Zakłamana Bliskość

189 22 9
                                    

Hongjoong miał w sobie tyle odwagi by być tego dnia jeszcze bardziej arogancki niż zwykle. Uwielbiał kiedy Seonghwa się wściekał, a na jego czole pojawiały się delikatne zmarszczki. Rzadko kiedy wpadał w prawdziwą furię. W zasadzie to nawet podczas wybuchu zachowywał jakiś stoicki spokój w swoich ruchach i jedynie spojrzenie zdradzało prawdziwy ogień, jaki płonął wraz z płonącą wściekłością. Kiedy wydawał rozkazy, nawet te zezwalające by ktoś zginął na jego oczach, był niesamowicie opanowany. Gdy pamiętnego dnia, sam zaciskał zgrabne palce na gardle Joonga, nie wyglądał jak bezwzględny potwór. Miał w sobie jakąś permanentną elegancję, charakterystyczną dla wyższych sfer. Ona nie znikała całkowicie w żadnej sekundzie jego życia i dało się podejrzewać, że nawet śpiąc różni się od zwykłego śmiertelnika.

- Hmm, nie jesteś w stanie się przyznać?- zaśmiał się Joong, wdzierając się swoim spojrzeniem w oczy Seonghwy, próbując go przytłoczyć własną pewnością siebie, ale ten uśmiechnął się szarmancko jak zwykle, poprawiając swoje długie, satynowe rękawiczki, które często zdobiły jego dłonie.

- Do czego?-

- Do swojej słabości. Jak cię obserwuję, to bardzo dużej słabości. Nie wygrasz z nią, bo chociaż jesteś silny, istnieje coś, a bardziej... ktoś, kto jest silniejszy. Twoja obojętność, niewzruszenie, to jest wyjątkowo powierzchowne, i ten "ktoś" tą powłokę z ciebie zdziera, a ty możesz nie zdawać sobie z tego sprawy.- szarowłosy zrobił kilka kroków w stronę mężczyzny, będąc teraz zaledwie metr od niego. Im bliżej był, tym jego wzrok głębiej sięgał duszy Parka. Brunet nieustannie zachowywał posągową pozę, a nieliczne zmiany mimiki, każdemu innemu kazałyby się poddać. Z niego nie dało się przecież wyciągnąć jakiegolwiek, najmniejszego przejawu szaleństwa, opuszczenia formy. Chociaż niższy poddawał to jawnej wątpliwości.

- Tak? Nazwij tego kogoś, udowodnij.- mruknął ozięble, co było jego autorską bronią. Taktyka odpychania kogoś, by zrezygnował, nie podążał dalej i grzecznie się wycofał. Wiedział bowiem, że młodszy jest na dobrej drodze do przekroczenia granicy, jaka między nimi istniała, chociaż Hwa wcześniej sam chciał ją przekroczyć. Teraz by na to nie pozwolił, w końcu byłoby to równoznaczne z ulegnięciem chłopakowi.

- Kim Hongjoong.- odrzekł głośno i wyraźnie, by to nazwisko oraz imię jeszcze mocniej wbiło się do umysłu ciemnowłosego, by nigdy nie mógł się od niego uwolnić, pomimo, że już w tym momencie był od niego uzależniony. Pozostawało mu tylko się do tego przyznać, jak do przegranej, wywiesić białą flagę. Wygrał.

- Tak sądzisz? Od zawsze wiedziałem, że twoje mniemanie o sobie jest wysokie, ale aż tak? Myślisz, że ktoś taki jak ty jest godny mnie? Skinienie mojego palca, a zginąłbyś w bólu, słowo, a twoi bliscy zostaliby wygnani, jeden ruch, a klęczałbyś przede mną na kolanach.-odepchnął się od ściany, zmniejszając dystans między nimi do marnych, nic nieznaczących kilkunastu centymetrów, jakie zagęściły atmosferę i podbiły tętno w ich żyłach. Oboje czuli już swoje wzajemne oddechy, słyszeli bicie serc, w dalszym ciągu udając niewzruszenie. Napięcie, które rosło z sekundy na sekundę, było nie do wytrzymania, a mimo to żaden nie zamierzał złamać się jako pierwszy.

- Od kiedy się tu zjawiłeś masz mnie za kogoś słabszego. Wmawiasz to sobie dzień w dzień z obawy przed zejściem na niższy szczebel. Jak to mógłby zjawić się ktoś, kto nie da sobie wmawiać kłamstw, nie da sobą drygować i nie da się wpędzić do systemu, który tylko na papierze wygląda jak wspaniały raj? A tu nagle jest. Nie czuje strachu przed tobą, przed twoimi karami, przed śmiercią. Nie daje ci tego, czego byś pragnął, a zamiast tego prześwietla cię. Zna wszystkie twoje wady, zna świat, którym rządzisz lepiej niż ty. Co więcej, czujesz do niego cholerny pociąg, bo czyjaś charyzma dorównała twojej własnej. Nie zgodzisz się, bo doskonale wiesz, że mam rację i to najbardziej cię niepokoi. Nigdy byś nie pozwolił by taki "nikt" jak ja, stał się kimś, na czyim punkcie będziesz miał niezdrową obsesję. Za każdym razem, kiedy groziłeś mi kulką w łeb, wiedziałem, byłem pewny, że tego nie zrobisz. Nie jesteś tchórzem. Ba! Jesteś cholernie odważny, ale masz jeden słaby punkt. I jestem nim ja.- on już wiedział, że Seonghwa mu nie ucieknie. Będzie próbował, ale jego starania skończą się wraz z sekundą, w której rzeczywiście nie będzie potrafił się sprzeciwić temu wszystkiemu co powiedział Hongjooong. Nie odchodzili od siebie, wpatrując w siebie nawzajem, jakby rozmawiając za pomocą ciszy. Park już się ukorzył i wiedział, ale nie utraciłby honoru, musząc zadeklarować coś na głos.

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auWhere stories live. Discover now