Zagadka

147 21 3
                                    

        San chociaż nie wiedział gdzie dokładnie poszedł szarowłosy, bez problemu na niego trafił po zaledwie kilku minutach poszukiwań. Może to instynkt lub wieloletnia nauka schematu myślenia chłopaka. Siedział wciśnięty między dwoma budynkami urzędów: wydającego dokumenty do odebrania racji oraz przydzielającego pokarm i wodę. Dzieliła je dość wąska szczelina, w którą upchał się jak do klatki. Opierał się o zimną ścianę, dającą mu swojego rodzaju ulgę, od gorąca jakie nim wstrząsnęło zaraz po wybuchu płaczu. Prawdopodobnie w ciągu całego życia nie wylał więcej łez, niż w trakcie ostatnich dwóch godzin. Po ujrzeniu zarysu znajomej sylwetki w pobliżu, w panice ocierał twarz, by nie było widać na niej tej upokarzającej chwili podłego załamania. 

- Niewygodna kryjówka, ale przynajmniej jest tu chłodniej.- wycmokał Choi, klękając naprzeciw Kima z łagodnym, ciepłym uśmiechem. Było tam na tyle ciemno, by blondyn był w stanie dostrzec tylko dwoje błyszczących oczu oraz szaro-brązowy kontur postaci, trzymającej kolana blisko brzucha. 

- Potrzebowałem pomyśleć.- wydusił nisko, ale tak niewyraźnie, że jedynie uważny słuchacz odróżniłby jego słowa od bełkotu. Jasnowłosy wcale nie spodziewał się wylewności ze strony Hongjoonga, co więcej, zdziwiłoby go, gdyby od tak zaczął mówić bez żadnej blokady. Hong sam wyznaczył sobie granice, które były dla niego świętością, najtrwalszą i najcenniejszą. Nikt znajomy Sanowi, nie miał pojęcia jak  je przekroczyć by dostać się do Joonga, którym on w rzeczywistości chciał być. Albo nigdy nie próbował, co było równie możliwe, a obarczało ich winą za zakładanie czegoś jako pewne, bez wcześniejszych prób.   

- Pomyśleć, czy płakać w miejscu, gdzie nikt ci tego nie wytknie?- uniósł jedną brew. Nie dało się go tak łatwo oszukać. 

Tamten odwrócił głowę w bok, żeby nie czuć jak wstyd wypala go od środka, wraz z przenikliwym spojrzeniem Sana, utkwionym w jego oczach. Były zaczerwienione i nadal lśniły mokrą taflą.  Nie umiałby tego ukryć, jakkolwiek chłopak by nie usiłował. 

- Po co tu przyszedłeś? To atrakcja oglądać mnie takiego? Ciekawe zjawisko, ale nie jestem eksponatem.- burknął złośliwie. Pragnął pobyć sam, a przynajmniej nie wśród tych, którzy mieli już na jego temat wyrobione jednoznaczne zdanie. Wtedy najłatwiej jest ocenić człowieka, kiedy wyrywa się z norm, do których przyzwyczaił otoczenie. Każda skaza na wizerunku staje się bardziej jaskrawa, odbija się kontrastem, krzycząc wręcz, że "coś" się stało. Budziło to ciekawość, w czym nie było nic nadzwyczajnego, lecz Hongjoong ostatnie czego potrzebował to wywiadu, to czyjejś opinii, oskarżeń, tłumaczeń, rad, czy założeń. Za samotnością również nie przepadał, jednak wątpił, że znajdzie się ktoś neutralny, kto go wysłucha. Zawsze, ale to zawsze, człowiek musi chociaż coś o kimś pomyśleć, wydać osąd, nawet jeśli nie jawnie oraz na głos, to w głębi ducha pochwali lub potępi. 

- Martwiłem się o ciebie. Nie tylko ja zresztą. Wiemy, że masz dużo obowiązków, ciężarów i decyzji do podjęcia. Nie ma nic złego w pragnieniu spokoju...-

- To dlaczego, gdy wreszcie znalazłem go tutaj, musiałeś go przerwać?- rzucił w złości. Nie planował zabrzmieć tak nieprzystępnie, ordynarnie, natomiast tracił panowanie nad sobą. Znów pod powiekami zbierały mu się łzy, a nie zamierzał uzewnętrzniać się publicznie. Nie potrafiłby wówczas kłamać, a rozpacz zaślepiłaby logikę.

- Wiemy, iż poszedłeś do Seonghwy. Chcę się upewnić, że nie zrobił ci niczego, na co byś nie pozwolił... Zranił cię? Zrobił ci krzywdę? Dlatego płakałeś?- 

Właśnie z tego powodu Hongjoong nie lubił mówić o tym co rzeczywiście czuje. Nie miał takich zdolności, by określić, co aż tak nim wstrząsnęło, że nie widział innego wyjścia, niż zaszyć się tutaj z tym wszystkim sam na sam. Park nie zrobił mu nic, na co nie wydał zgody. Co bardziej kompromitujące, nie zrobił nic, co nie byłoby dla niego przyjemnością nowo odkrytego wymiaru. Ofiarował mu czułość oraz troskę, o jaką nigdy nie prosił, ale jaka okazała się być czymś wręcz cudownie obezwładniającym oraz nagle niezbędnym. I to był jego problem. Nie żałował niczego, a jednocześnie marzył by cofnąć czas. 

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auWhere stories live. Discover now