczy, śnieżnobiały bałwan.

– Podoba się?

   To pytanie wydało się jej nierealne. Podoba? Te widoki były cudowne. Choć brunetka nie była zwolenniczką niespodzianek, tak te prosto z serca potrafiła docenić.

– Gdzie… Gdzie my jesteśmy?-spytała, wpatrując się w morze.
– Witaj w Palma de Mallorca. Mieście, w którym dorastała twoja abuelita.

   Tiana odwróciła się nagle, słysząc te słowa. Przecież tyle razy pytała skąd dokładnie pochodziła Esperanza. Remus nigdy tego nie wiedział, więc skąd…

– Kiedy byłaś w szkole, przeszukałem moją skromną skrytkę w banku. Znalazłem kilka zdjęć z młodości twojej babci, więc poprosiłem kilku czarodziejów, żeby pomogli mi zlokalizować parę miejsc. Wszystko prowadzi tutaj. Palma de Mallorca…
– Palma de Mallorca…-szepnęła Tiana.-Jest cudownie, papa!-dodała.

   Brunetka rzuciła się ojcu na szyję, wiedząc, że dzięki tej wycieczce obydwoje będą mogli poznać ich drzewo genealogiczne.

*'*

   Tiana uwielbiała zwiedzać, ale czasami miała i tego już dość. Dlatego te małe chwile, kiedy mogła usiąść z Remusem w jakiejś kawiarni czy restauracji z widokiem na morze, sprawiało jej wielką przyjemność. Zwłaszcza jeśli było to dość stare miejsce. Miała wtedy przeświadczenie, że jej babcia mogła kiedyś siedzieć w tym samym miejscu i od razu dziewczynie robiło się cieplej na sercu.

   Trzeciego dnia, po dwóch dość długich dniach chodzenia po mieście, Remus zaproponował dzień dla relaksu. Z samego rana wyszli z malutkiego, mugolskiego hoteliku i ruszyli na ulice Palma de Mallorca. Tianie pasował fakt, że w hotelu nie trzeba było mieć wykupionych posiłków. Dzięki temu codziennie mogli jeść w innych restauracjach i kosztować nowych dań.

– Buen dia. ¿Desea pedir?

   Tuż przy ich stoliku stanął kelner. Miał ciemną karnację, orzechowe oczy i brązowe loczki na głowie, w których można było odnaleźć złociste pasma. Zdecydowanie nie był uczniem lub studentem. Wyglądał na starszego. Tiana uśmiechnęła się pod nosem, widząc jak mężczyzna co chwilę zerka w stronę jej ojca.

– Si. Dos tostadas con tomate, un café y un té helado, por favor-odparł Remus, patrząc w kartę.
– ¿Es todo?
– Si, gracias-odparła Tiana, a mężczyzna dopiero teraz zdawał się zwrócić na nią uwagę.
– Vale-odparł kelner.

   Odszedł w kierunku kuchni, zerkając jeszcze przez ramię na Remusa, który jakby nigdy nic, założył swoje okulary przeciwsłoneczne ciesząc się porannym, hiszpańskim słońcem w ogródku restauracji.

– ¿Qué?-spytał wilkołak, czując wzrok córki na sobie.
– Papi…-zaśmiała się.-Przecież ty też musiałeś czuć te emocje. Spodobałeś mu się!
– Masz chyba urojenia, niña.
– Nie. Nie mam i doskonale o tym wiesz-odparła.-Dlaczego z nim nie pogadasz, co? No co ci szkodzi, papa?
– Nic i wszystko, Lobito-odparł Remus, ściągając okulary.-On jest mugolem, my jesteśmy czarodziejami. On mieszka tutaj, my w Londynie. Poza tym, nadal mam męża.
– Oj tam, mąż… Od lat w Azkabanie siedzi. Za to tutaj masz okazję poznać nowych ludzi i tego nie robisz-stwierdziła.-Mogę się mylić, to fakt, ale nawet zwykła znajomość może być fajna, wiesz?
– Vale…-westchnął, odkładając okulary i wstając od stolika.-Dlaczego daję własnej córce taką władzę nad sobą?-mruknął, a Tiana się zaśmiała.

   Po chwili Remus zniknął wewnątrz budynku, a Black siedziała sama przy stoliku, obserwując ludzi. Jacyś chłopcy grali w piłkę nożną na środku ulicy (kilka dni wcześniej brunetka musiała wypytać Remusa co to takiego), elegancka pani szła na szpilkach po brukowanym chodniku, a na ławce siedział pan w hawajskiej koszuli z papierosem w ręce. Tuż obok niego siedział wyraźnie naburmuszony chłopak. Kłócił się z mężczyzną, jednak Black nie dała rady usłyszeć o co. Ciekawiło ją to, choć sama nie wiedziała czemu. Chłopak nagle się odwrócił i popatrzył prosto na nią.

   Miał czarne, kręcone włosy, które układały się perfekcyjnie. Oczy miał złociste, jakby zabrał kolor samemu słońcu, a skóra była opalona na brąz. Był jakoś w jej wieku, może rok starszy lub rok młodszy. Zmierzył ją wzrokiem, od stóp do głów i zaczął iść w jej stronę.

– ¿Qué?-wręcz wypluł, patrząc na nią spod byka.-¿Algo no te conviene? Malditos turistas…-prychnął.-Desde la distancia, se puede ver que ella no tuvo contacto con el español.
– Miałam kontakt z hiszpańskim-brunetka uśmiechnęła się, obserwując jak mina chłopakowi rzednie.-¿Qué? ¿No habla Ingles? Perdona, soy una maldita turista y no se nada.
– Coño…-szepnął.-Hiszpanka, nie wierzę.
– To uwierz-odparła, wstając z krzesła i wyciągając do niego rękę.-Tiana Black.
– Carlos Rodriguez-odparł, ściskając jej rękę.-Przepraszam…
– Mieszkam w Londynie, przyzwyczaiłam się-stwierdziła brunetka z uśmiechem.
– Londyn? Co Hiszpanka robi w Londynie? To bez sensu.
– Hiszpanka tylko w połowie, tak samo Brytyjka.
– Teraz jasne-uśmiechnął się chłopak.
– Carlos Alejandro de la familia Rodriguez!-rozległo się nagle.-¡Vuelve aquí inmediatamente!
– Tyle było z zapoznania się-mruknął chłopak.-Jeszcze cię kiedyś złapię, panno pół Hiszpanko-dodał i wcale się nie spiesząc, wrócił do ojca.

   Tiana ponownie usiadła przy stoliku, a kiedy spojrzała w stronę ławki, nie było ani Carlosa, ani tamtego mężczyzny z papierosem. Tak jakby rozpłynęli się w powietrzu.

– Si, es muy bonito!-zaśmiał się kelner, który wychodził wraz z Remusem z budynku.
– Dije que lo es-odparł Lupin.-Gracias, amigo-dodał, kiedy na stoliku pojawiły się tosty z pomidorami, czarna kawa i mrożona herbata.
– De nada. Disfrute de su comida-powiedział kelner, wracając do wnętrza restauracji.

   Dla Tiany, jak i dla Remusa było to bardzo dobre rozpoczęcie dnia.
_________________________________________________

Witam was i przepraszam,
że tyle mnie nie było.

Rozdziały teraz będą pojawiać się sporadycznie, nie będę ukrywać. Mam na głowie prawo jazdy, szkołę i wiele innych zajęć. Wszechobecny chaos w moim życiu przełożył się na rozdziały i z całego serca za to przepraszam.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz