Uczucie

158 23 26
                                    

  Dość szybko zapadał zmrok. Według Hongjoonga mieli jeszcze chwile zanim spadnie deszcz. Część nieba pokrywały już ciemne chmury, spod których wyglądały fragmenty pięknego nieba, usianego całą siatką gwiazd. Szarowłosy z zadumą szedł wzdłuż dróżki prowadzącej naokoło osady, spoglądając w górę, jakby potrafił wyczytać z tych połyskujących punkcików jakieś wskazówki. Być może zanurzył się znów w swoich myślach, wędrując gdzieś daleko, poza tym obszarem oraz rzeczywistością w jakiej się znajdowali.  Bardzo często opuszczał to miejsce, udając się do własnego świata. Wydawało się jakby wykreował go w najdrobniejszych szczegółach, jakby kształt celu, który dałby mu wytchnienie i to pełne ulgi, spokoju, szczęście. Seonghwa lubił mu się przypatrywać, kiedy tamten pochłonięty przez ogrom swojego szerokiego uniwersum, miał oczy błyszczące czymś więcej niż tylko nadzieją. Tylko wtedy Kim tworzył marzenia, przyjmował je do siebie, rozważał je, pokrywał realnymi barwami, w innych momentach czuł, jakoby nie miał do nich prawa. Mimowolnie szukał momentu w ciągu dnia, gdy dopuszczał je do głosu.  Bał się budować coś, co okraszone było jedynie niepewnością, czy nikłym prawdopodobieństwem, co było w pełni uzasadnione. 

- Jak tam jest?- zapytał Park zbliżając się do młodszego.

- Gdzie?-

- Tam, gdzie uciekasz, kiedy nie ma nikogo naokoło.- spojrzeli na siebie, jednak Hongjoong zaraz ponownie wpił swój wzrok w iskrzącą się gdzieniegdzie czerń. 

-  Bezpiecznie. Dobrze. Sprawiedliwie.- odparł niepewny.

- Idealistyczna wizja. Wierzysz, że tak mogłoby być?-

- Nie wiem czy wierzę, wiem, że tak bym chciał. Pragnąłbym, by tam gdzie widzę naszą metę, było przynajmniej "bezpiecznie". Bym nie musiał się martwić o życie swoje oraz bliskich. Nawet nie wiesz, ile strachu kosztuje każda z potyczek, w których zawsze pojawia się ta myśl z tyłu głowy, co jeśli dalej będziemy musieli iść bez któregoś z nas. Na początku drogi byłbym w stanie się z tym pogodzić, ponieważ między nami panowała więź opierająca się tylko i wyłącznie na obowiązku oraz powinności. Teraz to już nieodłączna część mnie. Nienawidzę mówić w tak patetyczny sposób, ale będąc szczerym... gdybym nie starał się o to lepsze życie dla nich, to dla kogo? Nie mógłbym żyć sam. Nie jestem najbardziej otwartym człowiekiem, lecz nie umiałbym zostać bez nikogo. Zwłaszcza, że są ze mną już tak długo, budzę się czując ich obecność, chodzę spać zastanawiając się, jaki krok postawić dalej, byśmy coś osiągnęli. Nie ja... my. To prawda, że tu nie należy nikomu ufać, jednak największą głupotą jaką może zrobić człowiek, to pozwolić by przechodzić to wszystko w beznadziejnej samotności.- 

- Nie wydaje mi się, abyś kiedykolwiek tak się przed nimi uzewnętrzniał. Sądzę, że chcieliby to usłyszeć.- ciemnowłosy zatrzymał się na dróżce, gdyż powinni już wracać do wioski. 

- Zależy mi, żeby wiedzieli o tym przez moje czyny, a nie słowa.- burknął zawstydzony. Znów miał to uporczywe poczucie, jakoby powiedział zbyt dużo, albo nawet zbłaźnił się przed starszym. Sam dawniej uznałby takie wywody za bezsensowne marnowanie czasu, energii oraz, chyba przede wszystkim, godności. Przecież osoba silna i niezłomna charakteryzuje się odpornością na tak obrzydliwie ludzkie emocje. A jeśli już je miała, to nie ujawniała ich przed potencjalnym wrogiem. Tylko, czy w Seonghwie tlił się chociaż jakikolwiek pierwiastek wroga?

- Nie zdajesz sobie sprawy, jak wiele cech w tobie lubię. W tej twojej powściągliwości jest coś niezwykle uroczego, wiesz o tym? W tym, że trzymasz w sobie tyle miłości, lecz kryjesz to pod maską kogoś kim nie jesteś. Aczkolwiek, mimo wszystko, w tym co czujesz nie ma nic złego. Idiotyczne jest ciągłe krycie się z tym. Możesz być świetnym przywódcą, budzącym respekt, będąc jednocześnie zwykłym człowiekiem.- uśmiechnął, chwytając dłonie Honga i gładząc ich grzbiet delikatnie. Jeśli ten gest miał dodać młodszemu otuchy, to zadziałał zgoła odwrotnie. Chłopak spoglądał spanikowany do na własne ręce, to na Parka, doskonale wiedząc, jak nieobliczalny był mężczyzna. Nie znosił też tego rodzaju uśmiechu, jaki przybierał, kiedy rozmawiali o rzeczach zupełnie błahych. Zmieniał się niemalże nie do poznania, miał w swoim spojrzeniu jakieś niewyobrażalne ciepło, które zawsze przechodziło na szarowłosego i kompletnie mieszało mu w głowie. Nie znał swoich uczuć na tyle dobrze, by chociażby stwierdzić, czy te są pozytywne. 

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz