Szkolenie

146 22 3
                                    

          Każdy z nich miał zupełnie odmienne podejście do prowadzonego szkolenia, przez co ich uczniowie wydawali się odrobinę zagubieni. Przykładowo Mingi starał się wszystko dokładnie wyjaśnić, pokazać, a początkowe niepowodzenia traktował z przymrużeniem oka. Natomiast nie wolno było zapomnieć, że z boku obserwował ich Hongjoong, który już nie był taki wyrozumiały i skrupulatnie zapisywał każdą najmniejszą pomyłkę pod nazwiskami rekrutów. Nie zamierzał tolerować błędów, ani zbyt wolnego procesu nauki z ich strony. Jeśli ktoś, będąc strażnikiem, miewał problem z trafieniem w środek planszy oddalonej o marne kilka metrów, nie miał szansy w popłochu ustrzelić wroga. I prawdopodobnie też nie powinien pełnić przyznanej mu funkcji, bo stanowił tylko bezużyteczną jednostkę, która w razie akcji potrafiłaby znacznie bardziej zaszkodzić niżeli pomóc. San miał stosunek zgoła odmienny do pozostałych, ponieważ to zadanie go najzwyczajniej w świecie nic nie obchodziło. Gdyby tylko mógł, nie poświęcałby tyle uwagi obowiązkom, jakie nie rozwijały go w żaden sposób. Zajmował się tym z dwóch powodów. Po pierwsze, w Fedorze nie było absolutnie nic ciekawego, czym można by zapełnić popołudnia, po drugie, najwyraźniej urośli w oczach Seonghwy, a to poszerzało pole działania dla Hongjoonga. 

      Najlepiej z nich bawił się Wooyoung, chyba zapominając o stosownej powadze, albo po prostu z niej rezygnując. Żartował sobie bez opamiętania, biegał po sali i praktycznie żaden z ich podopiecznych nie czuł do niego sympatii, gdyż został przynajmniej pięciokrotnie przez niego wyśmiany. Mimo wszystko, nie był nieuprzejmy. Podchodził do całej tej kwestii z dystansem, wynikającym z licznych absurdów, jakie co raz zauważał. Najważniejszym z nich była potrzeba nauki znacznie starszych od siebie mężczyzn, którzy pomimo tylu lat pracy w oddziałach, mieli umiejętności znacznie ustępujące ich czwórce. Brakowało im refleksu, werwy, zapału, ale też wiary, że to co poznają, przyda im się w przyszłości. Ciężko się dziwić ludziom, którzy rzadko mieli styczność z kimś, kto mógłby zagrozić ich życiu. Konfrontacja z przeciwnikiem była dla nich czymś zupełnie innym, bo zawsze, ale to zawsze, mieli przewagę liczebną, uzbrojenia, nigdy nie byli słabi czy wygłodniali. To poskutkowało rozleniwieniem się przez mijające lata i chyba żaden z nich nie czuł konieczności udoskonalania siebie jako człowieka. Stojąc pod ogrodzeniem, z dobrą bronią pod ręką, z towarzyszem u boku oraz całą masą mieszkańców między ulicami, byli święcie przekonani, iż nic im nie grozi. Nie da się nie zgodzić, ponieważ tutaj rzeczywiście miało się naiwne poczucie bezpieczeństwa, które u większości uśpiłoby czujność. 

        Inaczej było na zewnątrz, gdzie nic nie było takie oczywiste. Grupy poruszały się w zróżnicowanych składach, więc rzadko kiedy San, Mingi, Woo oraz Hongjoong mieli przewagę nad antagonistą. W rażącej większości przypadków, to oni stanowili mniejszość i musieli radzić sobie ze znacznie lepiej przygotowanymi szajkami, na które dało się natrafić praktycznie na każdym kroku. Toteż podróż wpoiła im wiele istotnych zasad, a zwłaszcza tą mówiącą o ciągłej czujności, podczas najprostszych czynności jak odpoczynek czy sen. 

    Tamci ignorowali to zalecenie, toteż wielkie było ich zdziwienie, kiedy podczas przerwy Kim nagle przewrócił jednego z nich, obezwładnił, a na końcu przyłożył nóż do szyi, utrzymując na twarzy charakterystyczny uśmieszek pełen dominacji oraz wyższości. Pragnął tym udowodnić, że napastnik z pewnością nie pojawi się oczekiwany. Z tego powodu należy być wrażliwym na najdrobniejsze drganie powietrza, aby móc zareagować odpowiednio szybko. Póki co, jego rady jedyne co wzbudziły, to poczucie lęku. Żaden nie odważyłby się do niego odezwać z żadnym pytaniem, czy w ogóle zbliżyć  na odległość mniejszą niż trzy metry. Szarowłosy skłamałby twierdząc, że nie gryzie, bo bądź co bądź kanibalem nie był, ale nie zawahałby się ukarać głupoty w jakąś inną, w jego opinii, właściwszą metodą. 

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auWhere stories live. Discover now