Szantaż

133 19 6
                                    

        Hongjoong tego dnia nie ujrzał już Dongwoona. Mężczyzna wysłał do niego jeszcze jednego, barczystego strażnika o surowej twarzy, spalonej od słońca i brudnej od piachu. Widząc go, Kim  zadawał sobie pytanie, czy po tym co przeszli, również jego buzia jest pokryta w krwi oraz kurzu. Na rozkaz wstał, dwóch mężczyzn chwyciło go za ramiona, a następnie wyprowadziło na długi korytarz. Tym razem nie zmierzali do skrzydła, gdzie znajdowały się ich cele, gdzie czekała na niego reszta grupy. Zorientował się już po kilku krokach, że idą w zupełnie odmiennym kierunku. Panowała martwa cisza, której obawiał się przerwać. Ludzie, jacy go prowadzili, nie sprawiali wrażenia życzliwych oraz chętnych do konwersacji. Przypominali pracowników Głównej Siedziby w Fedorze, z tą różnicą, iż nie mieli w sobie tej gracji i elegancji, jaką wyuczyła tamtejsza służba. Wyglądali jak ci wszyscy członkowie organizacji prowadzonych przez trzecią lub drugą falę. Ich usta ułożone w wąską, zaciśniętą linię. Atletyczne mięśnie, będące rezultatem długich godzin, podczas których nie było innych zajęć niżeli wyczerpujące ćwiczenia na prowizorycznym sprzęcie lub bez niego. Wściekłe, zwierzęce spojrzenie, należało już do ich wizerunku i nie zmieniało się wraz z nastrojem. Ciemne, wojskowe ubrania, bez większego kunsztu, podobne u każdego, lecz nie identyczne, w przeciwieństwie do strojów przyjętych w mieście Seonghwy, nie imponowały Hongjoongowi. Teraz uważał to za coś niezwykle amatorskiego, chociaż w praktyce nie miało żadnego znaczenia. 

Przejście, jakim zmierzali, było dość obskurne. Najwyraźniej nikt stąd nie kłopotał się z odnowieniem holu, pomalowaniem ścian lub naprawieniem rozbitych płytek. W tym budynku nadal odczuwało się wymiar postapokaliptycznego świata, od którego nikt stąd nie uciekał. Żyli w nim, lecz nieznacznie przystosowywali go do warunków, w jakich chciałby żyć normalny człowiek. Jedynym takim udogodnieniem, było oświetlenie. Rzecz jasna, ono również odrobinę szwankowało, mrugając co kilka minut, a nawet raz gasnąc tuż nad głową szarowłosego. 

Mijali rzędy drzwi, pozamykanych na mosiężne zamki. Mimo to, zza nich nie dochodziły żadne dźwięki, jakoby w całej budowli znajdowali się tylko oni. Ten ogrom nicości potrafił przytłoczyć. Chociaż Kim nie należał do towarzyskich osób, to nie przywykł do zupełnej samotności. Zdarzało się, jakoby narzekał na brak spokoju, ze względu na kręcących się naokoło natrętów, Seonghwę nieustannie oczekującego od niego opinii, pomocy lub zwykłej obecności, innym razem śledziły go kamery, albo  gdzieś w pobliżu znajdował się jego zespół. W momentach dłuższego odosobnienia, tak jak wtedy, gdy noce spędzał zamknięty na szpitalnej sali, albo zajęty pracą, nie miał okazji na spotkania z innymi, odczuwał rzadki u niego niepokój. Dawniej tkwił w omylnym przekonaniu, że sam dla siebie jest wystarczający, na tyle niezależny oraz przyzwyczajony do rozmów ze swoją drugą osobowością. Miał prawo tak twierdzić, bo nigdy nie doświadczył prawdziwej samotności, takiej, na jaką teraz planowali go skazać. 

Na końcu labiryntu, złożonego z identycznych alei, jakie starał się spamiętać, bez względu na zaledwie drobne różnice, położony był pokój. Wprowadzili go do środka, po czym zostawili bez słowa wyjaśnienia. Wychodząc, przekręcili klucz w zamku. Zza progu słychać było, jak jeden z nich zarzeka się, że zostanie tutaj na straży przez kolejne trzy godziny. Po tym czasie ktoś miał przyjść i przejąć wartę. Kim wyjrzał przez dziurkę od klucza, ale zobaczył tylko oddalające się sylwetki oraz jedną krążącą od prawej do lewej, tuż za dzielącą ich ścianą. Szarowłosy westchnął ciężko, próbując opanować wszelkie emocje, mącące mu w głowie. Nie mógł sobie pozwolić na poddanie się, czy, co gorsza, panikę. Ceniono go za trzeźwe podejście do tego rodzaju sytuacji, za umiejętność ułożenia toku działań, który umożliwiłby wydostanie się z największych tarapatów. Nazywali go strategiem, nosił dumne miano mózgu operacji, więc pozwolenie, aby obawy wzięły nad nim górę, byłoby nie lada kompromitacją. 

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auWhere stories live. Discover now