uczucia

302 23 1
                                    

Sukcesy były czymś co zawsze spajało ich jako drużynę. Opadająca adrenalina napędzała rozmowy, powrót do ostatnich wydarzeń i omówienia ich z lekko podkolorowanymi faktami. W swoich słowach każdy stawał się bardziej odważny, a absolutnie nic nie było dziełem przypadku. Wznoszenie własnych zasług ponad wyżyny, podkreślanie swojej odwagi, przekreślając jakikolwiek towarzyszący temu strach. On nie istniał w opowieściach, które miały wyolbrzymiać każdy drobny aspekt, minutę i sekundę, malując je jako obrazy pełne męstwa i talentu. W gruncie rzeczy, daleko było im do strategów, których opisywali w swojej historii. Mingi wcale nie śmiał się w twarz biedakom błagającym o litość, Wooyoung nie był tak nieustraszony, a San zaatakował zawładnięty jakimś dzikim odruchem, każącym chronić mu swojego przyjaciela. Nie było w tym ani opanowania, ani grama wyrozumiałości do tych, których chciało się po prostu zgładzić. Zgładzić dla swojego bezpieczeństwa, nie wyższych idei, nie trofeum. Aczkolwiek nikt prócz nich nie wiedział, jakie emocje rządziły ich umysłem. Mogli samodzielnie napisać ten dzień od nowa i utrwalić go w swojej pamięci, jako dowód niesamowitych umiejętności, zgrania oraz profesjonalizmu. Tak właśnie Hongjoong zanotował to, kuląc się pod sporym drzewem, z którego Mingi zbierał dojrzałe owoce. 

        Prowadzili własny dziennik, który dla kogoś mógłby osiągnąć wielką wartość. Kto wie, czy po ich śmierci, podobni do nich nie znajdą tych zapisków, nie wyciągną z nich jakichś wniosków. Przy okazji szarowłosy miał szansę by trochę uzewnętrznić własne myśli, które najczęściej trzymał stłumione. Był odpowiedzialny za ten zeszyt i nikt prócz niego nie mógł go dotykać, choć niejednokrotnie to Woo czy San dyktowali co powinno stanowić sprawozdanie z kolejnej doby. Kim traktował go jako terapię. Komentował w nim niemalże wszystko, zawierał własne uczucia, które mogłyby mu namieszać w głowie, gdyby nie miały swojego ujścia. Mnóstwo sprzecznych scenariuszy tłoczyło się w jego podświadomości. Tłumaczył dla tych, którzy kiedyś posiądą tak ważny dla niego przedmiot, dlaczego postępuje tak a nie inaczej, dlaczego zabrania niektórych działań, czemu inne nakazuje. Wymienia własne cechy, bada je pod kątem reakcji innych ludzi na jego osobę, wylicza wady, podkreśla zalety. Wmawia sobie, że przyświeca temu cel pokazania swojego toku postępowania, który sprawdza się i buduje jego autorytet. Prawda jednak była taka, że nie radził sobie w stu procentach z brzemieniem oraz odpowiedzialnością jaką dźwigał na plecach. Podważał swoje własne decyzje, inne usprawiedliwiał, szukając w tym dla siebie prawdziwego lekarstwa. Odpowiadał nie za jedno, a cztery żywota, co powodowało u niego nieznany lęk, przytłaczało oraz ukazywało potworną panikę na zabazgranych chaotycznie stronicach. 

- Nie wierzę, że udało nam się znaleźć pomarańcze, takie świeże i soczyste.- zachwycał się Choi, wtapiając swoje zęby w słodycz, a sok spływał powoli po jego brodzie. Nie pamiętał kiedy ostatnio miał w ustach coś równie przepysznego. Przyzwyczajony był do pozbawionych smaku sucharów oraz czerwonego mięsa, którego od zawsze nie znosił. Ta odmiana była dla niego jak sięgnięcie nieba. 

- Zamiast gadać, mógłbyś pomóc nam zbierać.- zawołał Song, usiłując dosięgnąć jednej z gałęzi.

- Nie bądźcie zbyt łakomi. Jeśli weźmiecie za dużo, nikt nie będzie w stanie tego unieść.- stwierdził Joong, niechętnie wyłaniając nos zza przyjemnego cienia jakie dawała korona złożona z zielonych liści. To cud, że taka roślinność miała szansę przetrwać, a wczorajszy deszcz nie spalił całkowicie jej liści. Ostatecznie, część pnia była widocznie wysuszona,  zaś na pojedynczych owocach znajdowały się ślady choroby, ale dało się wybrać coś co nadawało się do spożycia. 

- Co jeśli nie znajdziemy podobnego okazu przez następnych kilka miesięcy? Nie powinniśmy się ograniczać, potrzebujemy jedzenia.- Wooyoung nie zgadzał się z Hongiem. Nie byli łakomi, a głodni. Takie zjawiska jak to były nierealne. Dziennie pokonują wiele kilometrów, a znalezienie nieskażonego pokarmu graniczy z cudem. 

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz